Zmarzlik, degrengolada Aniołów i nudny Morris. Tak widziałem rok 2019

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Koniec roku to czas podsumowań. Z tej okazji postanowiłem przypomnieć sobie te najciekawsze – pozytywne i negatywne momenty 2019 roku. Pięknych historii było sporo, ale niestety trzeba też przywołać tych ludzi, którzy moim zdaniem prowadzą naszą ukochaną dyscyplinę donikąd.

Nie mógłbym nie zacząć od Bartosza Zmarzlika, który ostatni wyścig tegorocznego cyklu SGP jechał ze łzami w oczach. Finał na Motoarenie mógł spędzić w takim stanie, bo przecież tytuł mistrzowski zapewnił sobie w półfinale. A właśnie – co do tej gonitwy miałem ogromne wątpliwości. Bałem się, że go wywiozą, bo nie ma wewnętrznego pola i co za tym idzie – przyjdą ciężary.

Ten niesamowity Leon Madsen. Jakże symptomatyczne jest to, że nawet występ idealny – 21 punktów nie pozwolił Duńczykowi dogonić Polaka. To pokazuje, jak mocny psychicznie był zawodnik Stali Gorzów. Jego łzy były czymś tak naturalnym, radość jego rodziny, przyjaciół również. Nie sposób tego nie docenić, choć antagonistów Zmarzlik ma mnóstwo.

Dlaczego tak jest? Bo jest troszkę inny niż pozostali czołowi reprezentanci naszego kraju. Raczej wyciszony, niechętnie opowiada o swoich przygotowaniach (nie chciał żeby pisać o jego treningach na Motoarenie przed zawodami), od imprez woli kolejne zajęcia i rozmowy z mentorem – Tomaszem Gollobem. Cieszę się, że to właśnie tytan pracy i wzór dla młodych zawiesił na szyi złoto.

Paweł Zmarzlik junior (na zdjęciu za Bartoszem Zmarzlikiem) pełni w teamie mistrza świata rolę menedżera. FOT. JAKUB SOBOCZYŃSKI

A skoro już o Grand Prix mowa, to słów kilka o Philu Morrisie i jego świcie. Jeżeli przygotowanie torów będzie wyglądać tak jak teraz, to na te zawody zaraz będą przychodzić rodziny zawodników i najwięksi zapaleńcy. Owszem – były cudowne zmagania we Wrocławiu, ale to raczej jeden z wyjątków. Najbardziej brutalne przykłady dla mnie to Hallstavik i Teterow.

W Szwecji byłem w 2018 roku. Pojechałem w poszukiwaniu emocji i dostałem świetne ściganie. Niemal dokładnie rok później zasiadłem już tylko przed TV, nieco zazdroszcząc kolegom, którzy mogli się wybrać na obiekt Rospiggarny. Tymczasem obejrzałem… karykaturę turnieju GP. Zawody nudne tak, że podczas biegów mogłem sobie przygotować yerbę matę, bo i tak bym nic nie ominął. Jeszcze ciekawiej było w Teterow, gdzie pierwsza seria była… totalną odmianą. Nagle okazało się, że na tym owalu można wyprzedzać. A potem? Wyszedł na tor Phil Morris i skończył imprezę. Resztę dopowiedzcie sobie sami, bo nie chcę rzucać inwektywami.

Nadziei upatruje w tym, że Discovery niedługo weźmie najważniejszy żużlowy cykl. Jeżeli zaangażuje w ten projekt ekipę One Sportu, to może wnieść świeżość, której cała ta dyscyplina potrzebuje.

No dobrze, czas zejść na ziemię i wrócić do kraju. A tutaj? No niby powinienem się zachwycić Fogo Unią Leszno, ale czy ktoś sądził, że będzie inaczej? Miałem jeden taki moment w sezonie, gdzie wydawało mi się, że Sparta może skutecznie powalczyć.

To było w czerwcu, gdy osłabiona po wypadku Woffindenda z Łagutą, ekipa Dariusza Śledzia potrafiła wygrać w Lublinie. Świetną formą błysnął Jakub Jamróg i gdzieś tam urodził mi się w głowie pomysł, że z nim w takiej dyspozycji to Byki mają się czego bać. Stało się inaczej i hegemon znów zdemolował resztę stawki. Liga się odgraża, że „teraz bez Smektały na juniorce to dopiero zobaczą!” No taki Włókniarz to może rzeczywiście spróbuje się zmierzyć, o ile zdrowie zawodników dopisze.

Co jeszcze zapamiętałem z tego sezonu? Cudowny sportowo i kibicowsko Speed Car Motor Lublin. Kibice jeżdżący, czy też płynący na swoje mecze kajakami i dopingujący w sposób, którego mogły pozazdrościć inne obozy. W utrzymaniu nie przeszkadzały nawet nieco dziwne decyzje Jacka Ziółkowskiego. Fajnie, że taki Michelsen podsumował też sezon mistrzostwem Europy. Teraz to Koziołki będą miały najlepszą (przynajmniej na papierze) parę juniorów w lidze. To w połączeniu z niezłymi transferami (Zagar, Jamróg) może ich wywindować do play-offów.

Z zachwytów jeszcze warto przywołać jazdę po bandzie (dziękujemy za reklamę portalu) Emila Sajfutdinowa. Beczka śmierci mu nie straszna. Wygrał nagrodę za wyścig sezonu, a przecież spokojnie może kandydować do jazdy dekady. Przeżyjmy to jeszcze raz, jak mawia klasyk.

No i wreszcie oni – Get Well Toruń, czyli jak najbardziej na świecie zasłużyć na spadek. Po 44 latach Anioły nagle interesują się terminarzem Nice 1. LŻ. Dziwne, ale idzie się przyzwyczaić. Nie będę ukrywał – na ich meczach byłem najczęściej z racji tego, że właśnie w grodzie Kopernika się urodziłem i do tej pory przychodzi mi w nim żyć.

Co poszło nie tak? Kilka niedociągnięć? A gdzie tu są dociągnięcia! To jest jakaś prowokacja! Nawiązując do klasyki polskiego kina, to najlepsze podsumowanie tego, co zaprezentowały, a raczej czego nie dały lidze drużyny Jacka Frątczaka i Adama Krużyńskiego. Pierwszy z menedżerów ufał bezgranicznie Jackowi Holderowi, czym rozwścieczył Norberta Kościucha we Wrocławiu (wtedy rację miał zawodnik). Drugi z kolei robił, co mógł, żeby atmosferę poprawić i wystawiał młodszego z braci wtedy, kiedy ten rzeczywiście mógł wpłynąć pozytywnie na wynik. Wtedy moim zdaniem Kościuch zwariował i przy pomocy swojego teamu zaczął pokazywać swoje niezadowolenie.

A co zadziałało? W zasadzie tylko Jason Doyle. Do niego pretensji mieć nie można, bo ciągnięcie takiego wozu z węglem to zadanie doprawdy niegodne pozazdroszczenia. Wielu rzuca kamieniami słownymi w kierunku Chrisa Holdera, a mistrz świata z 2012 roku po prostu pojechał na swoim aktualnym poziomie. Uważam, że będzie liderem w pierwszej lidze, bo na ten moment na to go jeszcze stać. Tam, już pod szyldem Apator, ekipa z Torunia może się podnieść. Czasami trzeba dostać obuchem w głowę. żeby zrozumieć, że coś poszło nie tak.

Nie chcę pisać zbyt wiele o Maksymilianie Bogdanowiczu, bo swoje już oberwał. Wspomnę tylko o hejcie. To jak bardzo to zjawisko uderza obecnie w młodych chłopaków (przykładami Karczmarz, Gruchalski, Kopeć-Sobczyński) jest zatrważające. To są ludzie, którzy takie wiadomości czytają. Żużlowcy nie są ludźmi z innej planety, jak chociażby bardzo znani piłkarze, którzy po prostu takie teksty olewają. Mało nam tragedii w świecie żużla? Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba, która to przeczyta, zmieni swoje nastawienie.

Była jeszcze jedna historia, o której słów kilka warto powiedzieć. Finał 2. Ligi Żużlowej. Pamiętam jak z czteroosobową ekipą zostaliśmy wyznaczeni do realizowania rewanżu dla telewizji internetowej. Po pierwszym meczu jechaliśmy z nietęgimi minami, bo przecież po wygranej poznaniaków 59:31, Skorpiony nie mają prawa tego przegrać. A jednak zdarzył się cud i Polonia Bydgoszcz zdołała to odwrócić (pokłon za układ par dla Jerzego Kanclerza), czym zapewniła sobie awans oraz Derby Pomorza w sezonie 2020. Przy tej okazji znów narzekano, że pewnie dwumecz wydrukowany, że komuś na awansie nie zależało. A może jednak warto się pocieszyć niesamowitą historią i czymś, czego w finale jeszcze nie widzieliśmy? Szedłbym w tę stronę.

Na sam koniec słów kilka o akcji sabotażowej, związanej m.in. z meczem reprezentacji Polski. Panowie Pawliccy i Maciej Janowski powinni zrozumieć jedną rzecz. Promotorzy takich zawodów robią bardzo wiele, by zainteresować nimi nie tylko kibiców żużla. Chcemy żeby dyscyplina pozyskiwała nowych zwolenników, ale niektórzy zawodnicy najzwyczajniej w świecie robią wszystko, aby rzucać kłody pod nogi. Skoro czołowi reprezentanci sami nie chcą pojechać w meczu towarzyskim, bo to nie liga, bo nie ma dużych pieniędzy, bo już myślami na wakacjach – to jak mamy wytłumaczyć przeciętnemu Kowalskiemu, że to poważna sprawa? No co zrobisz, nic nie zrobisz. Warto to wziąć pod uwagę.

2019 rok był rokiem wzruszeń, frustracji i obserwowania na żywo historii. Ponad 30 zawodów na stadionach to dobra liczba. Chciałoby się więcej, ale zwyczajnie czas nie jest z gumy. Za błędy przepraszam, co złego to nie ja. Do usłyszenia i przeczytania już niebawem!

KONRAD MARZEC

One Thought on Zmarzlik, degrengolada Aniołów i nudny Morris. Tak widziałem rok 2019
    Viktor
    31 Dec 2019
     3:17pm

    „Wspomnę tylko o hejcie. To jak bardzo to zjawisko uderza obecnie w młodych chłopaków (przykładami Karczmarz, Gruchalski, Kopeć-Sobczyński) jest zatrważające. To są ludzie, którzy takie wiadomości czytają. Żużlowcy nie są ludźmi z innej planety, jak chociażby bardzo znani piłkarze, którzy po prostu takie teksty olewają. Mało nam tragedii w świecie żużla? Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba, która to przeczyta, zmieni swoje nastawienie.”
    (…)
    Nie potrzeba nam kolejnych tragedii młodych sportowców.Popieram to przesłanie autora o hejcie. Te internetowe jaśnie rzekomych rzeczoznawców wypociny w coraz większy utwierdzeniu że są one oderwane od rzeczywistości oraz od ludzkiego rozumu. Bo gdyby głupota była gołębica latała by nie ustanie
    – To bardzo często – i mówię to z przykrością – internet to wirtualna kloaka, gdzie bardzo różni ludzie, którzy z wielu powodów nie potrafią się wyjęzyczyć publicznie, albo nie są wysłuchiwani, zapisują swoje złote myśli. Zwykle nie są one złote, najczęściej zresztą nic nie mają wspólnego z myślą. Frustracje, agresja, inwektywy, poczucie humoru na poziomie rynsztoku. Powiem więcej rzekomo ukryty za monitorem uważa ,że jest anonimowy nic bardziej mylnego. Jego biegłość biegania palców po klawiaturze nie jest w pełni z synchronizowana z włączeniem umysłu. Potrzeba nam mądrych moderatorów oraz odpowiedzialnej ich pracy na forach internetowych.

Skomentuj

One Thought on Zmarzlik, degrengolada Aniołów i nudny Morris. Tak widziałem rok 2019
    Viktor
    31 Dec 2019
     3:17pm

    „Wspomnę tylko o hejcie. To jak bardzo to zjawisko uderza obecnie w młodych chłopaków (przykładami Karczmarz, Gruchalski, Kopeć-Sobczyński) jest zatrważające. To są ludzie, którzy takie wiadomości czytają. Żużlowcy nie są ludźmi z innej planety, jak chociażby bardzo znani piłkarze, którzy po prostu takie teksty olewają. Mało nam tragedii w świecie żużla? Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba, która to przeczyta, zmieni swoje nastawienie.”
    (…)
    Nie potrzeba nam kolejnych tragedii młodych sportowców.Popieram to przesłanie autora o hejcie. Te internetowe jaśnie rzekomych rzeczoznawców wypociny w coraz większy utwierdzeniu że są one oderwane od rzeczywistości oraz od ludzkiego rozumu. Bo gdyby głupota była gołębica latała by nie ustanie
    – To bardzo często – i mówię to z przykrością – internet to wirtualna kloaka, gdzie bardzo różni ludzie, którzy z wielu powodów nie potrafią się wyjęzyczyć publicznie, albo nie są wysłuchiwani, zapisują swoje złote myśli. Zwykle nie są one złote, najczęściej zresztą nic nie mają wspólnego z myślą. Frustracje, agresja, inwektywy, poczucie humoru na poziomie rynsztoku. Powiem więcej rzekomo ukryty za monitorem uważa ,że jest anonimowy nic bardziej mylnego. Jego biegłość biegania palców po klawiaturze nie jest w pełni z synchronizowana z włączeniem umysłu. Potrzeba nam mądrych moderatorów oraz odpowiedzialnej ich pracy na forach internetowych.

Skomentuj