Eltrox Włókniarz Częstochowa. Foto: Stal Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Cztery majestatyczne, uformowane z karraryjskiego, przetkanego grafitowymi żyłkami, śnieżnobiałego marmuru kolumny wznoszą się pośrodku sali. Ich głowice, łącząc socrealizm ze wspaniałym porządkiem korynckim, składają się z misternie wyrzeźbionych ludzików na motocyklach, pędzących w nieznanym celu pośród liści akantu. Wąskie światło skacze poziomo spomiędzy niechlujnie zaciągniętych rolet. Złote refleksy, podkreślają gwiezdny pył kurzu unoszącego się z tęskniących za ścierką setek książek, poukładanych na regałach otaczających owalny gabinet. Lśniący, ciężki, okrągły, hebanowy stół, otacza kwartet wznoszących się pośrodku sali, alabastrowych obelisków. Omiatane przez skrawki światła odciski palców, pozostawione tu i ówdzie przez nieuważnie przygotowujących Spotkanie Komisji paziów. Potężny zegar z kukułką dominujący jedną ze ścian wybija sześć razy. Z ostatecznej ciszy otulającej pomieszczenie wyłaniać się zaczyna, niczym pociąg z tunelu, regularny rytm wypolerowanych, skórzanych kroków. Po chwili w zaawansowanym zamku grzechocze klucz, a do komnaty wtłacza się cielesność Sędziów, ciągnąc za sobą warkocz konkurujących ze sobą, ekskluzywnych zapachów. W milczeniu dosiadane są zwaliste krzesła o wysokich oparciach obitych mięciutkim aksamitem. Moszczą się wygodnie, jak koty. Ktoś chrząka, ktoś parska, inny pokasłuje. Drobinki kurzu wirują w wariackim szale pod wpływem nowych doznań. Nadchodzi czas sądu. Czas sądu nad Lwami. Sądu nad Włókniarzem Częstochowa. Sądu nad Michałem Świącikiem. Sądu nad Markiem Cieślakiem. Czas ucięcia zbyt długich pazurów.

Tak sobie to wyobrażam tę wzniosłą scenę, która rozegra się jutrzejszego wieczora. Od piątku oglądamy w Ekstralidze dobry kabaret. Nie ma co hamować się z mocą słów. Kabaret, jaja, popelina, żarty, kpina. I to w Ekstralidze, w elicie elit. Jeszcze niedawno zmuszony byłem pisać o żużlowym kwaczu z udziałem debiutującej w Poznaniu drużyny Wolfe Wittstock, ale to była druga liga i pierwszy mecz gości z Niemiec – no cóż, wydarzyło się. Śmiech na sali, klapa, szajs. Katastrofa, patologia i dramat. To mogę napisać jako miłośnik dyscypliny, jako abonent NC+, jako przeciętny śmiertelnik pragnący nieszczególnie skomplikowanej rozrywki w postaci czterech dzikusów ścigających się w kółko na motorach bez hamulców. Jako członek środowiska mam prawo być potężnie rozżalony i rozczarowany, że takie śmiechy mają jeszcze przy obecnej organizacji ligi miejsce. Wszak dyscyplina leży, toczona chorobami, w szpitalu. Nie wiadomo, ile jej jeszcze zostało życia. Trzeba budować pozytywny obraz, ale… Ale taki to już żużel, rumuńska formuła jeden, która wciąż zaskakuje wystrzałami antylogicznych wydarzeń i ciągów przyczynowo-skutkowych, szokujących nawet osoby siedzące przy speedwayu całe dorosłe życie.

Dla mnie, częstochowianina, zawodzianina, chłopaka, który jednak troszkę tego czasu przy Olsztyńskiej spędził – piątkowa kompromitacja jest podwójnym dramatem. Mniejsza o ten prawdopodobny walkower. Mniejsza o to, że crescendo sezonu przybiera postać skandalu z niemilknącym echem. A przypomnę, że jeszcze dwa miesiące temu pisano „częstochowski walec”. Już mniejsza o to piąte miejsce, o to niezadowolenie, o poczucie bycia Grudziądzem. To tak naprawdę nie miałoby wielkiego znaczenia – póki jest w Częstochowie hype na żużel, póty Włókniarz będzie sobie w Ekstralidze radził. Jak nie teraz, to za rok.

Jednak piątkowa akcja uderzyła jak promieniowanie z bloku nr 4. Przenika całe środowisko, przenika ciała, umysły i dusze kibiców, sponsorów, mechaników, zawodników, prezesa, trenera, toromistrzów, zarządu. Zwykłych częstochowian, którzy na co dzień średnio interesują się żużlem. To wstyd nie tylko dla klubu, ale i dla upadającego miasta. Częstochowa – nie zrealizowawszy uprzednio przez koronawirus dorocznego targetu pielgrzymkowego – doznała kolejnej w sierpniu, dotkliwej porażki. Promocja miasta przez sport, tak. Przykro jest na to patrzeć. Oczy puchną w mieszaninie żalu i śmiechu, gdy popatrzymy na obrazy przedstawiające równe grządki ciastoliny uformowanej przez walec. Rak ucha rozkwita, gdy słyszy pokrętne tłumaczenia prezesa, jego smutny acz nie do końca skruszony głos. Rak drugiego ucha wtóruje mu, karmiąc się wściekłą, dziabniętą emanacją Marka Cieślaka oglądającego finał Ligi Mistrzów. Mózg boli, gdy czyta się elaboraty na fejsbuku, czy to w wykonaniu prezesa, czy pani dyrektor czy czujących potrzebę uzewnętrznienia się fanów, którym wsadzono w serce sztylet odsyłając do domu spod bram ukochanej areny. Krwawi serce, gdy widzę, jak jedni moi znajomi wyzywają drugich, kłócąc się, czy murem za prezesem, czy prezesa zwolnić i ceremonialnie spalić. Antagonizacja kibiców Włókniarza postępuje. Może nie w tempie tej politycznej – dzielącej Polaków na dwie kategorie – lecz z każdym kolejnym sezonem rośnie, a piątkowa profanacja tylko przyspieszyła ten proces. I to jeszcze nie koniec. Wszak minęły dopiero dwa akty, przed nami kolejne dwa. To wszystko jest straszne, niegodne i absurdalnie nieprofesjonalne. Ale jest i jakoś do tego doszło.

Gdy w 2015 roku wróciłem po nieudanych studiach na stadion, panował tam zupełnie inny klimat. Garstka juniorów, kiepy na warsztatowym linoleum, brak ligi, nędza i bieda. Silniki od Flemminga Andzi i Jacka Wąsa. Pachniało drugą ligą. Brakowało szczekającego psa, okradania polewaczki z ropy i mycia motorów szlaufem. Ale było śmiesznie, przaśnie, swojsko. Z czasem nadeszły drobne zmiany, a pod wodzą Michała Świącika klub wystartował w liczącej dziesięć zespołów pierwszej lidze. Pamiętam momenty fajnej koncepcji na tę drużynę. W wyjazdowym meczu z Kolejarzem Rawicz do składu desygnowano aż pięciu wychowanków Włókniarza. Byli to: Ułamek, Borowicz, Czaja, Polis i Łęgowik. To jedyny raz, gdy ta piątka wystąpiła razem, a model nie przyjął się. Dziś trzech z nich odwiesiło już kevlar na kołek. Włókniarz zajął wtedy trzecie miejsce, a kontynuacja naturalnego toru odbudowywania częstochowskiego klubu została zaburzona.

W wyniku niezrozumiałej przez mnie do końca decyzji władz polskiego żużla (drugi rok z rzędu Łotysze z Daugavpils wygrali ligę i odmówiono im praw do startów w Ekstralidze) Włókniarz dostał zaproszenie do elity. Lwy skrzętnie z tego skorzystały, a Michał Świącik w ciągu krótkiej prezesury doprowadził szybko Włókniarz na utracone w wyniku bankructwa poprzedniej spółki miejsce. Telewizja, zawodnicy z Grand Prix, powrót do walki o najwyższe cele sprowadziły na stadion tłumy. Klecony trochę z „resztek” skład – jak się okazało – bez większego problemu utrzymał się w lidze, pokonując zdziesiątkowany kontuzjami Toruń i Rybnik, pozbawiony Griszy i odebranych za meldonium punktów.

W Częstochowie wciąż rosła moda na żużel. Do klubu przyszedł Marek Cieślak, dodając mu ogromnego splendoru. Pojawiła się klubowa telewizja, sklepik z gadżetami, a Leon Madsen wyrósł na wielbionego bohatera i prawdziwego samca alfa w biało-zielonym stadzie. W klubie zatrudniono nowe osoby, utworzono nowe stanowiska. Reaktywowano minitor i szkółkę, a sponsorzy walą nawet z sąsiednich powiatów. Trzeba oddać cesarzowi co cesarskie, pod władzą prezesa Włókniarz stanął na nogach i utrzymał się w pionie. Na fasadzie sukcesu są jednak pęknięcia. Do klubu sprowadzano zawodników i parking, który nie ma wiele wspólnego z Częstochową. Przyszedł wygwizdywany przez kibiców Szczupak. Dołączył kolejny Torunianin – Paweł Przedpełski. Wielu zastanawiało się, jak tu teraz śpiewać „kto nie skacze ten z Torunia” i czy wypada. Zagar, Lindgren, utalentowani juniorzy spoza miasta. W tym samym kilkuletnim okresie odchodzili kolejno Hubert Łęgowik, Oskar Polis, Damian Dróżdż i Michał Gruchalski. Żaden z wychowanków nie dostał szansy by zaistnieć w seniorskim żużlu. W parkingu mechanicy z Ostrowa, Anglii, cholera wie skąd jeszcze. Podkarpacki kierownik drużyny. Rune Holta jako najbardziej częstochowski rajder. Piknikowa atmosfera i gwizdanie na swoich. Mimo zapełnionych trybun brak „tego czegoś”, czego człowiek doświadcza choćby na Falubazie.

Na dokładkę junior o tym samym nazwisku, co prezes. Dyrektor klubu będąca jego siostrą. Jej mąż, sprawujący pieczę nad klubowym warsztatem. Nie mówię, że te osoby się nie nadają. Ale w Polsce tak trudno żyć i zrobić karierę, że wszelki nepotyzm kłuje nas w oczy, wzmaga zazdrość i nienawiść. Zwłaszcza, gdy połączymy powyższe fakty ze sporą ilością miejsc reklamowych na stadionie, zajętych przez nie tak wcale dużą firmę komputerową sternika klubu. Pragnienie szybkiego sukcesu, wybudowania spiżowego pomniku doprowadziło zarząd Włókniarza do miejsca, w którym jest on teraz. Do wyczekiwania w kajdanach na werdykt ligowych jurystów. Do autodymisji dokonanej przez Narodowego. Do friendly fire, ostrzału wewnątrz klubu. Do wzajemnego obrzucania się błotem. Wyszarpywania sobie zasług i win niczym padlinożercy nad skąpym łupem. Dotyczy to i Narodowego i prezesa o zbyt apodyktycznych zapędach. To wszystko niewygodna prawda, ale prawda. I w imię czego to było, w imię walki o nierealne (Włókniarz „na teraz” nie jest ani trochę mistrzowską drużyną) w tym sezonie złoto?

Gwarantem sukcesu przestał być już także Marek Cieślak. Być może jego formuła w Włókniarzu zwyczajnie nie pasuje. Nie jest tym, czym docelowo ma się stać klub o biało-zielonych barwach. Nie stanowi recepty na sukces. Narodowy największe triumfy ma już za sobą, a jego ostatnie przygody trenerskie nie kończyły się najlepiej. Wszak drugi raz w ciągu pięciu lat odchodzi z klubu w atmosferze skandalu, złości i wzajemnych oskarżeń. Cieślak jednak, to legenda Włókniarza. Zdobywca tytułu jako zawodnik w 1974 i trener w 1996 roku. Absolutny autorytet, osoba o ogromnej renomie i wiedzy. Nie można pluć mu w twarz. Nawet, jeśli zarząd nie jest zadowolony, nie lekceważy się kogoś takiego, odbierając mu jawnie kompetencje i deprecjonując w mediach społecznościowych zasługi. To jest karygodne i absurdalne. Jak wspomniałem wcześniej – osoba Marka Cieślaka dodaje splendoru całemu klubowi. Czy Marek Cieślak, w wieku 70 lat nie cieszył się z możliwości pracy w ukochanym domu? Na pewno się cieszył, a zmuszając do rezygnacji wyrwano mu serce. Zawsze jest inna droga. Zawsze można było to rozwiązać inaczej. Zaproponować rolę doradcy, dyrektora, czy szefa pionu młodzieżowego. Korzystać z doświadczenia Narodowego i grać na rynku transferowym respektem, który budzi jego postać. Niestety – stało się, jak się stało, a do miasta świętej wieży zawita niebawem nowy szkoleniowiec.

Gdzie jesteśmy? Tak naprawdę nigdzie. Prezes, który dotychczas wydawał się w social mediach być zainspirowany słowami exegi monumentum aere perennius, obecnie rzeźbi w głowie swą prywatną pietę. Po początkowych kłamstwach przyznał się do nieautoryzowanego dosypania glinki (ponoć aż 25 ton!) na dzień przed zapowiadanymi w każdym możliwym radiu „burzami i nawałnicami na południu oraz zachodzie Polski”. Pion zarządzający Włókniarzem oczernia także trenera Cieślaka, starając się zbudować przekaz, w którym jest on kapitanem-tchórzem uciekającym z tonącego okrętu. Obaj panowie zdążyli zdobyć już swoich zatwardziałych internetowych fanatyków, a wojna w klubie przeniosła się do mediów. Kibice wyzywają się wzajemnie, walcząc nad truchłem piątkowego meczu jak obozujące w Cirith Ungol szczepy orków nad sparaliżowanym przez jad pajęczycy Frodem. Sponsorzy muszą być zachwyceni. Zbudowani. Kontenci z pozytywnego wizerunku klubu. Na pewno nie żałują, że weszli w ten projekt i wyłożyli kasę. A to nie koniec.

Płaczący prezes, urażony autorytet, toromistrze, Rune Holta, zawodnicy, zarząd, ochroniarze, osoby funkcyjne. Monitoring zamontowany choćby na wieżyczce. Wszystkie te oczy były świadkiem tego, co się przy Olsztyńskiej wydarzyło. Mimo to, nad aferą zawisł ostry cień niejasności, gdyż nikt nie chcę być transparentnym i ujawnić absolutnej prawdy. Nie dowiemy się jej zapewne nigdy, ale wina – jak to zwykle bywa – nie leży w stu procentach po jednej stronie.

Sprawa śmierdzi walkowerem. Tyle się mówiło o pobłażaniu klubom, o wszelkiego rodzaju kombinacjach, że Włókniarz musi zostać ukarany. Nielegalne dosypanie materiału i bezowocne przygotowanie toru podczas trzech dni upałów, to jak odciski palców znalezione na miejscu zbrodni. Stawiam na walkower i kary finansowe. Pieniążki z miasta oraz z kont lokalnych dobroczyńców pójdą na opłacenie błędów i megalomanii władz klubu. Gdy, patrząc pesymistycznie, zsumujemy regulaminowe kary, kwota może dojść i do miliona złotych. Zapewne będzie mniej, jednak to potężny cios. Jeśli dodać zawieszenie toru, kompletny brak motywacji, ewentualne ujemne punkty (z Toruniem tak było) konflikty, nowego trenera, niedobór tożsamości, egoizm liderów, rozczarowanie sponsorów, pustki w miejskiej kasie i ogromne, niepoliczalne straty wizerunkowe, widzimy pełny obraz DRAMATU, który rozgrywa się od piątku w częstochowskim światku żużlowym. Dramatu, którego końca nie widać. Echo afery dudnić będzie spokojnie co najmniej do rozpoczęcia przyszłego sezonu. Jeśli zawieszone zostaną również osoby funkcyjne – Włókniarz będzie miał dodatkowy kłopot. Setki osób piszą o dymisji Michała Świącika. W tę jednak nie wierzę, nie ten człowiek. Chyba, że pojawi się potężny filantrop z grubym portfelem i połknie klub niczym półmisek gorących owoców morza. Może ster powinien objąć któryś z byłych zawodników, zajmujących się obecnie biznesem. Adam Pietraszko? Artur Czaja? Z zewnątrz wydaje się jednak, że struktury klubu są zbyt mocno zasklepione, by mogło je ruszyć nawet takie silne trzęsienie ziemi, jak to obecne.

Quo vadis Włókniarzu? Quo vadis, królu sawanny? Władco afrykańskich równin przepotężny, groźny, wiecznie głodny? Dokąd zmierzasz Michale Świąciku, samcu budujący na stepie monument z piasku? Gdzie udałeś się, o wielki trenerze, gdzie Twe olbrzymie uznanie i gloria, co kroczy przed nazwiskiem? Dlaczego nie przyniosłeś nam wiktorii, dlaczego smakujemy popiół klęski? Gdzie zmierzasz, nasz ukochany klubie? Czemuż, ach czemuż, sami sprowadziliśmy na siebie zgubę?

Zaprezentowałem temat najbardziej sprawiedliwie i obszernie, jak umiałem. Bądźcie srodzy, Sędziowie. Nadstawiamy pleców, nie zasłużyliśmy na żaden inny los.

DAMIAN KLOS

14 komentarzy on Zgromadził się Sąd nad władcą sawanny. Quo vadis, Włókniarzu?
    KubaUL
    25 Aug 2020
     10:34am

    Kwieciście, ale i z sensem. Nie dość, że codziennym życiem targa chiński wirus, to jeszcze w tym trudnym czasie żużel dostał ostro po łapach. Nie mówię, że tylko Włókniarz, ale cała liga. Bo smród, jak to ma w naturze, rozejdzie się wszędzie dookoła i skazi i tak już wątły obraz „najlepszej, najszybszej itd, itp”. Częstochowskie wydarzenia jako żywo przypominają mi walkę dwóch kogucików, jeden młodszy z szalonymi aspiracjami, drugi starszy z tytułami – wystarczyła iskra i wszystko pierdyknęło jak w 1986 roku za naszą wschodnią granicą. Konsekwencje wiadomo trzeba ponieść, ale najbardziej przy tym wszystkim faktycznie żal zwykłych kibiców. Oby ten smród uciekł z naszego ligowego podwórka czym prędzej, szkoda dokładać kolejnej maski na twarz i dusić się w swoim smutku i żalu.

    Laura
    25 Aug 2020
     11:18am

    „Te piąte miejsce”? Oj panie redaktorze; mniej kwiecistego stylu, a więcej poprawności językowej. TO piąte miejsce.

    R2R
    25 Aug 2020
     11:24am

    Patrząc na całą rzecz z boku, myślę że mniej więcej wyczuwam przebieg wypadków.
    Świącik bardzo się napalił na – jak to ujął w ostatnim czasie kilkanaście razy – 'stary częstochowski tor’ i za wszelką cenę chciał taki tor wyegzekwować od Cieślaka. Cieślak natomiast próbował, próbował i wychodziły mu różnorakie nawierzchnie, ale nigdy taka z jakiej jeszcze nie dawno Częstochowa slynęła – gdzie było mnóstwo walki, najczęściej rozstrzyganej na korzyść miejscowych. Desperacja Świącika w dążeniu do tego 'starego częstochowskiego toru’, sięgnęła zenitu i prawdopodobnie uznał, że jeśli nie jest go w stanie zrobić rękoma Cieślaka, to zrobi to z inną ekipą i za wszelką cenę. Dosypał wbrew przepisom mączki na tor i pewnie coś by mu tam z tego wyszło, może niewiele więcej niż to co Cieślakowi, ale w międzyczasie we Wtorek przywaliło ostro deszczem i cały misterny plan poszedł w gwizdek. Cieślak, zważywszy na autorytet a także wiek, poczuł się strasznie urażony i na to wszystko powiedział:adieu!

    Jestem w stanie zrozumieć jednego i drugiego. Prezes chciał widowisk, poprawy sytuacji w tabeli i nadął się na realizację tego planu, a Cieślak poczuł się jak patyk od kaszanki, któremu ktoś wyłazi w kompetencje, więc się zwinął. Tym bardziej, że jakoś nie pachniało na koniec sezonu we Włókniarzu spektakularnym wynikiem.

    Jeden i drugi swoje racje mają, ale można to było załatwić jakoś ciszej i po ludzku. Tymczasem wyszło tak, jak w małżeństwie, które wszyscy z zewnątrz uważają za całkiem udane, nie wiedząc że w środku aż bulgocze. W tym wypadku akurat się skumulowało i wybuchło, opryskując przy tym sraczką wszystko do okoła.

    Kara pewnie będzie, bo musi być, ale ciekawe jaki ruch w okresie transferowym wykonają teraz Leony i Fredki. Czy zostaną w klubie już bez Cieślaka na pokładzie? Jeśli nastąpi rozbiór, to może zapowiadać kolejną destabilizację w klubie, który w ostatnich latach zdawał się odzyskiwać grunt pod nogami.

    Buchachacha
    25 Aug 2020
     11:39am

    Na temat Świącików świetnie wypowiedział się Prezes Witkowski – „….potrzebujemy dzisiaj fachowców toromistrzów, którzy zbudują nam tory chociażby na Stadionie Narodowym czy na Stadionie Śląskim”.
    Amen.

    bartoż ćwiącik
    25 Aug 2020
     12:33pm

    jestem najlepszym żużlowcem w historii włukniarza, to że tata załatwił mi miejsce w składzie bez wyników nie ma ŻADNEGO znaczenia! jestem jego synem więc mi się należało a moja siostra jest dyrektorem kluba i zarabia kilka tyś zł miesięcznie i co w tym złego przecież miasto daje na kluba co roku 3mln zł? poza tym skonczyłem karierę bo remont silnika kosztuje 5 tys zł i trzeba go robić co 25 biegów, a zębatka kosztuje 500-600 zł, to są drogie rzeczy.

      R2R
      25 Aug 2020
       1:42pm

      Mogłeś spróbować jako gość w Rawiczu. Może Smektała z Balińskim daliby Ci jakieś zużyte części, żeby było Ci łatwiej. Jakiś spruty kewlar, czy krzywkę do motoru. Zawsze to jakiś start…

    czewa94
    25 Aug 2020
     1:37pm

    Ogólnie prawda z pewnymi zastrzeżeniami. Atmosfera na trybunach? Szczerze mówiąc Panie Damianie, nie wiem o co Panu chodziło, bo odkąd Włókniarz się reaktywował było naprawdę dobrze. Zdarzyło mi się też być na Falubazie i nie zauważyłem, żeby tam było jakoś lepiej [z szacunkiem dla kibiców z Zielonej i z pozdrowieniami]. A teraz rzeczy ważniejsze: Świącikowi bezwzględnie należy się szacunek za to, że podniósł klub i prowadził go w sposób profesjonalny, no… do wiadomych wypadków. Widać było, że mu naprawdę zależy na klubie i świadczy o tym np. renowacja minitoru i większe postawienie na szkoleniu młodych. Wychowankami jeździć nie mogliśmy, jeśli nasze ambicje sięgały wyżej niż próba utrzymania w I lidze. Paradoksalnie ostatnia sprawa z torem, też raczej pokazuje, że Świącik chciał dobrze, jednak wyszło jak wyszło. Prawdą jest, że sposób rozstania się z Cieślakiem nie był taki jaki powinien być. Rzeczywiście powinien zostać przy klubie w jakiejś roli nawet niekoniecznie pierwszego trenera. Prawda, serce boli jak się patrzy na to co się stało i prawda, że straty wizerunku, który był budowany przez ostatnie cztery lata wydają się niepowetowane. Boję się tego co będzie w przyszłym sezonie.

    Andy59
    25 Aug 2020
     2:24pm

    Współczuję kibicom takiego satrapy. Pozbycie się go to jedyna droga na odnowę nawet przez kilka lat średniactwa.

    simon68
    25 Aug 2020
     5:01pm

    Panie Damianie gratuluje ! Swietnie napisane , oby tak dalej i nie tylko o Czewie :} Jest jeszcze wiele takich tematow co noz w kieszeni otwieraja :} Pozdrawiam hejter z LUBLINA :}

    GLADIATOR
    25 Aug 2020
     8:08pm

    Dobry tekst nic dodać nic ująć. Włókniarz to prywatny folwark. Ewenementem jest jak wielu kibiców z Częstochowy jest po piątkowej tragedi tak zażenowana i zawstydzona, że obiektywnie domaga się sprawiedliwej kary walkoweru dla swojego klubu. Jeśli jej nie będzie to w tym sporcie nie ma już żadnych zasad i obowiązujących regulaminów. Napluliście ludziom w twarz, a teraz dziwiecie się, że jesteśmy wściekli na rodzinę zarządzającą klubem, który jest tak bliski tylu ludziom. Promocja naszego miasta, sponsorów na najniższym poziomie. Całą zimę będziemy po tym jeszcze leczyć kaca. Nawet jeśli nie będzie walkowera to po takim czymś mentalnie na play-off nie ma szans. Imprezka zdechła.

    Leo
    26 Aug 2020
     12:32am

    Co to za wodolejstwo. Zero treści, a sens można było zawrzeć w 2 zdaniach. Nawet nie doczytałem do końca bo sparaliżowany zostałem brakiem inteligencji tego autora. HGW o co mu chodziło. Żenada

    smok
    26 Aug 2020
     7:25am

    Czekałem na pański głos w tej sprawie. Włókniarz stracił więcej niż nam wszystkim się wydaje.

Skomentuj

14 komentarzy on Zgromadził się Sąd nad władcą sawanny. Quo vadis, Włókniarzu?
    KubaUL
    25 Aug 2020
     10:34am

    Kwieciście, ale i z sensem. Nie dość, że codziennym życiem targa chiński wirus, to jeszcze w tym trudnym czasie żużel dostał ostro po łapach. Nie mówię, że tylko Włókniarz, ale cała liga. Bo smród, jak to ma w naturze, rozejdzie się wszędzie dookoła i skazi i tak już wątły obraz „najlepszej, najszybszej itd, itp”. Częstochowskie wydarzenia jako żywo przypominają mi walkę dwóch kogucików, jeden młodszy z szalonymi aspiracjami, drugi starszy z tytułami – wystarczyła iskra i wszystko pierdyknęło jak w 1986 roku za naszą wschodnią granicą. Konsekwencje wiadomo trzeba ponieść, ale najbardziej przy tym wszystkim faktycznie żal zwykłych kibiców. Oby ten smród uciekł z naszego ligowego podwórka czym prędzej, szkoda dokładać kolejnej maski na twarz i dusić się w swoim smutku i żalu.

    Laura
    25 Aug 2020
     11:18am

    „Te piąte miejsce”? Oj panie redaktorze; mniej kwiecistego stylu, a więcej poprawności językowej. TO piąte miejsce.

    R2R
    25 Aug 2020
     11:24am

    Patrząc na całą rzecz z boku, myślę że mniej więcej wyczuwam przebieg wypadków.
    Świącik bardzo się napalił na – jak to ujął w ostatnim czasie kilkanaście razy – 'stary częstochowski tor’ i za wszelką cenę chciał taki tor wyegzekwować od Cieślaka. Cieślak natomiast próbował, próbował i wychodziły mu różnorakie nawierzchnie, ale nigdy taka z jakiej jeszcze nie dawno Częstochowa slynęła – gdzie było mnóstwo walki, najczęściej rozstrzyganej na korzyść miejscowych. Desperacja Świącika w dążeniu do tego 'starego częstochowskiego toru’, sięgnęła zenitu i prawdopodobnie uznał, że jeśli nie jest go w stanie zrobić rękoma Cieślaka, to zrobi to z inną ekipą i za wszelką cenę. Dosypał wbrew przepisom mączki na tor i pewnie coś by mu tam z tego wyszło, może niewiele więcej niż to co Cieślakowi, ale w międzyczasie we Wtorek przywaliło ostro deszczem i cały misterny plan poszedł w gwizdek. Cieślak, zważywszy na autorytet a także wiek, poczuł się strasznie urażony i na to wszystko powiedział:adieu!

    Jestem w stanie zrozumieć jednego i drugiego. Prezes chciał widowisk, poprawy sytuacji w tabeli i nadął się na realizację tego planu, a Cieślak poczuł się jak patyk od kaszanki, któremu ktoś wyłazi w kompetencje, więc się zwinął. Tym bardziej, że jakoś nie pachniało na koniec sezonu we Włókniarzu spektakularnym wynikiem.

    Jeden i drugi swoje racje mają, ale można to było załatwić jakoś ciszej i po ludzku. Tymczasem wyszło tak, jak w małżeństwie, które wszyscy z zewnątrz uważają za całkiem udane, nie wiedząc że w środku aż bulgocze. W tym wypadku akurat się skumulowało i wybuchło, opryskując przy tym sraczką wszystko do okoła.

    Kara pewnie będzie, bo musi być, ale ciekawe jaki ruch w okresie transferowym wykonają teraz Leony i Fredki. Czy zostaną w klubie już bez Cieślaka na pokładzie? Jeśli nastąpi rozbiór, to może zapowiadać kolejną destabilizację w klubie, który w ostatnich latach zdawał się odzyskiwać grunt pod nogami.

    Buchachacha
    25 Aug 2020
     11:39am

    Na temat Świącików świetnie wypowiedział się Prezes Witkowski – „….potrzebujemy dzisiaj fachowców toromistrzów, którzy zbudują nam tory chociażby na Stadionie Narodowym czy na Stadionie Śląskim”.
    Amen.

    bartoż ćwiącik
    25 Aug 2020
     12:33pm

    jestem najlepszym żużlowcem w historii włukniarza, to że tata załatwił mi miejsce w składzie bez wyników nie ma ŻADNEGO znaczenia! jestem jego synem więc mi się należało a moja siostra jest dyrektorem kluba i zarabia kilka tyś zł miesięcznie i co w tym złego przecież miasto daje na kluba co roku 3mln zł? poza tym skonczyłem karierę bo remont silnika kosztuje 5 tys zł i trzeba go robić co 25 biegów, a zębatka kosztuje 500-600 zł, to są drogie rzeczy.

      R2R
      25 Aug 2020
       1:42pm

      Mogłeś spróbować jako gość w Rawiczu. Może Smektała z Balińskim daliby Ci jakieś zużyte części, żeby było Ci łatwiej. Jakiś spruty kewlar, czy krzywkę do motoru. Zawsze to jakiś start…

    czewa94
    25 Aug 2020
     1:37pm

    Ogólnie prawda z pewnymi zastrzeżeniami. Atmosfera na trybunach? Szczerze mówiąc Panie Damianie, nie wiem o co Panu chodziło, bo odkąd Włókniarz się reaktywował było naprawdę dobrze. Zdarzyło mi się też być na Falubazie i nie zauważyłem, żeby tam było jakoś lepiej [z szacunkiem dla kibiców z Zielonej i z pozdrowieniami]. A teraz rzeczy ważniejsze: Świącikowi bezwzględnie należy się szacunek za to, że podniósł klub i prowadził go w sposób profesjonalny, no… do wiadomych wypadków. Widać było, że mu naprawdę zależy na klubie i świadczy o tym np. renowacja minitoru i większe postawienie na szkoleniu młodych. Wychowankami jeździć nie mogliśmy, jeśli nasze ambicje sięgały wyżej niż próba utrzymania w I lidze. Paradoksalnie ostatnia sprawa z torem, też raczej pokazuje, że Świącik chciał dobrze, jednak wyszło jak wyszło. Prawdą jest, że sposób rozstania się z Cieślakiem nie był taki jaki powinien być. Rzeczywiście powinien zostać przy klubie w jakiejś roli nawet niekoniecznie pierwszego trenera. Prawda, serce boli jak się patrzy na to co się stało i prawda, że straty wizerunku, który był budowany przez ostatnie cztery lata wydają się niepowetowane. Boję się tego co będzie w przyszłym sezonie.

    Andy59
    25 Aug 2020
     2:24pm

    Współczuję kibicom takiego satrapy. Pozbycie się go to jedyna droga na odnowę nawet przez kilka lat średniactwa.

    simon68
    25 Aug 2020
     5:01pm

    Panie Damianie gratuluje ! Swietnie napisane , oby tak dalej i nie tylko o Czewie :} Jest jeszcze wiele takich tematow co noz w kieszeni otwieraja :} Pozdrawiam hejter z LUBLINA :}

    GLADIATOR
    25 Aug 2020
     8:08pm

    Dobry tekst nic dodać nic ująć. Włókniarz to prywatny folwark. Ewenementem jest jak wielu kibiców z Częstochowy jest po piątkowej tragedi tak zażenowana i zawstydzona, że obiektywnie domaga się sprawiedliwej kary walkoweru dla swojego klubu. Jeśli jej nie będzie to w tym sporcie nie ma już żadnych zasad i obowiązujących regulaminów. Napluliście ludziom w twarz, a teraz dziwiecie się, że jesteśmy wściekli na rodzinę zarządzającą klubem, który jest tak bliski tylu ludziom. Promocja naszego miasta, sponsorów na najniższym poziomie. Całą zimę będziemy po tym jeszcze leczyć kaca. Nawet jeśli nie będzie walkowera to po takim czymś mentalnie na play-off nie ma szans. Imprezka zdechła.

    Leo
    26 Aug 2020
     12:32am

    Co to za wodolejstwo. Zero treści, a sens można było zawrzeć w 2 zdaniach. Nawet nie doczytałem do końca bo sparaliżowany zostałem brakiem inteligencji tego autora. HGW o co mu chodziło. Żenada

    smok
    26 Aug 2020
     7:25am

    Czekałem na pański głos w tej sprawie. Włókniarz stracił więcej niż nam wszystkim się wydaje.

Skomentuj