Wielkie nadzieje i zatracony potencjał z walkowerem w tle. Podsumowanie sezonu Eltrox Włókniarza Częstochowa

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Transfery, które przed sezonem 2020 przeprowadzili działacze Eltrox Włókniarza Częstochowa, sugerowały, że drużyna ta pokusi się być może nawet o walkę o złoty medal drużynowych mistrzostw Polski. Ostatecznie po trzech porażkach na własnym torze, potwornej wpadce z niezgłoszeniem chęci dosypania nawierzchni oraz kompromitującym walkowerze z Moje Bermudy Stalą Gorzów Lwy nie weszły nawet do play-offów.

Najlepszy zawodnik: Leon Madsen i Jakub Miśkowiak

Przed startem rozgrywek można było mieć wątpliwości, który z zawodników Włókniarza na finiszu ligi będzie tym najlepszym. Co prawda Leon Madsen od kilku sezonów prezentuje równą i co najważniejsze: bardzo wysoką formę, jednak sprowadzenie Jasona Doyle’a mogło zasiać odrobinę niepewności, czy Australijczyk nie zdetronizuje Duńczyka.

Mieszkający na co dzień w Polsce Madsen znów miał udany sezon, chociaż nie był już takim dominatorem w lidze jak w poprzednim roku. Dość wspomnieć, że Duńczyk znacznie obniżył swoją średnią biegopunktową: w 2019 roku wynosiła ona aż 2,44, w 2020 zaś 2,21. To wciąż bardzo dobre statystyki, chociaż kibice Lwów mogli zakładać, że ktoś z pozostałych żużlowców Włókniarza w końcu strąci Madsena z fotela lidera drużyny. Nic takiego nie nastąpiło, dlatego Duńczyk, który w mediach społecznościowych sam często podkreśla, że jest „top scorerem”, po raz kolejny okazał się prawdziwą lokomotywą zespołu z Częstochowy.

Leon Madsen. Foto: Kamil Woldański

W tym miejscu grzechem byłoby nie wspomnieć o innym jeźdźcu Włókniarza, który zaliczył znakomity sezon. Mowa oczywiście o Jakubie Miśkowiaku, który swoją średnią biegopunktową w skali sezonu poprawił o ponad 0,7! Statystyka młodzieżowca Lwów na koniec sezonu 2019 wynosiła 0,9, natomiast w analogicznym okresie w roku 2020 już 1,61. Miśkowiak na przestrzeni całej tegorocznej kampanii zdobył wiele bardzo ważnych dla Włókniarza punktów i z pewnością zatrzymanie 19-latka w zespole będzie jednym z priorytetów prezesa Michała Świącika.

Największe rozczarowanie: Jason Doyle

O bodaj najgłośniejszym transferze przed sezonem 2020 teraz możemy mówić jako o jednej z największych transferowych porażek. Włókniarz dobitnie dał znać jeszcze podczas trwania sezonu 2019, że Doyle trafi właśnie do Częstochowy, gdy podczas jednego z domowych meczów Australijczyk dumnie pstrykał sobie fotki z kibicami Lwów. Zawodnik trafił do miasta nad Wartą i zastąpił w drużynie Mateja Žagara, nic więc dziwnego, że wszyscy sympatycy Włókniarza wiązali z tym ruchem wielkie nadzieje.

Jason Doyle. Foto: Kamil Woldański

Były indywidualny mistrz świata przychodził do Częstochowy jako szósty zawodnik PGE Ekstraligi 2019 (średnia 2,28). O jego tegorocznej dyspozycji świadczą liczby: średnia 2,0 i dopiero 14. miejsce pod względem skuteczności w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Jeśli podejdziemy do tematu uczciwie, średnia 2,0 nie jest fatalnym dokonaniem. Doyle w barwach Lwów miał kilka bardzo dobrych lub nawet znakomitych występów, jednak wszystko przesłaniają dwie potężne wpadki, które kładą się cieniem na dobrych wynikach Kangura. Mowa o jego domowych występach przeciwko Motorowi Lublin (3 pkt) oraz RM Solar Falubazowi Zielona Góra (2 pkt). Oba spotkania częstochowianie przegrali w stosunku 43:47 i teraz wiemy, że był to główny powód, dla którego Włókniarz nie walczył w tym sezonie o medale.

Obecnie wiele wskazuje na to, że Jason Doyle w sezonie 2021 będzie występować w drużynie aktualnego mistrza kraju – Fogo Unii Leszno.

Kluczowy moment: walkower w meczu z Moje Bermudy Stalą Gorzów

O tym spotkaniu i ostatecznym wyniku powiedziano i napisano już chyba wszystko. Walkower to tylko ostateczny efekt tego, co działo się wcześniej w częstochowskim środowisku. Po trzech domowych porażkach Lwów prezes Michał Świącik postanowił „coś” zmienić w przygotowaniu toru przy Olsztyńskiej. Podobna sytuacja miała miejsce w poprzednim sezonie, kiedy sternik Włókniarza postanowił interweniować po dwóch domowych porażkach z rzędu. Wówczas się udało i po niemrawym początku sezonu Biało-Zieloni zdołali awansować do fazy play-off, i zdobyć brązowe medale drużynowych mistrzostw Polski. Tym razem jednak zdecydowano o dosypaniu 20 ton nowej nawierzchni (wcześniej mówiło się o 25 tonach, jednak część tego materiału trafiła na miniżużlowy obiekt przy ul. Brzegowej w Częstochowie). Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że mimo obowiązku poinformowania o chęci takiej ingerencji w tor władz polskiego żużla nikt z częstochowskiego klubu tego nie zrobił. W konsekwencji po opadach, które przeszły nad Częstochową niedługo po dosypaniu nawierzchni, nie udało się jej doprowadzić do stanu używalności. Werdykt Komisji Orzekającej Ligi mógł być jeden: za samowolkę w przygotowaniu toru Włókniarz został ukarany walkowerem i jego szanse na awans do fazy play-off były wtedy już tylko iluzoryczne.

Cytat sezonu: Michał Świącik i Marek Cieślak

Trzeba uczciwie przyznać, że współpraca między oboma panami w tym sezonie się nie układała. Świącik w tegorocznych niepowodzeniach widzi winę toru, Cieślak natomiast jest w tych opiniach sceptyczny.

Świącik: „Jako głównego winowajcę naszych niepowodzeń widzę częstochowski tor”.

Cieślak: „Nie chcę nawet słuchać tego, co powiedział prezes. Tor w tym roku nie był taki, jaki bym chciał, ale to nie była wymówka do tłumaczenia porażek. Zawsze były wpadki, jak nie jednego lidera, to drugiego, ale na pewno nie z winy toru. Zawodnicy przychodzili do prezesa z prośbami o zmianę toru? Jeśli tak, to wie już prezes. Ze mną temat był krótki – «nie szukajmy winy w torze, bo wina jest w nas»”.

Michał Świącik i Marek Cieślak. Foto: Kamil Woldański

Jedno jest natomiast pewne: Eltrox Włókniarz Częstochowa był w sezonie 2020 drużyną z ogromnym potencjałem. Świadczą o tym choćby liczby – Lwy w meczach wyjazdowych zdobywały średnio ponad 48 punktów, co jest najlepszym wynikiem spośród wszystkich ekstraligowych drużyn. Delikatnie szokować może także bilans porażek: 4 przegrane mecze domowe (łącznie z walkowerem) i tylko 2 przegrane na wyjazdach. Potencjał w minionych rozgrywkach został zatracony i Włókniarz może być określany mianem największego przegranego sezonu 2020 PGE Ekstraligi. Przed prezesem Świącikiem okres wytężonej pracy przy rozmowach kontraktowych przed zbliżającą się nową kampanią walki o drużynowe mistrzostwo Polski.