Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sporo emocji, karkołomne ewolucje, w efekcie sukces gospodarzy, bo wiktoria Fredki. Radość w Częstochowie, bo na dwóch pierwszych pozycjach Lwy, a do tego przebudzenie Zagara, co znakomicie rokuje przed fazą play-off w naszej lidze. Tylko w Polsce jakby uśmiech przez łzy. Na pudle wracający do pierwszej ósemki Janowski i to cieszy, jednak wyniki szczególnie Duzersa i Zmarzlika dalekie od doskonałości i to smuci, gdyż Madsen zaczyna odjeżdżać, a do finału cyklu coraz bliżej. Tak wyglądają pokrótce reminiscencje po turnieju Grand Prix w Malilli.

Zaczęło się obiecująco, jednak im dalej w las, tym w wykonaniu Dudka i Bartka było gorzej bądź znacznie mniej skutecznie, jak kto woli. Szybki zielonogórzanin nie potrafił przełożyć dobrej prędkości motocykla na punkty, trochę przy udziale lubelskiego Michelsena. Czego by jednak nie mówić, tylko zimnej krwi i znakomitemu opanowaniu motocykla przez Lindgrena oraz przytomności umysłu Fricke’a, zawdzięcza Patryk, że akcja  Mikkela przeciw niemu zakończyła się jedynie strachem. Nie można takoż zapominać, że dawka adrenaliny jaką sobie Dudek zafundował, pozostawiła ślad do końca ścigania i odcisnęła z pewnością piętno na słabszym od oczekiwanego wyniku końcowym.

Inaczej ze Zmarzlikiem. Król ligi szwedzkiej był tym razem bezradny i zagubiony. Bez prędkości, bez pomysłu zarówno na ustawienia jak też ścieżki, po których chciał i powinien się poruszać, wyglądał trochę jak początkujący junior. W niczym nie przypominał rajdera, który na szwedzkich torach robi w tym sezonie furorę. Czego lub kogo brakło?

Moim zdaniem odpowiedź jest prosta i oczywista. Nie zgadzam się z piewcami talentu Zmarzlika utrzymującymi na siłę, że Bartek jest jeźdźcem kompletnym, starty na Wyspach niczego nie wniosą do jego wyszkolenia i umiejętności, a zdolność obserwacji toru i kalkulowania zimnych, wyrachowanych zachowań opanował do perfekcji. Nic z tych rzeczy! Bzdura!

Gorzowianin potrafi jechać szybko i skutecznie, ale tylko pod warunkiem, że od początku zawodów wszystko mu klei. Kiedy początek jest w GP słabszy, Bartek nie odważy się zaryzykować jak w lidze, bo tu zaczyna… kalkulować, tyle że w sposób, nazwijmy to, asekuracyjny. Sam się nie odważy, ludziom ze swego teamu, na czele z ojcem, aż tak nie ufa, zatem niezbędny i to pilnie jest mentor. Mentor, któremu Zmarzlik uwierzy i zaryzykuje. Nie mówię tu o lidze, nie oczekuję, że owa wyrocznia będzie przy zawodniku non stop. Rzecz dotyczy wyłącznie turniejów GP, a naturalnym kandydatem wydaje się Tomasz Gollob. Pan Tomasz, jak o nim z estymą powiada sam żużlowiec. Pozostaje mieć nadzieję, że Gollob podoła zdrowotnie i poważnie zastanowi się nad rolą „Cegły” w ekipie Kołodzieja, tyle że u Bartka. To mógłby być strzał w dziesiątkę, a Zmarzlikowi pozwoliłby przebić szklany sufit, z którym wojuje tyleż ambitnie, co chaotycznie.

Gorzowianin ma już 24 lata, a nie dopiero 24. Za chwilę będzie miał 27, czyli idealny wiek dla sportowca, do osiągania sukcesów, pod względem możliwości organizmu. Tylko za chciejstwem, ambicjami muszą iść umiejętności. Szczególnie umiejętność zimnej kalkulacji, a tej Bartkowi brakuje. Z „Magicem” i Dudkiem wygrywa ambicją i ryzykiem podczas ścigania. Zmarzlik zawsze jedzie na 100 procent i nie przymyka w ryzykownych sytuacjach. Ale czytanie toru i wybór odpowiednich ścieżek – tu niezbędny byłby Gollob. Cała reszta zachłysnęła się talentem chłopaka i gotowa wszystko mu wybaczyć i każdy błąd wytłumaczyć. Mentor potrafi owe szkolne byki wyłapać i wskazać, po czym podpowiedzieć sposób wyeliminowania tychże. On nie wpisuje się w chór klakierów. I tego sobie, Państwu i Bartkowi życzę, bo bardzo chciałbym zobaczyć kolejnego rodaka na najwyższym stopniu podium IMŚ. Tylko czy Tomasz podoła fizycznie – oby.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI