– W ostatnim meczu przeciwko Stali, kiedy tor był niewątpliwie atutem Falubazu, Antonio Lindbaeck zanotował najgorszy, nie licząc meczu z Włókniarzem, występ w tym sezonie. To jest dziwne, bo widać, że nie komponuje się z zespołem w porównywalnych warunkach. Myślę, że to jest właśnie obszar, w którym mógłby się odnaleźć Grzegorz Walasek – uważa Jacek Frątczak, były menadżer RM Solar Falubazu Zielona Góra i eWinner Apatora Toruń. Frątczak w rozmowie z naszym portalem podsumował dotychczasowe dokonania zielonogórzan w tym sezonie.
Po pięciu kolejkach RM Solar Falubaz zajmuje drugie miejsce w tabeli PGE Ekstraligi. Czy uważa Pan, że taką postawę zespołu należy rozpatrywać w kategorii pozytywnej niespodzianki?
To dopiero pięć z czternastu spotkań dla zielonogórzan, dlatego nie ma co mówić o aspiracjach danych klubów. Po pierwsze, nie każdy jechał z każdy. Po drugie, nie wszystkie zespoły odjechały jednakową liczbę spotkań. W ten weekend Motor jedzie z GKM-em, z kolei Włókniarz ma spotkanie zaległe, które – w mojej opinii – zostanie powtórzone. Po trzecie zaś, Falubaz ma przed sobą bardzo trudne starcia w najbliższych tygodniach. Jak dotąd jechali z trzema najsłabszymi zespołami, z czego ze Stalą i z GKM-em u siebie, a teraz czekają ich trudne mecze z Unią w Lesznie i Motorem u siebie. Podsumowując, tonowałbym nastroje, choć na pewno należą się zawodnikom pochwały za, że tak to ujmę, dobre rzemiosło.
Które z dotychczasowych spotkań uważa Pan za najlepsze w wykonaniu RM Solar Falubazu?
To na Stadionie Olimpijskim. Pomijając mecz inauguracyjny z ROW-em, który był tym z kategorii „must win”, Falubaz zwyciężył z takimi rywalami, z którymi musiał wygrać. Zarówno nazwiska jak i atut własnego toru obligowały do zwycięstw z grudziądzanami i gorzowianami. Tak naprawdę, jedyną wartość dodaną dla drużyny Piotra Żyto stanowi remis we Wrocławiu. Wówczas Falubaz był lepszym zespołem od Sparty, ale i tak zabrakło punktu do zwycięstwa. Mimo wszystko wynik ten musi być traktowany jako sukces, ponieważ punkty zdobywane na wyjazdach mają kluczowe znaczenie w ostatecznym rozrachunku.
Nawiązując do wyników spotkań z MrGarden GKM-em i z Moje Bermudy Stalą, czy uważa Pan, że, odpowiednio, sześcio- i dziesięciopunktowe zwycięstwa były na tyle wysokie, iż pozwalają trenerowi i zawodnikom z Zielonej Góry myśleć o punktach bonusowych w rewanżach?
Chyba nie. Ja nigdy nie lubiłem rozmawiać o punktach bonusowych tak wcześnie. W 2018 roku wygraliśmy z KS Toruń aż pięć dwumeczów (torunianie nie uzyskali bonusów jedynie w starciach z Unią Leszno i Unią Tarnów – przyp. red.), co summa summarum sprawiło, że otarliśmy się o play-offy, ale podczas meczów pierwszej rundy nikt o tym nie myślał.
W przypadku dwumeczów Falubazu ze Stalą i z GKM-em sprawa jest otwarta. Gorzowianie jadą jak jadą i tak naprawdę nie są faworytem żadnego spotkania i to niezależnie od toru, ale do rewanżu zostały jeszcze niemal dwa miesiące. Grudziądz także nie zachwyca, a ich tor nie stanowi handicapu.
Pozostając przy temacie MrGarden GKM-u, odnoszę wrażenie, że wciąż wiele osób widzi w tym zespole kandydata do walki o medale, tymczasem w piątek mogą zanotować piątą porażkę w sezonie przy zaledwie jednym zwycięstwie – w meczu domowym z PGG ROW-em. Co sprawia, że zespół jest w tak złym położeniu?
Powiedzmy sobie szczerze – podstawowa różnica między tegorocznymi Stalą i GKM-em a ubiegłorocznym Toruniem jest taka, że, nie obrażając nikogo, pojawił się w lidze jeszcze słabszy zespół w postaci ROW-u. Nad Wisłą i tak mogą mówić o szczęściu, ponieważ spotkanie z outsiderem rozgrywek mieli już w drugiej kolejce i to u siebie, co pozwoliło zgromadzić dwa punkty w tabeli Ekstraligi.
Podstawowym problemem grudziądzan jest forma zawodników. Juniorzy jadą kompletny piach, notując w pięciu meczach może ze trzy przebłyski. Teraz czeka ich wyjazd do Lublina, gdzie – w mojej opinii – szykuje się „piątka z przodu” w dorobku Motoru.
Gdyby miał Pan wskazać zawodników, którzy robią najlepsze wrażenie w barwach RM Solar Falubazu w pierwszej fazie sezonu, to którzy z nich mogliby liczyć na najpochlebniejsze recenzje?
Zdecydowanie na pochwały zasługuje Piotr Protasiewicz. Po dwóch słabszych sezonach, kapitan Falubazu zaczyna regularnie jeździć w piętnastych wyścigach, przywozi sporo zwycięstw biegowych. Przyglądając się uważnie jego dorobkowi należy stwierdzić, że świetnie otwiera mecze, co pozwala drużynie budować odpowiednią zaliczkę punktową nad rywalami, a co najmniej nie tracić dystansu.
Piotr jest typem żużlowca, który musi dobrze wejść w sezon i to mu się na razie udaje. Kulisy jego formy wiążą się z całą masą zmian. Przede wszystkim, Protasiewicz nie ma już problemów z barkami, które hamowały go w poprzednich latach. Znam to z autopsji i co ciekawe obaj korzystamy z usług tego samego fachowca. Poza tym Piotr dokonał radykalnych zmian w swoim garażu, nabywając kilka nowych silników, oraz w jego teamie pojawiły się nowe osoby. Innym istotnym czynnikiem jest to, że Piotr to ofensywnie jeżdżący żużlowiec, narażony na urazy i przeciążenia. Wobec niewielkiej liczby startów ryzyko odniesienia kontuzji jest niewielkie, a to także działa na jego korzyść.
Drugim – obok Piotra Protasiewicza – najczęściej chwalonym żużlowcem RM Solar Falubazu jest Norbert Krakowiak. Jak Pan ocenia postawę jego i pozostałych młodzieżowców drużyny z Grodu Bachusa?
Na pewno prezentują się oni z dobrej strony, stanowiąc atut na tle rywali. Nie jest to jazda na poziomie kilkunastu punktów w meczu jednego młodzieżowca, ale właściwie tydzień w tydzień dokładają jako duet około dziesięciu oczek do zdobyczy całego Falubazu. Spójrzmy na ostatni mecz derbowy. Norbert Krakowiak zdobył cztery punkty z bonusem (2*,u/3,2 – przyp. red,), Damian Pawliczak pięć punktów (3,1,1), a juniorzy z Gorzowa Wielkopolskiego w sumie tylko dwa. Można powiedzieć, że ich zdobycz zadecydowała o dziesięciopunktowym zwycięstwie Falubazu nad Stalą.
Nie zapominajmy jednak o innej kwestii – dla tercetu Krakowiak, Pawliczak, Tonder jest to ostatni sezon w gronie młodzieżowców. W klubie nie mogą patrzyć na nich wyłącznie w kategorii „tu i teraz”, ale pora zacząć myśleć o przyszłości. Próżno szukać w kadrze młodszych juniorów z jakimkolwiek ligowym doświadczeniem.
Wydaje się, że najwięcej zastrzeżeń po dotychczas odjechanych meczach można kierować do Michaela Jepsena Jensena i Antonia Lindbaecka. Czy uważa Pan, że któregoś ze Skandynawów powinien zastąpić zakontraktowany w charakterze gościa Grzegorz Walasek?
Przed meczem z Grudziądzem gościłem w Radiu Zielona Góra i nie miałem najmniejszych wątpliwości, że należy postawić na Grzegorza i dać mu szansę. Zresztą przedsezonowe zapowiedzi trenera były takie, że Walasek ma uczestniczyć w walce o skład. Rozmawiamy o takim typie zawodnika, który zakłada, że po wygraniu startu można zrobić wszystko. Akurat przed meczem z GKM-em spadł deszcz i o wszystkim decydowały start, ewentualnie pierwszy łuk. Mało jest takich zawodników, którzy mogliby być skuteczniejsi od Walaska w tym aspekcie.
Osobiście wydaje mi się, że Antonio Lindbaeck pewnego poziomu już nie przeskoczy. W ostatnim meczu przeciwko Stali tor był niewątpliwie atutem gospodarzy, a mimo tego Szwed zanotował najgorszy – nie licząc meczu z Włókniarzem – występ w tym sezonie. To jest dziwne, bo widać, że nie komponuje się z zespołem w porównywalnych warunkach. Myślę, że to jest właśnie obszar, w którym Walasek mógłby się odnaleźć, a o jego formę nie trzeba się martwić – potwierdził ją płatnym kompletem podczas inauguracji 1. Ligi (14+1 w meczu Arged Malesa Ostrovia – Abramczyk Polonia Bydgoszcz – przyp. red.).
Podsumowując, czego spodziewa się Pan po swoim byłym klubie w najbliższych spotkaniach?
Wydaje się, że Unia Leszno jest poza zasięgiem, a już zwłaszcza na swoim obiekcie. Później do Zielonej Góry przyjedzie Motor. Drużyna ze wschodu się rozkręca, o czym świadczy nie tylko zwycięstwo w Częstochowie. Choćby Wiktor Lampart na razie jechał słabo, ale dotąd nie miał gdzie się rozpędzić. W ostatnich zawodach młodzieżowych był niedościgniony dla rywali i jeśli te zawody są zwiastunem jego postępu, to lublinianie zyskają kolejny atut. Falubaz nie stoi na straconej pozycji, ale pojedynki z zespołami kandydującymi do tytułu mistrzowskiego będą prawdziwym jego probierzem siły.
Rozmawiał JAKUB WYSOCKI
Frątczak, ty już wkomponowałeś Toruń w ligę niżej i wystarczy. Heh
Teoretyk i fantasta w jednym. Powinni z Krzystyniakiem założyć firmę „Wróżby i przepowiednie na każdą okazję”
Ulubiony termin Frątczaka „Wartość dodana”
Panie wypalony jacku .twoje sukcesy pachną skarpetą robola …weź się pan za swoją „firmę” !!!a resztę zostaw sztabowi Żyty .żal czytać twoich rozważań czegoś to byś nie zrobił …
Taki typowy mitoman i efekciarz-teoretyk. Tego słowotoku nie da się czytać.
Żużel. Wyjaśniła się przyszłość Unii! Trener mówi o składzie
Żużel. Złe wieści dla Byków przed startem ligi! Lider z urazem!
Żużel. Pięciu Polaków pojedzie dzisiaj w Wielkiej Brytanii. Beniaminek z ciężkim zadaniem
Żużel. Koniec telenoweli w Tarnowie? Płyną dobre wieści!
Żużel. Lublin mistrzem, Grudziądz spadkowiczem. Dziennikarze wytypowali klasyfikację końcową
Czarnecki o czarnym sporcie i siatkówce: Wczołgaliśmy się na Euro 2024! Początek nowej drużyny?