Zmarzlik: W czasie finału miałem łzy w oczach. Bałem się o tatę

Bartosz Zmarzlik | fot. Róża Koźlikowska
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nowy król światowego speedwaya był wzruszony, ale jeszcze nigdy nie widzieliśmy go tak szczerego i otwartego. Bartosz Zmarzlik sprostał zadaniu i zawiesił na szyi złoty medal. Na rywali nie zamierzał się oglądać, choć Leon Madsen wspiął się na wyżyny.

W półfinale było już po wszystkim. Fantastyczny triumf z drugiego pola dał upragniony tytuł. Trzeci indywidualny dla Polski.

– Jestem nieprawdopodobnie szczęśliwy. Brakuje mi słów. Tak naprawdę to jeszcze do mnie nie dociera. Myślę, że w kolejnych dniach się rozkręcimy i opowiemy więcej – mówi mistrz świata.

To nie do końca prawda – Polak rozkręcił się już kilka minut później. Obserwowaliśmy zupełnie innego Bartosza Zmarzlika niż do tej pory. Wzruszonego, ale również wyrzucającego z siebie wszystkie emocje w obecności mediów. – W czasie finału miałem jeszcze łzy w oczach. Fakt, źle pojechałem, ale sami widzicie, ile to znaczy. Silniki te same, pole to samo, a jednak inaczej – podkreśla zawodnik Stali Gorzów.

Sam zainteresowany wyraźnie zaznaczył – nie patrzył na Leona Madsena. Bał się jedynie o tatę. – Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Cały się trząsł i raczej nie było to z zimna. W końcu potrafi latać w krótkim rękawku przy niskich temperaturach. Tata zazwyczaj nie pokazuje po sobie emocji – opowiada Bartosz Zmarzlik.

Leonowi Madsenowi nie pomogło nawet „oczko” – występ idealny. Polak podsumował swój znakomity sezon i postawił na nogi Motoarenę. Czekamy na kolejne sukcesy! – Mam wiele lat przed sobą. Cieszę się, że już w wieku 24 lat zdobyłem tytuł. Teraz fajnie by było coś dołożyć – podsumowuje Zmarzlik.