fot. Facebook Zengi Racing
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Grzegorz Zengota powoli kończy czwarte okrążenie w walce o powrót do sprawności. Dzięki intensywnej rehabilitacji, tak wyczekiwaną przez niego i kibiców szachownicę być może ujrzy już w czerwcu, kiedy planuje wsiąść na motocykl po ponad rocznej przerwie. Jednak zanim to się stanie, będziemy mieli okazję posłuchać głosu Zengiego w czasie transmisji meczów PGE Ekstraligi.

– W tym roku trochę pokomentuję, dopóki nie wyjadę na tor. Rozmawiałem już na ten temat z Marcinem Majewskim. Nie ukrywam, że lubię to robić. Nie szykuję się specjalnie do tego. Wiedzę żużlową, my zawodnicy, mamy we krwi. Fajnie możemy to widzom przekazać – powiedział Grzegorz Zengota w audycji Pięć Jeden, emitowanej na antenie radia Freee.

Zengi poważnie myśli o rozpoczęciu treningów w połowie roku. – Być może będzie mnie czekał jeszcze jeden zabieg lub dwa. Na pewno jeden kosmetyczny, żeby doprowadzić nogę do takiego stanu wizualnego, żebym nie straszył (śmiech) (…) Mój staw skokowy wyglądał tak, jakby wybuchł tam granat. (…) Mam nadzieję, że w czerwcu wsiądę na motocykl. Od razu pewnie do składu nie wrócę, ale liczę, że na play-offy będę gotowy ze zdwojoną siłą – dodał zawodnik Speed Car Motoru Lublin.

Popularny Zengi z ogromną sympatią wspominał również swoje kontakty z Gregiem Hancockiem, który kilka dni temu poinformował, że zawiesza kewlar na kołku. – Greg zawsze był zawodnikiem, którego podglądałem, który mi imponował. Był zawsze uśmiechnięty, chętny do pomocy. Kiedyś zapytałem go, co robi, żeby mieć takie powtarzalne starty i wygrywać z każdego pola, niezależnie od przyczepności. Powiedział mi wtedy, że ważne jest, aby złapać 2-3 oddechy tuż przed startem i się rozluźnić, bo jak jest się spiętym, inaczej reaguje motocykl. Dla mnie była to bardzo istotna rzecz. Greg zawsze wytłumaczył, co jest na rzeczy. Gdy byłem młody, do Nickiego bałem się podejść, żeby nie rzucił we nie zębatką – zażartował zielonogórzanin.

Równie ciepło opowiadał o Andreasie Jonssonie, który żużlową przygodę zakończył rok temu. – Szkoda, że Andreas Jonsson zakończył karierę. Uważam, że nie osiągnął tego, co mógł. Niewielu jest zawodników, którzy mieli takie umiejętności jak on. Dodatkowo to jest osobowość. Jeździłem z nim i w Polsce, i w Szwecji. Pomógł mi, gdy złamałem obojczyk w Szwecji. Podszedł jako pierwszy i powiedział mi o klinice w Goeteborgu. Na drugi dzień już byłem po operacji. Cieszę się, że miałem z nim styczność. Jak zaczynałem karierę, on był na wznoszącej. Podziwiałem go, a potem stał się moim kolegą – dodał Zengi.

Zengota podkreślał również jak ważne z punktu widzenia zawodnika jest zaufanie ze strony zarządu klubu. – Tacy zawodnicy, którym daje się szansę i zaufanie odpłacają ze zdwojoną siłą. Jeśli do klubu przychodzi ktoś, kto nie został przekonany lepszą ofertą finansową, tylko przychodzi z innych pobudek to jego zaangażowanie jest na zupełnie innym poziomie. Wtedy patrzysz na dobro klubu i to, że ktoś ci pomógł, a nie na wysokość faktury, którą wystawiasz po meczu – zakończył zawodnik.

KAMILA JANKOWSKA