Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Żużlowy okres transferowy rozpoczął się 1 listopada. Oficjalnie, bo kogo nie spytać, to przy ogłoszeniach ziewa, ewentualnie zachwyca się formą prezentacji nowych zawodników. Na szczęście dowiedzieliśmy się, że żużlowcom to w zasadzie kompletnie nie chodzi o pieniądze, a pierwszoligowe kluby jednak niektórych zaskoczyły.

Bum! Artiom Łaguta we Wrocławiu! Bum – Doyle w Lesznie! Czy może jeszcze większe lub mniejsze bum bam bom, Lamberty, Vaculiki i inne Cierniaki. Fajny ten okres transferowy, taki niezbyt ciekawy. Do takich wniosków można dojść podczas rozmów z dziennikarzami, zajmującymi się żużlem. Zresztą nie tylko z nimi. Niby kibice nie lubią tych wszystkich „zakulisowych” informacji, „jak udało nam się ustalić”, ale jak się czyta komentarze fanów pod postami klubów, to jednak sporo z nich wyciągają, bo zazwyczaj ogłoszenia są dla nich tylko potwierdzeniem tego, co wiedzieli od dawna. Czy zatem piosenkę o okresie transferowym napisał kiedyś Grzegorz Turnau?

I tak i nie – bo w końcu Motor Lublin czy Apator Toruń robiły wszystko, by prezentacje swoich „łowów” zaprezentować najlepiej na świecie. Szanuję Koziołki za wykorzystanie do tych celów artystów z kabaretu Ani Mru Mru. Bynajmniej nie są to komicy z cyklu „hehe chłop się za babę przebrał” i scenę z „Kilera” odegrali po mistrzowsku:

No dobrze, a co z warstwą sportową? Wydawało się, że Sparta Wrocław transferem Artioma Łaguty chce przypiąć sobie łatkę żelaznego faworyta do złota. Wszystko by uszło im na sucho gdyby nie te wścibskie dzieciaki gdyby nie Unia Leszno, która postawiła odejść nieco od wychowanków (hańba! – krzyczą co niektórzy tradycjonaliści) i zamieniła Smektałę na Doyle’a, a z dwójki Kubera – Kołodziej wybrała tego drugiego. Zawodnikiem do lat 24 będzie Australijczyk Lidsey. Jak się spojrzy na ten zestaw – Sajfutdinow, Piter Pawlicki, Doyle, Kołodziej oraz Lidsey to przeciwnik znowu może zrobić duże oczy. Można się pocieszać, że juniorzy już nie prężą muskułów, ale chociażby Pludra czy Ratajczak to nie są leszcze, Stefan.

A skoro już przy Smektale jesteśmy, to zadbał on o mój dobry humor. Podobnie zresztą jak kilku kolegów. No bo okazuje się, że Ci żużlowcy to wspaniałomyślni zawodnicy są. W zasadzie to w ogóle albo prawie wcale nie chodzi im o pieniądze. Jeżdżą dla atmosfery i wizji klubu. Warte docenienia, zwłaszcza w czasach pandemii.

Fajna jest też polityka odmładzania składu według Falubazu Zielona Góra. Za 30-letniego Martina Vaculika przyszedł 37-letni Zagar. No ale fakt, Max Fricke jest o 4 lata młodszy od Jepsena Jensena. No i juniorzy młodsi niż byli. Prezes Wojciech Domagała jest zadowolony, więc i my się cieszymy. Pytanie jak sportowo, bo „na papierze” to Falubaz, GKM i Apator powinny stworzyć Trójkąt Bermudzki w walce o utrzymanie. W Zielonej Górze chyba nieco z zazdrością spoglądają na sąsiadów z Gorzowa, którzy wraz z transferem Martina Vaculika ponownie zgłaszają chęci powalczenia o najwyższe laury. Prezesowi Grzybowi humor dopisuje, co widać w mediach społecznościowych.

Prezes Grzyb na Facebooku wyraźnie w dobrym humorze – czy taka przyszłość czeka Bartosza Zmarzlika?

W tym transferowym ziewaniu, z letargu wyrywała nas Unia Tarnów. W ogóle zaplecze Ekstraligi zapowiada się doprawdy pysznie. Jaskółki z Tungate’m, Miesiącem, Iversenem, Polonia Bydgoszcz bez poważnych dziur w składzie, za to z wracającym z uśmiechem na twarzy do poważnego żużla Zengotą i głodnym kolejnych trójek Tarasienką, do tego wybuchowa mieszanka Mrozek – Cieślak w Rybniku i łypiący groźnie na konkurencję Gdańsk (Jamróg, Kułakow, Rasmus Jensen, Pieszczek, Fienhage/Gruchalski). Oj będzie się to oglądało! Gdzieś w tym wszystkim zagubił się Witold Skrzydlewski, którego Orzeł Łódź wygląda dość mizernie i może stać się łakomym kąskiem dla wygłodniałych Wilków z Krosna.. Bez dominatora rodem z sezonu 2020, możemy oglądać walkę o awans do ostatnich metrów.

Nie sposób zapomnieć o nowej drużynie na polskiej (lub też nie) mapie żużla. Mowa o dzielnych Niemcach z Landshut, które do boju poprowadzi Sławomir Kryjom. Landshut – Witttock – Daugavpils. Robi się egzotycznie i miejmy nadzieję ciekawie. Nazwiska takie jak Huckenbeck czy Smoliński i Grobauer pokazują, że w Landshut nie zamierzają się położyć i czekać na łagodny wymiar kary. Swoją drogą człowiek by się przejechał na takie niemieckie derby. Miejmy nadzieję, że wirus nam odpuści i będzie taka możliwość. Z tą optymistyczną perspektywą was zostawiam.

KONRAD MARZEC

2 komentarze on Żużel. W Marcu jak w garncu (1): Ziewający dziennikarze i wspaniałomyślni żużlowcy
    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
    14 Nov 2020
     8:33pm

    Fajnie napisane, wszystko się zgadza a i śmiechu sporo.
    Brawo panie Konradzie.

    Żużel. Ostrovia z transferem last minute. Kaczmarek dołączył do ekipy z Wielkopolski | PoBandzie
    14 Nov 2020
     10:32pm

    […] Żużel. W Marcu jak w garncu (1): Ziewający dziennikarze i wspaniałomyślni żużlowcy Bartosz Rabenda […]

Skomentuj

2 komentarze on Żużel. W Marcu jak w garncu (1): Ziewający dziennikarze i wspaniałomyślni żużlowcy
    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
    14 Nov 2020
     8:33pm

    Fajnie napisane, wszystko się zgadza a i śmiechu sporo.
    Brawo panie Konradzie.

    Żużel. Ostrovia z transferem last minute. Kaczmarek dołączył do ekipy z Wielkopolski | PoBandzie
    14 Nov 2020
     10:32pm

    […] Żużel. W Marcu jak w garncu (1): Ziewający dziennikarze i wspaniałomyślni żużlowcy Bartosz Rabenda […]

Skomentuj