Wojsko dawało w kość, ale i podstawy dorosłości. Patrz stalowy Ryszard Czarnecki

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ryszard Czarnecki, mistrz drugiego planu z Rzeszowa, do żużla trafił niezwykle późno, bo dopiero w wieku… 24 lat. W szkółce zaczynał ledwie rok wcześniej i gdyby nie ówczesny trener Żurawi, Józef Batko, pewnie nie miałby szansy posmakować motocykla. Batko zaryzykował i opłacało się. Jemu, Czarneckiemu i klubowi z Rzeszowa. A nie był to najlepszy czas w rzeszowskim speedwayu…

Rok przed zdobyciem licencji przez Czarneckiego, ekipa Żurawi sięgała dna. 1974 kolejny już sezon czołową postacią w rzeszowskim żużlu był wychowanek miejscowej Stali Grzegorz Kuźniar. Stalowcy ponownie, jak w poprzednim roku, zgromadzili w swoim dorobku dwanaście punktów, ale tym razem rozgrywki w najniższej wówczas, II lidze ukończyli na szóstej pozycji, nie byli ostatni. Eugeniusz Rak, Jerzy Owoc, Jerzy Kniaź, Jan Wilk to zawodnicy, którzy stanowili o sile drużyny znad Wisłoka, jednak nie byli w stanie podjąć na tyle skutecznej walki, by włączyć się do rywalizacji o awans czy chociażby baraże. Poza zasięgiem pozostały Kolejarz Opole i Wybrzeże Gdańsk, a tym czasem nadzieje na to, iż los się jeszcze kiedyś odmieni, w Rzeszowie powoli przygasały. Stało się to w dużej mierze w 1975 roku, kiedy to rzeszowska Stal zajęła przedostatnią pozycję, zdobywając zaledwie pięć punktów. Na ten skromny dorobek złożyły się dwie wygrane nad Gwardią Łódź (u siebie 45:31 oraz na wyjeździe 39:38) oraz remis 39:39 osiągnięty na własnym torze ze Startem Gniezno. Na podkreślenie zasługuje fakt, iż w zespole pojawili się wówczas dwaj wychowankowie Adam Janik i Ryszard Czarnecki, którzy już za kilka lat mieli stać się czołowymi postaciami pewnego radosnego wydarzenia, zaś w latach 80. odgrywali niemałe role w występach rzeszowskiej Stali na pierwszoligowych torach. Zanim jednak biało-niebieskie flagi zatrzepotały w meczach najwyższej ligi, nadszedł sezon 1976, bodaj najbardziej koszmarny jeśli chodzi o wynik w całej historii rzeszowskiego żużla. W zreformowanej II lidze (liczącej wówczas sześć zespołów, na skutek powiększenia liczebności ekstraklasy), rozgrywano dwie serie spotkań systemem każdy z każdym, łącznie dwadzieścia pojedynków. I w tym czasie rzeszowska Stal zdołała odnieść jedynie… dwa zwycięstwa, pokonując po jednym razie tarnowską Unię 50:44 oraz Start Gniezno 54:41. Cztery punkty dały stalowcom niechlubne ostatnie miejsce w II lidze. Żurawie sięgnęły dna. Rzeszów stał się czerwoną latarnią polskiego żużla, wśród kibiców panowały złowróżbne nastroje, mało kto wierzył, iż w najbliższym czasie w tej materii sytuacja ulegnie znaczącej poprawie. Postawiono jednak na swoich wychowanków i praca z młodzieżą powoli zaczynała owocować kolejnymi nazwiskami w kadrze drużyny. Do liderów zespołu Grzegorza Kuźniara i Jana Wilka oraz coraz lepiej radzących sobie Ryszarda Czarneckiego i Adama Janika dołączyli Ryszard Romaniak, Andrzej Surowiec i Roman Gieroń.

Z której strony by nie spojrzeć na tamten sezon, wiadomym było, iż Stal odbudowuje swój potencjał i dysponując dobrze rokującą grupą własnych wychowanków, już niebawem będzie chciała niemało namieszać w rozgrywkach II ligi. Skład tutejszej ekipy obok wymienionych, uzupełnili kolejni wychowankowie Marian Darzycki, Antoni Krzywonos a także Andrzej Delimat oraz pozyskani wcześniej Zygfryd Friedek i Zbigniew Jąder. Kolejny sezon pokazał, że ta drużyna będzie walczyć o coraz wyższe cele.
Rzeszowianie udowodnili to już w 1980 roku. Wyglądało na to, że ekipa z Podkarpacia wraca powoli do tłustych czasów świetności dekady lat sześćdziesiątych. Wiodącą postacią tamtej ekipy, stopniowo, krok po kroku, stawał się Ryszard Czarnecki.

Jak wspominał swą drogę przez mękę do marzeń sam bohater, dziś mieszkający we Francji: – Miałem już 23 lata, jak trafiłem do szkółki, którą prowadził Marian Krajewski. Kiedy zjawiłem się w klubie i powiedziałem ile mam lat, oświadczono mi, że jest już za późno, że jestem już stary gość. Jednak ówczesny trener Józef Batko powiedział, że zaryzykuje i zapisał mnie do tej szkółki. Pamiętam, że jak przyszliśmy na pierwsze zebranie, było nas pewnie około 120 chłopaków. W ciągu roku towarzystwo systematycznie się wykruszało i licencję zdało nas trzech czy czterech, ale na końcu zostałem sam. Pracowałem wtedy już cztery lata w WSK, na wydziale kuźni, w kontroli. Przez pewien czas trenowałem i pracowałem.

Czarnecki uchodził za zawodnika eleganckiego, a przy tym wyjątkowego pedanta, skąd te cechy u żużlowca Stali: – Tak było i to mi pozostało do dziś. W wojsku się tego nauczyłem, bo normalnie spędziłem dwa lata w zasadniczej służbie, byłem chyba jedynym takim zawodnikiem. Motor i skórę starałem się trzymać zawsze w czystości i w moje ślady poszli wtedy inni zawodnicy.

Jak oceniał Czarnecki były zawodnik, z perspektywy czasu, Ryszarda Czarneckiego czynnego zawodnika: – U siebie byłem pewnym punktem drużyny, a na wyjeździe miałem pewne problemy. Do dziś mi pozostało w pamięci, że w ostatnim bodajże roku w drugiej lidze moja średnia wynosiła 2,74 pkt. Mnie interesowały starty, z walką na dystansie było gorzej. Jeżeli chodzi o starty, to wypracowałem sobie pewne rzeczy do perfekcji i nie miałem z nimi problemów. Lubiłem jeździć w turniejach. W domu naliczyłem 40 pucharów za miejsca na podium w takich zawodach. Przez dwa lata byłem w kadrze Polski, startowałem m.in. w eliminacjach do mistrzostw świata w Krsku. Kokosów się nie dorobiłem. Miałem pensję z WSK, nie była ona wielka, ale była, potem weszły stypendia. No i jak ktoś zdobywał wiele punktów, to można było normalnie żyć. 18 lat temu wyjechałem zagranicę. Mieszkam i pracuję w Paryżu, mam szczęśliwą rodzinę – żonę, syna, który bardzo dobrze się uczy. Raz w roku przyjeżdżam do Polski.

Ryszard Czarnecki mógł jeszcze powalczyć na torach, ale swą dobrą karierę przerwał nagle. Co o tym zaważyło: – Mogłem, chciałem i czułem się na siłach, aby nadal jeździć na żużlu. Niestety, sytuacja mnie do tego zmusiła, że odszedłem. Nie mogłem się dogadać z klubem, powiedziałem dosyć. Oczywiście, mogłem przejść do innego zespołu, miałem nawet takie propozycje, m.in. z Tarnowa, ale byłem tak rozgoryczony, że kiedy potrzebowałem jego wsparcia i pomocy, mój macierzysty klub zostawił mnie samemu sobie. Działacze nagle zapomnieli, jak ze złamanymi żebrami, owinięty bandażami, siadałem na motocykl, bo były ważne mecze. Bardzo bolało, że nikt mi nie podał ręki, a na dodatek jeszcze zagrożono mi dwuletnią dyskwalifikacją. Miałem skomplikowaną sytuację życiową. Musiałem zmienić mieszkanie. Nie stawiałem żadnego ultimatum, tylko poprosiłem klub, aby mi pomógł. Myślałem, że mu na mnie zależy, bo po przyjściu Krzystyniaka, rzeczywiście zaczęto mówić o zdobyciu mistrzostwa Polski. Chciałem, aby klub pomógł mi w zakupie parkietu do mieszkania. Nie udało się. Odszedłem, nie robiłem tragedii, ale też nikt za mną nawet zadzwonił, nikt nie podszedł do mnie, aby porozmawiać jakby to wszystkim było na rękę. Pewnie bym zmienił zdanie, bo Stal to była moja drużyna. Mogłem jeszcze z powodzeniem pojeździć 3-4 sezony. Dotarło do mnie, że gdybym złapał jakąś kontuzję, to pozostałbym pozostawiony sam sobie. Nie doczekałem się ani pożegnania na stadionie po 13 latach startów, choć pożegnali mnie poza klubem kibice, nie zaproszono mnie nawet na ostatni jubileusz. Tak sobie myślę, że gdybym wtedy został, to z tak bardzo dobrym zawodnikiem w składzie jak Krzystyniak moglibyśmy powojować o mistrza.

Gorzkie, choć pewnie z obu stron, nie do końca szczere. Poszło o drobiazgi, małe i miałkie, a umknął wyższy cel i dobro drużyny. Szkoda głównie kibiców. Mogli mieć drużynę na medal, a skończyło się dolną strefą stanów średnich, zaledwie. Rzeszowska potęga lat sześćdziesiątych nie powstała z kolan, mimo że szanse, realne szanse, nie zaś chciejstwo, były. Parkiet Czarneckiego zaważył o medalu? Niewykluczone.

Jak Ryszard Czarnecki oceniał swój czas w speedwayu: – Miałem wprawdzie kilka kontuzji, ale zawsze się po nich pozbierałem. Nie był to zły okres w moim życiu, w każdym razie niczego nie żałuję.

Źródła: speedwayw.pl, infosport.pl, wikipedia.org, stalrzeszow.com, nowiny24, historyspeedway.