Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Fakt, że sport żużlowy potrzebuje promocji, nie ulega wątpliwości. Od lat żużlowi działacze próbują robić wszystko, aby wyglądał on coraz bardziej profesjonalnie. Jednym z elementów jest organizowanie różnego rodzaju gal czy bali, wzorem choćby tych piłkarskich. 

Doczekaliśmy się w ostatnich latach uroczystego podsumowania sezonu Ekstraligi. Nominacje do kadry są z kolei przyznawane na styczniowym  balu Tygodnika Żużlowego, a w miniony piątek, 1 marca, swoje podsumowanie sezonu 2018 miała podczas targów motoryzacyjnych w Nadarzynie – Nice 1. Liga Żużlowa. 

Jak to w życiu, każdą herbatę można posłodzić, ale i przesłodzić. 

Tajemnicą poliszynela jest fakt, że tak spora liczba imprez i konieczność uczestnictwa w nich nie wszystkim zawodnikom się podoba. Często komplikuje po prostu ich osobiste plany. Tym bardziej, że różnie i o różnym czasie o planowanych imprezach się dowiadują. 

Na podsumowaniu Nice 1. Ligi Żużlowej zabrakło choćby  Sebastiana Ułamka i ponoć kogoś tam jeszcze. Z tego, co mi wiadomo, zaproszenie do tego utytułowanego zawodnika trafiło do klubu z Opola, gdzie zawodnik ostatnio startował. Jakie stosunki panują między klubem a zawodnikiem, mniej więcej wiemy. Ja bym raczej wysyłał do domu, Ułamek fizycznie na marsie bynajmniej nie mieszka. Sebastianowi groziła, jakżeby inaczej, kara za nieobecność, więc całe szczęście, że… był w tym terminie akurat chory.

Mam takie oficjalne pytanie do GKSŻ-u – na ile dni przed piątkowymi uroczystościami do udziału w nich zaproszono wszystkich zawodników? Z tego, co mi wiadomo, był to na tyle krótki okres czasu, że każdy normalny  człowiek może już mieć zaplanowany kalendarz osobisty i zawodowy. Takie imprezy się planuje i informuje o nich tych, którzy obecnością mają je uświetnić, dwa, trzy miesiące przed, a nie… i tu spuśćmy zasłonę milczenia. 

Jeden z zawodników żartobliwie powiedział mi ostatnio: Gale, bale, ja to walę.

Pytam – dlaczego? Odpowiedź była słuszna i logiczna. 

– Żużel w Polsce jest jeden. Chyba lepiej zrobić jedną fajną imprezę, np. w grudniu. Podsumować miniony sezon w każdej lidze, tej drugiej też. Ona od macochy nie jest. Wręczyć uroczyście nominacje na kolejny sezon, a później bawić się do rana. Ile to oszczędności finansowych i czasowych dla każdego. Frekwencja też pewnie byłaby lepsza i nikt specjalnie by nie chorował. Wystarczy tylko chcieć się dogadać i po prostu myśleć. Problemem jest niestety fakt, że niektórzy mają mikre pojęcie, jak pewne rzeczy można ułatwiać i robić lepiej – przekonuje zawodnik. 

Nic dodać, nic ująć. Bo chyba lepiej, aby trzy podmioty się dogadały. Zrobiły w dogodnym terminie jedną wspólną imprezę, jakiej w żużlu jeszcze nie było. A tak mamy kwiatek. U progu nowego sezonu podsumowuje się miniony, który zakończył się niemal pół roku wcześniej. Nieobecności – no bo zdaniem organizatorów gali do sezonu jeszcze ho ho ho – niemile widziane, wręcz zakazane pod rygorem kary finansowej. Panowie, to po prostu jest chore. Więcej profesjonalizmu i pomyślunku. To naprawdę nie boli. Wystarczy chcieć. 

ŁUKASZ MALAKA