fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sezon żużlowy zbliża się wielkimi krokami. Dla Vaclava Milika będzie to rok dużych zmian. Czech po pięciu latach odchodzi z Betard Sparty Wrocław i wraca do Rybnika, w którym będzie chciał odbudować swoją formę.

Vaclav Milik swoją karierę w polskiej lidze rozpoczął w 2012 roku w barwach Speedway Wandy Kraków. W następnym sezonie prezes Krzysztof Mrozek ściągnął go do Rybnika. Vaszek startował z rekinem na plastronie przez dwa lata i później przeniósł się do PGE Ekstraligi. Czech opowiedział o tym, co zdecydowało o odejściu z rybnickiego klubu.

– Wcześniej startowałem w Krakowie i szukałem nowego klubu. Wtedy prezes Mrozek chciał, żebym jeździł w Rybniku. Przyjechaliśmy tutaj z tatą i niedługo później podpisaliśmy kontrakt. Jeździłem w Rybniku przez dwa lata i w tym czasie awansowaliśmy do pierwszej ligi. Później chciałem się dalej rozwijać i rywalizować z najlepszymi zawodnikami w Ekstralidze i przeszedłem do Wrocławia, gdzie startowałem przez pięć lat. Gdyby Rybnik wtedy awansował do Ekstraligi, to zostałbym w klubie – przyznał w wywiadzie dla Rybnickiego Magazynu Żużlowego Vaclav Milik.

Miniony rok był zupełnie nieudany dla Milika. Czech zajął dopiero jedenastą pozycję w cyklu SEC, a w rozgrywkach PGE Ekstraligi wykręcił średnią 1,233 pkt/bieg. Mimo słabego sezonu 27-latek nie mógł narzekać na brak zainteresowania ze strony polskich klubów.

– Chciałbym zapomnieć o poprzednim sezonie, ponieważ nic nie układało się po mojej myśli. Interesowały się mną trzy kluby z Ekstraligi i trzy z pierwszej ligi. Chciałem wrócić do Rybnika, ponieważ są tutaj wspaniali kibice, dobrze zorganizowany klub i tutaj tak naprawdę wszystko się zaczęło. Cieszę się, że ROW awansował do Ekstraligi i chcę pomóc drużynie, aby walczyć o jak najlepszą pozycję – stwierdził nowy-stary zawodnik PGG ROW-u Rybnik.

Vaclav Milik chciałby zapomnieć o poprzednim sezonie w barwach Betard Sparty Wrocław.

W drużynie PGG ROW-u Rybnik czeski żużlowiec będzie miał okazję ponownie startować Andrzejem Lebiediewem, z którym jest w dobrych relacjach.

– Wydaje mi się, że skład mamy bardzo dobry. Piotr Świderski będzie bardzo dobrym trenerem, tak jak był świetnym żużlowcem. W składzie jest też Andrzej Lebiediew, z którym jeździłem we Wrocławiu. Jest to mój bardzo dobry przyjaciel, czasem piszemy i dzwonimy do siebie. Jesteśmy w kontakcie i dobrze mi się z nim rozmawia. Gdyby udało mi się jeździć z nim w parze, to byłoby najlepiej (śmiech) – przyznał sympatyczny Czech.

W najbliższych tygodniach Milik będzie przygotowywał się do sezonu oraz… narodzin potomka!

– Skupiam się na swoich przygotowaniach i treningach. W czerwcu urodzi nam się syn i z moją kobietą również musimy przygotować wszystko w domu, aby mieć więcej spokoju do żużla. Będzie Vaclav IV – po moim dziadku, tacie i po mnie – pochwalił się w wywiadzie dla klubowej telewizji Milik.

W nadchodzącym sezonie Vaclav Milik nadal będzie korzystał z silników Ryszarda Kowalskiego oraz Tomaza Drnaca. Waszek stwierdził, że w najważniejszych imprezach zaufa silnikom Polaka, gdyż jednostkom od Słoweńca trzeba poświęcić jeszcze trochę czasu na treningach. Milik starty w tegorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi będzie łączył z występami w barwach AMK ZP Pardubice (czeska Extraliga) oraz AC Landshut (niemiecka Bundesliga). Zawodnik zapowiedział również, że w majowym okienku transferowym będzie szukał klubu w szwedzkiej Elitserien, aby jak najwięcej ścigać się na torach, których geometria jest zbliżona do polskich owali.

DOMINIK NICZKE