W Lublinie chcą dobić do czołówki. Powinni sięgnąć po Szymona Woźniaka?

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Speed Car Motor Lublin w zeszły piątek mógł odtrąbić wielki sukces. Zespół skazywany na pożarcie utrzymał się w PGE Ekstralidze bez konieczności jazdy w barażach. W przyszłym sezonie cele będą już jednak zupełnie inne. Tu i ówdzie słychać o wzmocnieniach, które miałyby dać upragnione medale. Jednym z kandydatów jest indywidualny mistrz Polski z roku 2017. Czy to dobry kierunek?

Jak spojrzymy sobie na skład Koziołków, to nie trzeba być wielkim ekspertem żeby wiedzieć, iż formacja juniorska prawdopodobnie będzie jedną z najlepszych w Ekstralidze. Karierę młodzieżowca z ogromnymi sukcesami na koncie kończy Bartosz Smektała, więc nawet Byki z Leszna mogą mieć problemy z Motorem w tej kwestii. Tutaj wzmocnień nie potrzeba.

Niemal pewnym jest, że w przyszłym sezonie na chwałę klubu z Lublina będą się ścigać Mikkel Michelsen, Grigorij Łaguta i Paweł Miesiąc. Znów nie trzeba się specjalnie wgłębiać w temat i widać jak na dłoni – brakuje jeszcze jednego konkretnego obcokrajowca oraz Polaka, który gwarantowałby regularne dwucyfrówki czy coś w tym stylu. Z całym szacunkiem do przesympatycznego Grzegorza Zengoty – biorąc pod uwagę jego problemy zdrowotne – będzie niewiadomą. Z kolei kapitan Miesiąc miał wyborny początek sezonu, ale też raczej rozpatrujemy go w kategoriach drugiej linii.

– Oczywiście naszym celem są wzmocnienia. Z tego trzonu, który zachowaliśmy jestem bardzo zadowolony. Na konkrety musimy poczekać do listopada – powiedział nam prezes Jakub Kępa.

Na pytania o Szymona Woźniaka i Jasona Doyle’a (o drugim również sporo się mówi w kontekście Motoru Lublin), prezes tylko tajemniczo się uśmiechnął i stanowczo odrzekł, że o żadnej rozmowie mówić teraz nie może. Rozumiemy to i w pełni szanujemy. My jednak skupimy się na swojej robocie i zaczniemy korzystać z ulubionej ideologii Polaków – gdybologii.

Czy jeśli Motor zdecydowałby się na Woźniaka, zrobiłby dobrze? Spójrzmy na liczby – 17. średnia w PGE Ekstralidze (1,95). Wygląda to świetnie, a jeszcze wyżej stoją akcję urodzonego w Tucholi żużlowca gdy spojrzymy, kto jest przed nim. Bartosza Zmarzlika, Janusza Kołodzieja, Macieja Janowskiego, Patryka Dudka wyjąć się z obecnych klubów raczej nie da. Jest jeszcze Maksym Drabik, ale w jego przypadku wchodzą w grę jedynie Wrocław i Częstochowa, z przewagą Sparty.

Kolejny plus – wiek. Szymon Woźniak wciąż ma tylko 26 lat! Najlepsze lata kariery być może przed nim, choć tak wielki sukces jak tytuł Indywidualnego Mistrza Polski może już nie przyjść. Biorąc wychowanka Polonii Bydgoszcz – Motor może dostać zawodnika na lata.

Wreszcie – atmosfera. Chwalony za nią klub z lubelszczyzny doskonale będzie współgrał z charakterem Szymona. Każdy kto z tym człowiekiem rozmawiał więcej niż raz wie, że jest po prostu świetnym człowiekiem. Pogodnym, uprzejmym i konkretnym. Fani Motoru pokochaliby go bardzo szybko. A sam żużlowiec po meczu Stali na stadionie przy Alejach Zygmuntowskich mówił ciekawie…

– Z punktu widzenia zawodnika ta infrastruktura absolutnie nie jest zła. Ja tu w Lublinie czuję się ugoszczony. Kiedy tu przyjeżdżam, czuję, że jestem mile widziany – podkreślił w rozmowie z pobandzie.com.pl.

Napiszemy wprost – brać i się nie zastanawiać! Jeżeli udałoby się namówić Stal Gorzów oraz zawodnika – Woźniak mógłby być wzmocnieniem, o jakim kibice i działacze myślą. Gwarantuje o wiele większą stabilizację niż np. Krzysztof Kasprzak, który też w spekulacjach się przewija. W Lublinie dobrze zdają sobie sprawę, że na problemach klubu z województwa lubuskiego można skorzystać. Ograniczony rynek polskich zawodników sprawia, że wielu konkurentów z innych klubów nie ma. Jeżeli my byśmy mieli wybierać – zgarnęlibyśmy 26-latka. Choć inną lubelską opcją jest też 37-letni Jarosław Hampel…