Wiktoria Garbowska wyprzedza Jaroslawa Petraka.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kiedy na trzy dni przed 3. rundą Pucharu MACEC organizatorzy opublikowali listę startową, nikt nawet nie zauważył, że brakowało na niej czołowych zawodników cyklu. Wszystkich elektryzowało tylko jedno nazwisko, wpisane w program pod numerem czwartym: Wiktoria Garbowska. „Dziewczyna? Taka prawdziwa? I jeździ na żużlu?!” – pytali, wietrząc podstęp. Zawody w rumuńskim Braila, oglądane na żywo przez ponad 3 tysiące ludzi, wygrał Mateusz Tudzież, ale to właśnie zawodniczka WTS-u skradła chłopcom show.

Szok i niedowierzanie szybko rozwiał internet. Tak: dziewczyna, prawdziwa, jeździ na żużlu i to w dodatku całkiem nieźle. Na miejscowych zawodników padł blady strach – każdy wolałby dać się nabić na pal, niż przegrać na własnych śmieciach z kobietą. Wieść rozeszła się błyskawicznie i o zawodach poinformowały nawet nic nie mające wspólnego ze sportem media. Najpierw pisano czym w ogóle jest „dirt track”, a potem, że pierwszy raz w historii tego sportu w Rumunii ścigać się będzie kobieta.

Najważniejsze wydarzenie sezonu w Braila zgromadziło na trybunach ponad 3 tysiące widzów. Niestety, obejrzeli marne widowisko. Wszystko za sprawą toru, do którego nieumiejętnie dosypano materiału przed zawodami, w efekcie czego na wejściu w pierwszy łuk zrobiła się wielka, przyczepna plastelina. Kto wjechał w nią nieumiejętnie, natychmiast zmierzał prostym motocyklem w bandę. W dodatku po drugiej serii nawierzchnia na obu łukach zaczęła się rwać i o ściganiu nie było mowy. Kto wygrał start, ten jechał po swoje.

Najlepszym refleksem popisywał się Mateusz Tudzież, który już po trzydziestu metrach odjeżdżał rywalom i pewnie wygrywał bieg za biegiem. Jedynym, który nie przestraszył się warunków był Mateusz Świdnicki, prezentujący ofensywny, ambitny styl jazdy. To on był autorem nielicznych mijanek w zawodach i choć punktów starczyło tylko na najniższy stopień podium, to za odważną postawę zebrał sporo ciepłych słów. Do poziomu prezentowanego przez Polaków dopasował się jeszcze Adrian Gheorghe, który jeździł bardzo pewnie, ale przegrał bezpośredni pojedynek z Tudzieżem, zajmując finalnie drugie miejsce. Po zawodach tryskał optymizmem i z podium pozdrawiał fanów: – Chociaż nie startuję w całym cyklu, to przyleciałem ze Szwecji specjalnie dla was. To wspaniała sprawa widzieć tylu kibiców, jesteście niesamowici! Choć dziś byłem drugi, to czuję się jak zwycięzca… – mówił.

Drugi z lokalnych matadorów, Andrei Popa, zajął szóste miejsce i właściwie przeszedł obok zawodów, jeżdżąc bardzo zachowawczo. – Tor był do bani, absolutnie do bani. Nigdy nie jeździłem tu na gorszym. Nie chciałem ryzykować jakiejś kontuzji, chciałem tylko skończyć te zawody cało. Za tydzień ostatnia runda pucharu w Pardubicach, więc głupio by było teraz się połamać. Wielka szkoda, że kibice nie zobaczyli ścigania – wyjaśniał.

Te braki w widowisku nadrobiła – z nawiązką! – Wiktoria Garbowska. Gdy tylko pojawiła się na stadionie, natychmiast ustawił się do niej wianuszek fanów. – Każdy chciał podejść, zrobić sobie zdjęcie, przybić piątkę, zamienić kilka słów. Rozdałam tyle autografów, jakbym była jakąś gwiazdą, a nie początkującą zawodniczką! Nigdy się z czymś takim nie spotkałam, strasznie miłe uczucie- tłumaczyła skromnie.

Kurtuazja kurtuazją, ale Wiktoria udowodniła, że nie jest tylko maskotką i ścigać się potrafi. Już w pierwszym biegu zostawiła za plecami dwóch facetów, inkasując aplauz większy od Adriana Gheorghe, który na metę wpadł pierwszy. Jak twarda z niej sztuka, pokazała w odsłonie dwunastej, gdy dwukrotnie leżała na torze. Za pierwszym podejściem wygrała start, ale upadła w feralnym pierwszym łuku. Chociaż szybko się pozbierała, sędzia przerwał bieg. W kolejnym podejściu obróciło ją na drugim łuku, znów upadła i znów dzielnie opuściła tor. Cóż, taki jest żużel – męski (?) sport.

Smaczki? Tym razem niewiele. Występ w jednych zawodach ojca i syna – Mariana (rocznik 1962) i Adriana Gheorghe to w Rumunii nic nowego. Będzie się dopiero działo, gdy za rok dołączy do nich trzeci z rodu, ale to wciąż melodia przyszłości. Natomiast sześć punktów wywalczonych przez Petro Fedyka musi robić wrażenie. Ukrainiec jest być może najstarszym czynnym żużlowcem na świecie i z powodzeniem mógłby być dziadkiem naszej Wiktorii. Petro w przyszłym roku skończy 60 lat i ani myśli rozstać się ze ściganiem, niech no tylko go gdzieś zaproszą, jeszcze pokaże małolatom!

Na koniec zawodów spiker podał, być może najważniejszą tego dnia, wiadomość. Dzięki staraniom miejscowych pasjonatów, udało się uprzątnąć tor w Sibiu i przywrócić go znów do życia. Ciężko w to uwierzyć, wiedząc w jak opłakanym stanie był jeszcze kilka miesięcy temu, ale to się dzieje naprawdę. W maju planowany jest memoriał Pavla Ionela, który otworzy sezon w Rumunii. Miejscowi zapowiadają, że pierwszym zawodnikiem – tfu zawodniczką! – którego zaproszą będzie pewna ambitna, nastoletnia Polka.

A oto co sama zawodniczka powiedziała nam po turnieju:

– Do Rumunii pojechałam spontanicznie. Zadzwonił pan Rafał Dobrucki i szybko zapadła decyzja. Na miejscu przyjęto mnie ciepło, ale nie czułam żadnej taryfy ulgowej. Sam tor to był jakiś kosmos! Gdy wyszłam na niego pierwszy raz, byłam w lekkim szoku: te bandy, siatki okalające tor, brak ciągników, no i… nawierzchnia. Masakra! Najtrudniejszy tor jaki kiedykolwiek widziałam. Dziura na dziurze, wejścia w łuk mega przyczepne, szybkie, długie i potwornie twarde proste. Przyznaję, była chwila zwątpienia. Ale już na treningu wszystko puściło, poczułam, że dam radę, że zdobędę kolejne doświadczenie. Sama geometria jest bardzo przyjemna, trochę przypomina Poznań, fajne łuki, można się pościgać, gdyby nie ta nawierzchnia. Na wejściu w pierwszy łuk każdy walczył o to, żeby nie spaść z motocykla i nie zaparkować pod bandą. Prawdziwa szkoła żużla. No i ostatnie moje zawody w tym roku. Trochę szkoda, bo dopiero po wakacyjnej przerwie w ekstralidze poczułam się pewnie na motocyklu. W lecie miałam sporo ścigania, sporo treningów, a trener Śledź robił nam naprawdę ciekawe zajęcia na Stadionie Olimpijskim i moja jazda zaczęła dużo lepiej wyglądać. Czuć niedosyt, ale cóż… Co mnie czeka w przyszłym sezonie, tego jeszcze nie wiem. Kończy mi się kontrakt ze Spartą, ale strasznie chciałabym zostać. Atmosfera jest super, staruję w zawodach juniorskich, na nic nie mogę narzekać. Byle do wiosny!”

Wyniki:

1. Mateusz Tudzież (Polska) 15 (3,3,3,3,3)
2. Adrian Gheorghe (Rumunia) 14 (3,3,2,3,3)
3. Mateusz Świdnicki (Polska) 12 (2,2,3,3,2)
4. Jan Macek (Czechy) 11 (3,3,d,2,3) 11
5. Jaroslav Petrak (Czechy) 10 (1,1,3,3,2)
6. Andrei Popa (Rumunia) 10 (2,2,2,1,3)
7. Milen Manew (Bułgaria) 8 (3,w,1,2,2)
8. Pawlo Bondarczuk (Ukraina) 7 (d,1,3,2,1)
9. Wiktoria Garbowska (Polska) 6 (2,2,w,1,1)
10. Petro Fedyk (Ukraina) 6 (1,1,1,1,2)
11. Marian Gheorghe (Rumunia) 5 (2,3,0,w,0)
12. Pavel Cernak (Czechy) 5 (0,2,2,0,1)
13. Nazar Fedorczuk (Ukraina) 4 (1,-,-,2,1)
14. Milan Dobias (Czechy) 3 (0,0,2,1,0) 3
15. Maksym Łuszczyk (Ukraina) 1 (0,-,1,0,d)
16. Stefan Popa (Rumunia) 1 (1,d,d,d,d)
17. Florin Barabasu (Rumunia) 1 (1,d,w)

Podium
Nawierzchnia przed treningiem
Wiktoria Garbowska
Milan Manev
Prezentacja
Nawierzchnia przed treningiem
Petro Fedyk, rocznik 1960
Wiktoria Garbowska
Nawierzchnia przed treningiem
Od lewej: Andrei Popa, Adrian Gheorghe, Marian Gheorghe