Podium finału IMŚ z 1973 roku. Od lewej Ivan Mauger, Jerzy Szczakiel, Zenon Plech. Foto: John Somerville Collection
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

– To był zawodnik, z którym fajnie się jeździło. Prawdziwy kumpel. Cóż można powiedzieć… Szkoda, że przedwcześnie umarł – wspomina na naszych łamach Jerzego Szczakiela czterokrotny indywidualny mistrz Polski, Andrzej Wyglenda. Ikony ROW-u Rybnik i Kolejarza Opole wielokrotnie wspólnie reprezentowały Polskę na arenie międzynarodowej, osiągając wiele sukcesów.

To właśnie duet Szczakiel-Wyglenda w 1971 roku zdobył pierwszy złoty medal Mistrzostw Świata Par w historii naszego speedwaya. Czterokrotnego indywidualnego mistrza Polski zapytaliśmy o jego wspomnienia z tamtych zawodów. – Tamte mistrzostwa odbywały się w Rybniku. Byliśmy z Jurkiem umówieni, że on jedzie po zewnętrznej, a ja po wewnętrznej. Powodem takiej decyzji było to, że to on był młodszy, mniej doświadczony, ale rozumieliśmy się na torze – wspomina Wyglenda. Tamto osiągnięcie ma tym większy wymiar, że w kolejnych latach ani w MŚP (a organizowano je w latach 1970-1993), ani w zbliżonym do tych zawodów Speedway of Nations sztuki tej nie powtórzyli żadni polscy żużlowcy.

Rybnicki zawodnik widział również z bliska największe indywidualne sukcesy Szczakiela. W 1971 roku obaj stanęli na podium finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Czapkę Kadyrowa przywdział wówczas Jerzy Gryt, tak jak Wyglenda związany z ROW-em, natomiast Szczakiel zdobył swój jedyny medal w krajowym czempionacie – srebro. Z kolei dwa lata później, kiedy opolanin zdobywał indywidualne mistrzostwo świata, Wyglenda oglądał zawody z parku maszyn jako rezerwowy. – Tamte zawody miały mnóstwo smaczków, ale to już niemal pół wieku. Nie sposób pamiętać wszystkie szczegóły. Mogę powiedzieć, że Jurek był zawodnikiem, z którym fajnie się jeździło. Był prawdziwym kumplem… Szkoda, że przedwcześnie umarł – zakończył legendarny żużlowiec.

JAKUB WYSOCKI