Zmarzlik: Zawsze podczas prezentacji patrzyłem na ten puchar. Taki ładny, złoty…

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W poniedziałkowy wieczór Bartosz Zmarzlik po raz kolejny zagościł na szklanych ekranach kibiców speedwaya. Tym razem był bohaterem programu „Czarny Charakter”, emitowanego na kanale nSport+. W rozmowie z Gabrielem Waliszko zdradził m.in. w jaki sposób odpoczywa i kiedy tak naprawdę poczuł, że tytuł mistrza świata jest na wyciągnięcie ręki.

24-latek pochodzi z Kinic, malutkiej miejscowości nieopodal Gorzowa Wielkopolskiego. Nie ukrywa, że tam właśnie czuje się najlepiej. – Nieraz mówię, że Kinice to najpiękniejsze miejsce na ziemi i nie zmieniam tego zdania. Nic więcej mi nie potrzeba. Na poranną kawę przed meczem przychodzę na mostek koło domu. Pływające ryby, fontanny, szum wody – tu smakuje najlepiej. To taka chwila dla mnie, gdzie mogę sobie posiedzieć w spokoju, w ciszy. O żużlu myślę nawet tutaj, bo wciąż o nim myślę. Co robić, czego nie robić, żeby było lepiej – powiedział Bartosz Zmarzlik.

Od początku był bardzo zdeterminowany i chciał związać swoją przyszłość z żużlem. Jego mama zdradziła, w jaki sposób Bartosz wraz z bratem Pawłem zdobywali finansowanie na rozwijanie swojej pasji. –  Chłopcy na sprzęt zarabiali kosząc trawę u babci, pracując u nas na zakładzie: czyszcząc frezarki, tokarki, segregując złom. Zarobione w ten sposób pieniądze przeznaczali na części. Było nam ciężko na początku. Było ich dwóch, więc wydatki podwójne. Braliśmy kredyty, spłacaliśmy i braliśmy kolejne – opowiadała z lekkim uśmiechem Dorota Zmarzlik.

Pierwszy, poważny sukces nasz indywidualny mistrz świata odniósł w 2005 roku. – Bartek, jak miał 6 lat, przyszedł do mojej szkółki. Szybko okazało się, że jego pasja i zaangażowanie do motoryzacji były rewelacyjne. W 2005 odbyły się pierwsze w historii drużynowe mistrzostwa na minitorze w Częstochowie. Bartek był jednym z najmłodszych moich zawodników, którzy pojawili się na torze. W biegu dodatkowym postawiłem na niego i wygrał to – wspominał Bogusław Nowak, trener młodych adeptów sportu żużlowego.

Choć o tym, aby być mistrzem świata na żużlu Bartosz marzył od dziecka i – jak sam wspomina – zawsze powtarzał sobie to, gdy dmuchał świeczki na torcie, to poczuł, że spełnienie marzenia jest coraz bliżej w 2016 roku. – Kiedy wchodziłem jako stały uczestnik do cyklu GP w 2016 roku, pomyślałem sobie, że mogę być mistrzem świata. W 2014 byłem mega szczęśliwy, kiedy wygrywałem pierwszy turniej GP w Gorzowie. Potem w 2015 zdobyłem tytuł IMŚJ i kilka miesięcy później wygrałem GP Challenge. Wtedy zrezygnowałem z zawodów o tytuł IMŚJ, bo uznałem, że to już mam, że trzeba iść dalej. To był moment w 2016 roku, kiedy wszystko było dla mnie takie nowe i takie niespodziewane jak to w tym GP będzie, a skończyłem cały cykl z brązowym medalem. Ten brązowy medal nawet odrobinę nie smakuje jak złoto, ale dał mi naprawdę wiele radości. Zwycięstwa w 2019 roku były szczególne – w Krsko, gdzie nigdy mi nie szło; Wrocław – przy własnej publiczności mega się wygrywa; Vojens, gdzie wygrałem i pan Tomek też tam wygrał i zrobił tytuł mistrza świata. To był ten moment, w którym uwierzyłem. Pomyślałem sobie raz – Bartas, to może być już za miesiąc. Wiedziałem, że będę walczył do końca i nie wiem czy to będzie w tym roku, za 5 czy za 10 lat, ale będę robił wszystko, aby ten tytuł mistrza świata zdobyć – wspominał 24-latek.

Zapytany o to, co czuł podczas prezentacji na Motoarenie, opowiedział pewną ciekawostkę. – Zawsze na prezentacji patrzyłem na ten puchar World Champion. Ta kulka zawsze się świetnie świeciła na złoto. Patrzyłem w to głęboko i chciałem mieć go w rękach. Na Motoarenie myślałem, że jest to tak blisko i tak daleko, i że nie mogę niczego zepsuć, żeby mieć to w rękach – zdradził zawodnik gorzowskiej Stali.

Zawodnik nie krył zadowolenia, że zdobył tytuł przed polską publicznością. – Uświadomiłem sobie po tych wszystkich obrazkach, po tej wrzawie na trybunach, jakie to było dla mnie ważne i dla Polski przyprowadzić ten złoty krążek z flagą biało-czerwoną – powiedział poruszony 24-latek.

Niejednokrotnie w swoich wypowiedziach nasz czempion podkreślał, że za jego sukcesem stoi rodzina. – Nigdy tego nie mówiłem, ale dedykuję ten medal mojemu dziadkowi. Myślę, że bardzo się z niego cieszy – zakończył wzruszony zawodnik.

KAMILA JANKOWSKA

CZYTAJ TAKŻE: