Dla kibiców czarnego sportu powoli nadchodzi czas przerwy od ligowego ścigania. Mamy chwilę na wspomnienia i podsumowania. O minionym sezonie opowiedział nam Jacek Ziółkowski, menedżer Speed Car Motoru Lublin.
Jak ocenia Pan miniony sezon w wykonaniu drużyny? Wierzył Pan w taki sukces?
Jakbym nie wierzył, to bym się nie podjął tego zadania. Oczywiście, że wierzyłem i powiedziałem kibicom już na pierwszym spotkaniu, że obiecuję, iż obronimy Ekstraligę dla Lublina. I dotrzymałem słowa, chociaż zadanie wydawało się diabelsko trudne. Niektórzy nawet uważali, że niewykonalne, ale ja naprawdę wierzyłem w tych zawodników, zwłaszcza, nie ukrywam, w Mikkela Michelsena. Spełnił moje oczekiwania, pojechał doskonały sezon, chyba najlepszy w swojej karierze. Na pewno też najlepszy sezon w swojej karierze pojechał Paweł Miesiąc. Do tego od szóstej kolejki doszedł Grisza. Juniorzy nie zawiedli – w wielu meczach robili dużo punktów i udało się powygrywać kilka meczów. Decydujący w moim odczuciu był dwumecz z drużyną toruńską. I tak jak niektórzy po meczu w Lublinie twierdzili, że ta zaliczka jest za mała, a ja im wszystkim powtarzałem, że my z Toruniem już wygraliśmy, a Toruń z nami jeszcze nie. Powtórzyliśmy zwycięstwo w Toruniu w jeszcze większych rozmiarach niż w Lublinie i to właściwie rozwiązało sprawę. Potem była już tylko jazda z nadzieją na to, żeby wyjść z tego miejsca barażowego. Wiedzieliśmy, że do tego potrzebne jest zwycięstwo z bonusem z gorzowską Stalą i tak się stało.
Czy w ciągu sezonu miał Pan chwile niepewności, zwątpienia w realizację przedsezonowego celu?
Taki stres miałem po meczu z Wrocławiem w Lublinie. Wygraliśmy u siebie z Toruniem, rozegraliśmy bardzo dobre zawody we Wrocławiu, zdobywając 43 punkty i potem mieliśmy rewanż ze Spartą u nas. I tu nastąpiło takie déjà vu tego, co było w pierwszym meczu z Grudziądzem, tylko tam w odwrotną stronę. W meczu z Grudziądzem my straciliśmy lidera w pierwszej kolejce startów i wydawało się, że Grudziądz nas rozgromi, a jednak to my wygraliśmy i to dość zdecydowanie. Tutaj w pierwszym biegu Tai Woffinden wypadł z gry i wydawało się, że będziemy mieli z górki. Skoro we Wrocławiu, gdy jechał Tai, zrobiliśmy 43 punkty, to wydawało się, że u siebie bez niego wygramy, a skończyło się zdecydowanym zwycięstwem gości. Wtedy po kilkunastu minutach od zakończenia meczu powiedziałem sobie – spokojnie, odbijemy sobie to w Toruniu. I tak się stało.
Jakie jest Pana najmilsze wspomnienie z minionego sezonu?
Cały sezon był dla mnie fajny, ale wygrana w Toruniu była taką wisienką na torcie. Wygrałem w swoim życiu kilka meczów na wyjeździe ze swoimi drużynami, ale rzeczywiście ten mecz był wyjątkowy. Wygrany bardzo zdecydowanie. W tym meczu wszyscy pojechali bardzo dobrze, nikt nie zawiódł.
Jak układała się Panu współpraca z Maciejem Kuciapą? Czy w przyszłym sezonie również będziecie prowadzić drużynę Speed Car Motoru Lublin?
Nie wiem jeszcze jakie są plany i zamierzenia klubu. Zdecydowałem się na współpracę z drużyną Speed Car Motoru Lublin w poprzednim sezonie właśnie ze względu na Maćka. Znaliśmy się z czasów mojej pracy w Rzeszowie i wiedziałem, że to chłopak bardzo poważny i że powinno się z nim dobrze pracować. I to wszystko potwierdziło się w trakcie sezonu. Przygotowanie toru, treningi – za to odpowiedzialny był Maciej i ja się w to nie wtrącałem. Wspólnie ustalaliśmy skład drużyny. W trakcie zawodów razem podejmowaliśmy decyzje.
Jeśli pozostałby Pan w Motorze na kolejny sezon – jaki byłby Pana wymarzony transfer?
Ja nie wiem czy w ogóle wolno o tym mówić przez te regulaminy (śmiech). Najlepiej gdyby w Lublinie jeździł najlepszy zawodnik świata, co wcale nie oznacza, że się o niego staramy. Kwestie transferów i polityki kadrowej prowadzi zarząd klubu. Kuba (Kępa) z Piotrem (Więckowskim) tak dobrze ustalali te składy rok, dwa i trzy lata temu, że w kolejnym roku też pewnie nie zawiodą.
Dla zawodników koniec sezonu oznacza czas na odpoczynek i wakacje. A co Pan robi w czasie przerwy od żużlowego ścigania?
Na co dzień pracuję w hurtowni chemii przemysłowej w Lublinie. W klubie pomagam na tyle, na ile mogę. Muszę brać trochę urlopu jak są mecze – w tym roku sporo wypadło w piątki. W wolnym czasie trochę czytam. Jeśli mam dłuższą chwilę wolnego, jak w tym roku w lipcu, staram się wyjechać tam, gdzie jest ciepło i gdzie jest woda, żeby popływać.
ROZMAWIAŁA KAMILA JANKOWSKA
Żużel. Koziołki odarły Stal ze złudzeń! Holder show w Lublinie! (RELACJA)
Żużel. Specjalna atrakcja teamu BOLL przed SGP w Warszawie! W planach m. in. spotkanie z zawodnikami!
Żużel. Apator gromi osłabione Byki! Ściganie wróciło na Motoarenę (RELACJA)
Żużel. Groźnie wyglądający upadek Lebiediewa! Piękna postawa rywali
Żużel. Sobotnie ściganie odwołane także w KLŻ! Jest decyzja
Żużel. Świetne wieści dla ostrowian! Czugunow błyskawicznie wraca na tor