Limitery, miękkie gumy, nitro? To nie są główni rozdający w żużlowej czołówce. Owszem, doraźnie dla konkretnego celu, coś tam, delikatnie mogą takie numery „pomóc” w wyprzedzeniu konkurencji na chwilę. Tu jednak zwykle mleko rozlewa się niemal natychmiast i trzeba znowu kombinować nad nowym „wynalazkiem” poprawiającym prędkość motocykla. Zazwyczaj nie korzystają z tych prostych, żeby nie rzec prostackich, bo łatwych do wykrycia, metod najlepsi. Tacy uczciwi? A skąd. Oni nie muszą, bo pod siodełkiem mają ogiera co się zowie, czystej krwi a nie podrasowanego muła z firmową naklejką „original”. Do czego piję? Ano do tego, że tak naprawdę, od wielu lat, karty w speedwayu rozdają mechanicy – dawniej byli to klubowi majstrzy, dziś dumnie zwani są tunerami.
Wyobraźmy sobie hipotetycznie, że oto nieopierzony kurczak z Zapyziewa nagle namówił sołtysa, proboszcza i radę gminy, a ci zrzucili się na remont nowego silnika u słynnego tunera. Toż to jakby Pana Boga za kostki chwycił. Teraz dopiero będzie śmigał co się zowie. A tymczasem chłopak odbiera podrasowanego rumaka i zamiast w górę, leci lotem koszącym w dół z wynikami na torach. Czyli nie miał talentu, albo nie umie docenić roboty światowej sławy fachowca. A to już niekoniecznie.
Wciąż poruszamy się w sferze wyobraźni. Jestem więc geniuszem tuningu. Mam w stajni dwóch, trzech firmowych jeźdźców czołówki światowej, o których dbam szczególnie, bo to oni naganiają mi kurczaki z Zapyziewa i pozwalają dzięki temu nieźle zarobić. No i nagle przyjeżdża taki właśnie Franek Nieznany z silnikiem, którego osiągi na hamowni zachwycają. Co robię. Otóż owego bajka przeznaczam dla mistrza, zaś młodemu wciskam jeden z trzynastu silników gwiazdy, przypadkiem ten, który akurat na hamowni wypadł, najdelikatniej mówiąc, nie najlepiej. Silniki produkowane w garażu przy domu, robota raczej ręczna, powtarzalność, najoględniej, sporadyczna, zatem nikt się nie połapie. Tak to przecież wygląda w speedwayu.
Młokos przyjeżdża po odbiór dzieła swoich marzeń, potem pakuje w ramę, wsiada i… zdechł pies. Fura nie idzie jak o tym marzył i sobie wcześniej wyobrażał. Nie daj Panie podkusi młodego, albo kogoś z teamu żeby tam w środku pobagrować, rozbierając to arcydzieło – wtedy już po nich, bo nieopatrznie dali tunerowi argument. Ktoś tu przecież grzebał, czego chcecie, nawet nie wiem, ile tu teraz mojej roboty. Mogę coś wam poprawić, ale nie w gratisie. I znowu „zrzutka.pl” w gminie. Jeśli zaś pozostaną powściągliwi i po prostu odważą się zawieźć silnik do reklamacji, to muszą liczyć się z niechęcią sprawcy zamieszania, kilkoma szyderstwami na swój temat i recenzją umiejętności jeździeckich, formułowaną w krótkich, żołnierskich słowach.
Po korektach większej różnicy na korzyść i tak nie uświadczą, bo przecież hamownia wcześniej pokazała prawdę. A jak wiadomo, z g..na bata nie ukręcisz, by pozostać w kręgu przysłów polskich. Zatem młody zmobilizował całą wieś, nawet gminę Zapyziewo, by boleśnie przekonać się, że… no właśnie. O czym? Że nie ma umiejętności na torze? A może bardziej, że nie zna życia i kulisów? On nie jest od tego, żeby ujeżdżać super „bajka”. On ma płacić, a jeśli zdarzy się coś trafionego, o czym małolat nie ma pojęcia, to z powrotem dostanie inny, słaby egzemplarz, tyle że wyposażony w naklejkę „original”, bo ten idealny trafi do naganiacza mamony. Że to tylko fantazje, bo w życiu tak się nie dzieje? Oby…
Patrząc jednak na ostatnie wyczyny Curzytka na Glebie, gdy go szybkie motorki sponiewierały, bądź Bewleya na furach Tajskiego – różne myśli przychodzą człowiekowi do łepetyny. Te opisane powyżej również. Pamiętajcie tylko, że wszelka zbieżność nazwisk i okoliczności z prawdziwymi postaciami lub wydarzeniami jest zupełnie przypadkowa, zaś treść informacji, tfu!, dywagacji, nie stanowi oferty w myśl Ustawy. Poruszaliśmy się wszak w świecie fantazji, czyż nie?
PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI
Jestem wielkim idolem żużlowca Bjuliego i uważam ze to duży talent, który potrafi jeździć w każdych warunkach. Niestety nasi żużlowce nie dorównują mu do pięt bo tylko umią jechać na betonie.
Idolem żużla jesteś? :)))
z reguły nie komentuję, ale teraz muszę, bo większych bzdur nigdy nie czytałem. jedna rada ode mnie do autora tekstu – nie ćpaj człowieku, szkoda życia.
rozumiem, że to porada z autopsji, bo nie mam doświadczeń – pozdrawiam
Nie warto nawet odpisywać komuś o Nicki hehe … Artykul bardzo fajny pozdrawiam
Szkoda czasu na kretynskie komantarze Panie Przemku. Artykuł ciekawy, wreszcie ktoś odważył się się napisać to co wielu przypuszcza a siedzi cicho..
Święte słowa. Jak sie Tajskiego i generalnie cały Wrocław oglądało to się odechciewało oglądać żużel po tych 30 latach na stadionach. Zabijają ta dyscyplinę. Przekręt na przekręcie i że spór ten nie ma to już nic wspólnego.
*ze sportem.
Zawartych tu tez nie oceniam (może są prawdziwe, może nie), ale sam język tego tekstu jest fatalny. Przypomina mi się Czekański ze swoim stylem „spod budki z piwem”. Sorry, ale od dziennikarza oczekuję czegoś więcej niż od przypadkowego komentatora na stadionie żużlowym, który podobne mądrości w podobnym stylu mógłby wyrazić.
A druga rzecz, po co w każdym tekście pana Sierakowskiego jest zamieszczone jego duże zdjęcie? Wszyscy już wiemy jak pan wygląda i trochę jest już to męczące.
Takie są realia. Kila lat temu opowiadał mi jeden z żużlowców 1ligowych, że tak jest. Jedziesz do tunera światowej klasy, co robi fury czołówce światowej. Masz hajs i liczysz że dostaniesz super silnik. A tam jest taka gadka -„wybierz sobie coś tylko tych i tych nie bo to są dla X Y Z. Czyli mimo że płacisz jak ci z topu takiego sprzętu nie uświadczysz…
Coś jest na rzeczy, Bartuś za kasę z Orlenu ma fury jak ta lala. Umiejętności owszem, ale to co jego motory wyprawiaja na torze to reszta może pomarzyć..
Trochę głupoty bo każdy silnik ma swój numer i jak przyjeżdżasz do tunera z danym silnikiem to z tym samym od niego wracasz. Co innego jak zamawiasz nowy silnik u tunera wtedy w zależności od tego w jakim miejscu w hierarchii się znajdujesz taki dostaniesz silnik. I to jest poje*ane…
Potem widzimy zdjęcia Ryszarda Kowalskiego ze Zmarzlikiem na stadionie lub Ashleya z prezesem Rusieckim w koszulkach klubowych w parkingu zaraz po meczu gdzie całe Leszno jeździ na jego silnikach (i one jezdza dosłownie) a reszta zawodników poza Vaculem piach totalny…. przypadek?
Żużel. Niskie temperatury dały się we znaki żużlowcom. „Na szczęście miałem farelkę, którą wstawiłem sobie do boksu”
Żużel. Przed meczem zorganizowano mu helikopter. Zawody odjechał bez zdobyczy punktowej
Żużel. Odjechał dwa spotkania w jeden dzień. Teraz czeka go intensywny weekend
Żużel. Zaskakująca decyzja! Odpuszcza Anglię, by dać więcej GKM-owi
Żużel. Motor Lublin po raz kolejny zdominuje rozgrywki? „Nie można być zbytnio optymistycznym”
Żużel. Patrick Hansen pochwalił się nowymi uprawnieniami. „W zimie była nie tylko rehabilitacja”