Vaclav Milik chce zostać w PGE Ekstralidze na sezon 2020. FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W awizowanym składzie Betard Sparty Wrocław na niedzielne spotkanie z Fogo Unią Leszno znów nie ma Vaclava Milika. Czech spisuje się ostatnimi czasy zdecydowanie poniżej oczekiwań, więc jego miejsce w składzie regularnie zajmuje Gleb Czugunow. Takim manewrem wrocławianie pozbawiają się jokera w swojej talii, bo dwóch zawodników, który mogliby być rezerwowymi, startuje ze stałymi numerami. Czy to nie jest duże ryzyko?

Na początek oddajmy głos liczbom. Vaclav Milik wziął udział w większości meczów (9 na 13 możliwych), wystartował w 31 biegach, w których zdobył 32 punkty oraz 7 bonusów. To wszystko składa się na średnią 1,26 punktu na bieg. Trzykrotnie kończył spotkania bez zdobyczy, a jego najlepszym występem była potyczka z truly.work Stalą Gorzów Wlkp. na Stadionie Olimpijskim, gdzie przywiózł 9 punktów i 2 bonusy. I to ze znaczną pomocą mechaników kontuzjowanego Taia Woffindena. Czech we Wrocławiu jest bardzo lubiany, ale wynikami zdecydowanie odstaje. Trzeba też dodać, że gdyby nie kontuzje, najpewniej zostałby wypożyczony do innego zespołu. Jednak najpierw absencja Macieja Janowskiego (kontuzja w Grudziądzu), a potem Taia Woffindena (w Lublinie) spowodowały, że cały czas miejsce dla sympatycznego Vaszka było.

Teraz jednak – w trzecim kolejnym meczu – został odsunięty od składu. Czy Betard Sparta podejmuje tym krokiem niepotrzebne ryzyko? Gdyby przecież – odpukać! – jeden z zawodników był niezdolny do jazdy po upadku, to wrocławianie nie mogą skorzystać z rezerwowego, którego mają. I choć wydaje się, że sytuacje torowe, po których żużlowiec nie jest w stanie kontynuować meczu są rzadkością, to spartanie w tym roku przeżywali już to dwukrotnie. W Grudziądzu Maciej Janowski miał wypadek w swoim trzecim starcie i w kolejnym zastąpił go Jakub Jamróg z rezerwy taktycznej, a w Lublinie czterokrotnie za Taia Woffindena jechał Gleb Czugunow.

Vaclava Milika w obecnej formie wrocławianie mogliby trzymać w składzie właściwie tylko na takie nieprzewidziane sytuacje. Wtedy mógłby z miejsca wskoczyć za ewentualnego kontuzjowanego kolegę ze składu. Co w przypadku kiedy Czech nie jedzie? Wielkiej tragedii nie ma, bo choć nieznacznie zamyka to taktyczne pole manewru, to w razie potrzeby jadą juniorzy. A akurat Betard Sparta ma kim postraszyć na tych pozycjach, notabene Przemysław Liszka ma średnią gorszą od Milika zaledwie o dwie setne punktu. A już patrząc przyszłościowo – lepiej dać kilka pojedynczych biegów młodzieżowcom niż zawodnikowi, który najpewniej lada moment odejdzie z Wrocławia.

A jakie są korzyści z odsunięcia Milika? Spokojna głowa Gleba Czugunowa. Młody Rosjanin otrzymuje „stały” numer i ma pewność, że będzie startował od początku zawodów, a nie w razie potrzeby z rezerwy. Dla samego żużlowca to zdecydowanie lepsze rozwiązanie i jak widzieliśmy w dwóch ostatnich meczach, na razie zdaje egzamin.

Czyli wychodzi na to, że wysłanie słabszego zawodnika wychodzi każdemu (oczywiście oprócz samego zainteresowanego) na plus. To dodajmy jeszcze fakt, że pozostałe zespoły z czwórki – Unia Leszno, Falubaz Zielona Góra i Włókniarz Częstochowa – właściwie startują bez rezerwowego. I to może właśnie klucz do sukcesu?