Z warsztatu Egona Müllera (3): Tai był najlepszy? Raczej najlepiej przygotowany

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dzień dobry w nowym roku. Jeszcze raz wszystkim, którzy mnie czytają, życzę wszystkiego najlepszego. A powiem Wam, że wiem, iż… wielu czyta. Sporo Polaków żyje w Niemczech, wciąż interesują się żużlem i dostaję takie sygnały: „Egon, fajnie, że piszesz, miło się czyta.” To wszystko bardzo mnie cieszy i tylko zachęca do tego, aby nawijać Wam i nawijać te swoje opowieści. 

Nowy rok się rozpoczął, a tym samym za dwa, trzy miesiące zaczną się pierwsze jazdy zawodników na torze i znów ruszy ta cała nasza żużlowa karuzela. Wkurzam się niepomiernie, gdy spotykam takich, wiecie, telewizyjnych kibiców i dostaję na twarz pytanie – „Egon, kto będzie mistrzem świata w 2019 roku?” Odpowiadam wtedy, że to ja Ciebie najpierw pytam, kto będzie najlepszy. Najczęściej słyszę, że Woffinden, Zmarzlik, Doyle czy Dudek. Pytam wtedy, dlaczego ktoś tak sądzi. Co słyszę? Argument, bo oni są najlepsi. Gówno prawda. 

W 2018 roku Tai okazał się po raz trzeci najlepszym zawodnikiem na świecie z prostej przyczyny. On miał totalnie chłodną głowę, wyznaczony cel i punkt po punkcie z Peterem Adamsem go realizował. W żużlu tak naprawdę nie ma nigdy najlepszych. Są po prostu najlepiej przygotowani pod każdym względem do walki. Do dziś wielu mi ujmuje, że przypadkiem walnąłem tytuł mistrza świata w Norden. Żaden przypadek. Byłem perfekcyjnie przygotowany, znałem tor  i opędzlowałem całe zawody na swoją korzyść. Podobnie zrobił Havelock w 1992 roku we Wrocławiu. Takich przypadków jest zresztą w historii więcej. Po prostu wygrywają Ci, którzy potrafią na chłodno podejść do tematu i realizować punkt po punkcie zadania. Zobaczcie sami, poszukajcie po statystykach i zerknijcie, ilu całkiem dobrych zawodników o znanych nazwiskach jedzie na zasadzie dwa dobre biegi, a później już ups and down. Często nie jest to kwestia sprzętu lecz tego, co zawodnik ma w głowie.

W tym sporcie bez odpowiedniego przygotowania mentalnego i totalnej motywacji sukcesów spektakularnych nie osiągniesz. Rickardsson, Fundin, Mauger czy Wasz Gollob to byli zawodnicy, którzy psychologów czy mentorów żadnych nie potrzebowali. To były wybitne jednostki speedwaya. Zawodnicy, którzy sami dla siebie byli najlepszymi motywatorami. Dziś takich zawodników coraz mniej, bo i czasy inne. Mam wrażenie, że zawodnikom jest łatwiej niż kiedyś pod względem materialnym. Nie muszą być mistrzami, aby żyć na bardzo dobrym poziomie. Dochodzą do pewnego pułapu i tak jakby się zatrzymywali. Nie będę tego robił, choć wiecie, Egona stać na walenie prosto z mostu. Przez ostatnich choćby dziesięć lat przerobiliśmy wielu zawodników, nad którymi się zachwycaliśmy, jakimi to będą mistrzami. Ten to będzie nowy Fundin, a ten Mauger. Skończyło się na „będzie”, bo panom gdzieś zabrakło motywacji. Ktoś mi powie, że Egon pieprzy bzdury, bo jeszcze do sukcesu potrzebny sprzęt. Oczywiście że tak. Możesz jednak mieć super sprzęt, ale gdy nie masz motywacji sam w sobie albo ktoś z boku nie będzie Cię pilnował, jak choćby Adams Woffindena, szanse na sukcesy są znikome. Powiem jeszcze jedno – oglądam kupę zawodów żużlowych, rozmawiam z zawodnikami. Niektórych pytam: „Słuchaj, dlaczego tu i tu nie zaatakowałeś? Byłbyś pierwszy.” Nie raz usłyszałem: „Egon, wolałem jechać z tyłu, dojechać i szczęśliwie wrócić do domu.” No właśnie, do domu. Bo ty masz dom i to taki wyznacznik, że jesteś już ustawiony i wcale nie musisz koniecznie „ orać” do upadłego na torze. Dla mnie to wyznacznik tego, że się spalasz i kończysz, bo już tracisz motywację do tego, aby walczyć. Bo byt materialny masz zapewniony. Oczywiście, absolutnie nie uogólniam, ale często są takie przypadki.  Po prostu chcę Wam uświadomić jedno. Tak samo jak sprzęt, a moim zdaniem i więcej, warta jest motywacja oraz chłodna głowa u zawodnika.

Więc jeśli ktoś mnie pyta: „Egon, kto zostanie mistrzem świata w 2019 roku”, odpowiadam krótko. Dla mnie każdy ma szanse takie same. Tytuł zdobędzie ten, który będzie najbardziej zmotywowany i ten, który w okresie przygotowawczym poświęci ileś godzin, aby popracować nad tym. Do całego cyklu trzeba podejść z chłodną głową, tak jak Tai w 2018 roku. U nas w Niemczech jest takie przysłowie, bardzo, ale to bardzo popularne – wollen heisst können. Czyli „chcieć znaczy móc” i to też trochę temat obrazuje. Bo jeśli chcemy i przygotujemy się perfekcyjnie pod każdym względem do zadania, to cel zawsze osiągniemy, prędzej czy później. 

Wasz Egon