Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Miało być wielkie święto żużla w Wielką Sobotę, a wyszedł wielki skandal. Finał Złotego Kasku nie doszedł do skutku ze względu na nieregulaminowy tor. Wszyscy zawodnicy solidarnie odmówili startu w zawodach. – Jest nam bardzo przykro, chcielibyśmy przeprosić kibiców, ale na tym torze po prostu nie dało się jechać. Lepiej nie kusić losu, zwłaszcza w tak prestiżowej imprezie – powiedział przed kamerami Polsatu Sport rozgoryczony Piotr Pawlicki.

O co chodziło? Problemem była nie tylko nawierzchnia pełna muld, ale przede wszystkim wystające spod band na prostych krawężniki i gwoździe. Organizatorzy próbowali przysypać te elementy „za pięć dwunasta”, ale to nie przekonało żużlowców.

– Szanse na odjechanie zawodów były, odjechano tu przecież niedawno dwie imprezy, ale to żaden argument. Nas się rozlicza za najmniejsze szczegóły, a tutaj organizatorzy próbowali przekonać, że można było się dziś pościgać. Można było, ale po co? Duża skucha – skomentował na gorąco Piotr Protasiewicz.

Maciej Polny ze speedwayevents.pl, a więc organizator zawodów, powiedział, że: – Cała burza rozpętała się przez dwóch żużlowców. Po części ich rozumiem, bo trzeba dbać o zdrowie. Wada tego toru – wystający krawężnik – to nie powód żeby wszyscy podpisali, że odmawiają startu. Przecież jeżdżą na gorszych torach za granicą. A tak mamy kolejną skazę w polskim żużlu. Nie rozumiem tego. Ja się teraz liczę z tym, że takie sytuacje mogą dziać się nagminnie. W Pile stał się precedens. Dziwię się niektórym chłopakom, bo kilka dni temu tu trenowali. Ponadto odbyły się w tym roku w Pile już trzy imprezy. Przy odrobinie dobrej woli można było te zawody rozegrać. Na początku połowa zawodników chciała jechać. Nie ma znaczenia, kto to wszystko zaczął. Postawą jednego zawodnika jestem jednak bardzo zdziwiony. Powinien zachować więcej obiektywizmu i nie być taki aktywny. Szkoda, bo to duża strata dla dyscypliny – zakończył.

Sytuacja w Pile kolejny raz uświadomiła nam, że żużel to naprawdę dziwny sport. Z jednej strony, na poziomie PGE Ekstraligi tworzy się wręcz sterylne warunki, nad przygotowaniem których czuwają: sędzia, komisarze, przewodniczący jury itp. itd. Z drugiej zaś strony, dopuszcza się licencją (warunkową, nadzorowaną) obiekty, które nie spełniają podstawowych norm bezpieczeństwa, a później nakazuje się zawodnikom walczyć na nich w wyjątkowo ważnych zawodach. Złoty Kask to przecież, poza prestiżem, także przepustka do Grand Prix czy SEC. Schizofreniczna sytuacja. Tym bardziej, że w Pile odbyły się na początku kwietnia eliminacje do ZK. Wtedy jakoś nikt nie zgłaszał uwag do poziomu bezpieczeństwa…

JACEK HAFKA