Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Co jest ważne w żużlu? Trzy rzeczy: sukces, sukces i jeszcze raz sukces. To on nas, zawodników, nakręca do działania i starań o dalsze… sukcesy.

Pamiętam, gdy zdobywałem swój pierwszy tytuł mistrza świata na długim torze w Schessel. Co się wtedy działo! Wyobrażacie sobie, że zawody pokazywała niemiecka telewizja ogólnodostępna? W drodze do domu mój mechanik, Lupo, mówił: „Stary, jesteś mistrzem świata. Teraz jesteśmy wielcy.” Ja mu na to: „Lupo, nie pieprz mi tu teraz, bo musimy pracować dalej.”

Jeśli tytuł nam coś dał, to w sensie sportowym, nie marketingowym. U nas króluje fussball, czyli wasza piłka nożna. Przyznam bez bicia, nie wiedziałem, że nagle stanę się popularny. Nie wierzyłem, nie docierało to do mnie. Ale wracam sobie spokojnie do domu, a tam drzwi, do cholery, nie zamykają się przez trzy dni. Listy, odwiedziny, telegramy… Myślę sobie – w końcu, Egon, klawo jak cholera. Chyba faktycznie jesteś mistrzem świata i zaczynają cię dostrzegać.

Sąsiad postawił wtedy pod drzwiami samochód, w którym były bukiety kwiatów i napis: „Witamy Mistrza Świata, Egona Müllera.” Na swój sposób mnie to wzruszyło. Kurczę, nie powiem, trochę to wszystko też schlebiało. Jadę któregoś dnia na pocztę wysłać listy, a tam pan zza okienka: „Witamy, Panie Müller.” Nagle mnie znają. Idziesz kupić bułki do piekarni, a tam to samo, a nawet lepiej: „Witamy Mistrza Świata, Panie Muller, jest Pan wielki. Wszyscy Panu wczoraj przed telewizorami kibicowaliśmy. Gratulujemy.”

Wszędzie, gdzie poszedłem, czapki z głów przede mną. W końcu zrozumiałem i pomyślałem sobie – stary, żużel to nie piłka, ale była transmisja live w telewizji ARD. W dodatku była niedziela, oglądało to ze 30 milionów ludzi i stałeś się rozpoznawalnym psem, jak mawiają w Niemczech. 

Taka jest w sporcie pochodna sukcesu. W którymś momencie, po ciężkiej pracy, pojawia się sukces, a za nim profity. Jako sportowiec stajesz się praktycznie z dnia na dzień mocno rozpoznawalny. Ci, którzy cię nie znali, nagle są twoimi przyjaciółmi. Pokusy też są różnego rodzaju, nie ma co ukrywać. Popularność robi swoje i nie ma zawodnika, który w stu procentach byłby na to obojętny. Ważne jednak, aby być obojętnym choć w połowie. Inaczej szybko można się pogubić i zatracić w tym wszystkim. Powiecie, Egon ma już sklerozę i się powtarza. Powtórzę po raz kolejny. Jest mnóstwo zawodników, którzy w sporcie żużlowym nie osiągnęli tyle, na ile było ich stać, bo się pogubili. Do sukcesu potrzeba też dwóch rzeczy – pokory i odporności na pokusy. Tak naprawdę prawdziwy sportowiec zdąży jeszcze wyrzeczenia nadrobić po zakończeniu kariery. Bo w końcu ile ona trwa? Rzadko dłużej niż do czterdziestki, a to żaden wiek…

Wasz EGON