Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jak wiadomo, przepustkę do przyszłorocznego cyklu Grand Prix otrzyma 6 najlepszych zawodników w klasyfikacji generalnej. Dawniej formuła wyglądała nieco inaczej, ponieważ bezpośredni awans uzyskiwało aż 8 zawodników. Obecnie, poza „pewną szóstką” awans należy się zwycięzcy Speedway European Championship, a także trójce najlepszych zawodników Grand Prix Challenge. W tym sezonie awans zapewnili sobie już Mikkel Michelsen, Patryk Dudek, Paweł Przedpełski oraz Max Fricke. Do końca cyklu Grand Prix 2021 pozostały już zaledwie dwie rundy w Toruniu, a matematyczne szanse na zapewnienie sobie miejsca w najlepszej szóstce ma aż 10 zawodników. 

 

Obecnie na szóstym miejscu w przejściowej klasyfikacji generalnej znajduje się Polak, Maciej Janowski. Zawodnik Betard Sparty Wrocław doskonale rozpoczął sezon i przez jakiś czas przewodził nawet stawce, ale w kolejnych rundach, począwszy od tych rozgrywanych w Lublinie, z popularnego Magica zeszło powietrze. Wprawdzie jego przewaga nad siódmym w tabeli Leonem Madsenem wynosi 13 punktów i wydaje się dość bezpieczna, to jednak polski zawodnik wcale nie może spać spokojnie. Średnia zdobytych przez Macieja Janowskiego punktów z ostatnich kilku rund Grand Prix wynosi ledwie około 5 i nie wróży to najlepiej. Z drugiej strony Duńczyk, Leon Madsen doskonale czuje się a toruńskiej Motoarenie. Chyba każdy kibic w Polsce pamięta jego pościg w walce o tytuł indywidualnego mistrza świata za Bartoszem Zmarzlikiem w 2019 roku. Rozpędzony Leon Madsen właśnie w Toruniu zwyciężył z kompletem 21 punktów i narobił wiele strachu Zmarzlikowi oraz jego polskim fanom. Przed wspomnianymi zawodami tę dwójkę dzieliło 9 punktów. Ostatecznie Bartosz Zmarzlik zdołał obronić przewagę, ale na koniec wynosiła ona ledwie 2 punkty. Leon Madsen zna się zatem na odrabianiu strat, a Maciej Janowski musi ponownie wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności.

W kolejce za Maciejem Janowskim oraz Leonem Madsenem ustawili się jednak również inni zawodnicy. Max Fricke po 9 rozegranych rundach może pochwalić się dorobkiem 77 punktów i traci do Polaka 18. Zadanie rodem „mission impossible”, ale Australijczyk również uduwodnił już w przeszłości, że Motoarena mu pasuje. W ubiegłym roku to właśnie tam świętował swoje pierwsze zwycięstwo w cyklu. Teoretycznie Maxowi Fricke może zależeć najmniej, ponieważ jest pewny utrzymania się w cyklu ze względu na sukces w Grand Prix Challenge. Na awansie do czołowej szóstki przez Fricke zależeć może jednak polskim kibicom, a zwłaszcza sympatykom Janusza Kołodzieja. Gdyby bowiem żużlowiec z Australii wywalczył awans bezpośrednio z klasyfikacji generalnej Speedway Grand Prix 2021, wówczas do przyszłorocznych rozgrywek awansowałby zawodnik, który zajął 4. miejsce w GP Challenge, a więc właśnie wspomniany reprezentant Fogo Unii Leszno.

Matematyczne szanse na wdarcie się na miejsce premiowane awansem ma również Jason Doyle (74 pkt w klasyfikacji przejsciowej i 21 pkt straty do Macieja Janowskiego). Kangur spędził kilka ładnych lat w Toruniu i doskonale zna ścieżki tego owalu. Problemem kolejnego w tym zestawieniu Australijczyka jest brak powtarzalności. Byłego indywidualnego mistrza świata stać na kapitalny występ, ale stać go również na kompletną klęskę. Jego strata jest spora i wywalczenie bezpośredniego awansu graniczyłoby z cudem, ale w tym sprocie wszystko jest możliwe.

Podsumowując, nie tylko batalia o złoty medal może okazać się interesująca i trzymająca w napięciu do samego końca. Trzymamy kciuki, aby Polak zdołał jednak obronić zaliczkę punktową. Teoretycznie Maciej Janowski może jeszcze wciąż zamieszać w kontekście rywalizacji o brązowy medal mistrzostw świata. Na ten moment jego strata do okupującego 3. miejsce Emila Sajfutdinowa wynosi 26 punktów. Bądźmy jednak realistami…Lepiej skupić się na obronie aniżeli przestrzelić. Ostatecznie rozwiązania poznamy już w najbliższą sobotę.

SEBASTIAN SIREK