fot. FB Szymon Woźniak Racing
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

O tym, że atmosfera wokół lubelskiego żużla jest absolutnie wyjątkowa, nie trzeba nikogo przekonywać. Bilety na domowe mecze Speed Car Motoru Lublin są najbardziej pożądanym towarem w mieście i rozchodzą się szybciej niż tradycyjne lubelskie cebularze. Na potyczkę z truly.work Stalą Gorzów zniknęły w zaledwie 3 minuty! Dzień meczowy jest absolutnym świętem w Kozim Grodzie i już na kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania po mieście spacerują ubrani w żółte koszulki kibice, a na ulicach słychać stadionowe przyśpiewki.

Na ściganie w najlepszej żużlowej lidze świata i regularne oglądanie na żywo zawodników ze światowej czołówki Lublin czekał prawie ćwierć wieku. Nic więc dziwnego, że ta ekscytacja przekłada się na szczelne wypełnianie dość leciwego już stadionu przy al. Zygmuntowskich i gromkie oklaski, nie tylko dla zawodników lubelskiej drużyny. Zwracają na to uwagę żużlowcy niemal wszystkich zespołów, które goszczą na lubelskim owalu. Z Lubelakami „piątki” po meczu przybijał m.in. Jason Doyle, pozdrawiali ich też zawodnicy Stali Gorzów.

– Nie pamiętam kiedy ostatnio po meczu na wyjeździe robiliśmy rundę honorową i byliśmy tak gromko oklaskiwani. Lublin ma fantastycznych kibiców, świetnie się tutaj jeździło. Jeden moment był taki, że trochę gwizdów poszło, ale nie będziemy się czepiali (śmiech). Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i życzę Wam, aby ci kibice byli tacy przez wiele, wiele lat. Żeby ten entuzjazm z powodu powrotu do Ekstraligi nie minął i żeby ta rodzinna atmosfera trwała w Lublinie jak najdłużej – powiedział Szymon Woźniak po meczu Motor Lublin – Stal Gorzów .

Choć lubelski stadion zdecydowanie czasy świetności ma już za sobą, to wśród kibiców nie da się usłyszeć zbyt wielu głosów narzekania. Poza jednym wyjątkiem. Pojemnością. Bo co do tego, że piętnaście tysięcy gardeł stawiłoby się, by wspierać Koziołki dopingiem, nikt nie ma w Lublinie żadnych wątpliwości.

A co o stadionie przy al. Zygmuntowskich myślą aktorzy całego zamieszania, czyli zawodnicy? – Z punktu widzenia zawodnika ta infrastruktura absolutnie nie jest zła. Ja tu w Lublinie czuję się ugoszczony. Kiedy tu przyjeżdżam czuję, że jestem mile widziany. Takie rzeczy jak infrastrukturę dla kibiców czy zawodników możemy przenieść na dalszy plan. Lublin ma na każdym meczu komplet kibiców, więc kolejki do toalety, po kiełbasę czy bilety tym ludziom najwyraźniej nie przeszkadzają. I jeśli chcą stać trzy godziny w kolejce i się z tego cieszą, i tak licznie przychodzą na stadion to znaczy, że im to nie przeszkadza. Warto dać takiemu Lublinowi czas, żeby powoli krok po kroku odbudowywał cały żużel i pozycję żużla w mieście, i drużynę, i stadion. Na spokojnie, krok po kroku, bo to wszystko nie jest takie łatwe. Łatwo się wymaga, ale myślę, że w takiej sytuacji jak tutaj, w Lublinie, gdzie kibice są fantastyczni, nie ma co szukać dziury w całym – zakończył 26-latek.

KAMILA JANKOWSKA