Vaclav Milik jest już baaardzo blisko toruńskiego klubu. FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Vaclav Milik to jedna z największych zagadek trenera Dariusza Śledzia przed zbliżającym się sezonem 2019. W latach 2016-2017 był liderem Betard Sparty Wrocław, ale w 2018 roku obniżył loty i wykręcił średnią 1,403 punktu na bieg. Z 26-letnim Czechem rozmawiamy o przygotowaniach do sezonu oraz o tym, co wpłynęło na jego gorszą postawę w DMP 2018.

Do sezonu pozostały nam już właściwie dwa tygodnie. Na jakim etapie przygotowań jest Vaszek Milik?

Ja jestem już gotowy do sezonu. Silniki, które mam przeznaczone na ligę, są przetestowane. Przejeździłem na nich kilka treningów i mogę powiedzieć, że są gotowe do walki. Dopasować muszę jeszcze silniki, na których nie będę jeździł w meczach ligowych. (na nich Milik jechał w rewanżowym sparingu z TŻ Ostrovią – dop.red.).

W zeszłym sezonie z Twojej strony było dużo trójek, ale często też przyjeżdżałeś jako ostatni. Co robiłeś podczas przygotowań, by Twoja forma była bardziej stabilna?

W zeszłym roku za dużo chciałem. Uspokoiłem głowę i wiem, że muszę wszystko robić na luzie. Zawsze tak robiłem, za dużo nie myślałem o tym żużlu i wtedy osiągałem dobre wyniki. Z kolei gdy chciałem za bardzo, to nic z tego nie wychodziło. Postanowiłem, że muszę się uspokoić i robić swoją robotę.

Trener wystawia Cię w sparingach jako prowadzącego parę. To dla Ciebie jasny sygnał, że Dariusz Śledź ma do ciebie zaufanie i tematu Grega Hancocka nie ma?

Dla mnie numery nie mają kompletnie żadnego znaczenia. Chcę robić swoje i najważniejsze dla mnie jest to, żeby występować w meczach. Wiem czego klub i trener ode mnie oczekują i moim zadaniem jest zdobywać jak najwięcej punktów. Będę robił swoją robotę i myślę, że pokażę, na co mnie stać.

Czech obok Macieja Janowskiego, z którym najczęściej tworzył parę w poprzednim sezonie.

Spędziliście już trochę czasu na Stadionie Olimpijskim. Tor, który został przygotowany na ten sezon różni się od tego, na czym jeździliście w zeszłym roku?

Moim zdaniem zbyt wielu różnic nie ma. Grzesiek (Grzegorz Węglarz – dop.red.), który robi nam ten tor, zna się na nim bardzo dobrze. Za każdym razem przygotowuje go nam tak, jak chcemy. Jeździliśmy już zarówno na twardym, jak i na przyczepnym torze. Jeszcze pojedziemy na naszym torze kilka razy i powinniśmy być dobrze przygotowani do jazdy u siebie.

Sezon rozpoczniecie od starcia z Fogo Unią Leszno. Cieszysz się, że od razu sprawdzicie się na tle tak mocnego rywala?

To jest ekstraliga, więc niezależnie od tego czy zaczynalibyśmy ten sezon z Lesznem czy z inną drużyną, nie byłby to łatwy mecz. Potrzebujemy dobrze jechać i wygrywać kolejne mecze. Dużo zrobiliśmy przez zimę, aby nasze wyniki były jak najlepsze. Potrenowaliśmy też na torze, więc jesteśmy gotowi do walki. Wszystko okaże się w Lesznie, ale wydaje mi się, że wyjedziemy na pierwszy mecz na takim luzie, że może nam wszystko zagrać i będzie dobrze.

A nie wolałbyś zacząć rozgrywek we Wrocławiu? Zawsze podkreślasz, że bardzo lubisz jeździć na Olimpijskim.

Uwielbiam jeździć tutaj, ale w Lesznie też uwielbiam jeździć (uśmiech). Jestem zawodnikiem Ekstraligi i nie ma dla mnie różnicy w ty,m czy jeżdżę u siebie czy na wyjeździe. Wszędzie trzeba robić dobre wyniki, bo bez tego nie będzie sukcesów.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA