Sześciokrotnie wywalczył tytuł indywidualnego mistrza świata. Po zakończeniu kariery ścigał się w wyścigach samochodowych, a także zrobił karierę menedżera w firmie, która go sponsorowała Swedish Matches. O tym jak sobie radził po zakończeniu kariery, dlaczego nie chciał wygrać Tańca z Gwiazdami Tony Rickardsson opowiadał w podcaście z angielskimi dziennikarzami – Nigelem Pearsonem oraz Kelvinem Tatumem.
Let’s Dance, czyli chciałem odpaść jak najszybciej
Nigdy nie czułem się dobrze jako tancerz. Skorzystałem z zaproszenia telewizji i wystąpiłem w szwedzkiej edycji Tańca z Gwiazdami. Szczerze mogę powiedzieć, że tak naprawdę nie czułem się znakomicie jako tancerz i jak najszybciej chciałem z tego programu odpaść. Co program odpadała para i modliłem się, abym to ja był tym najgorszym. Niewiele jednak mogłem na to poradzić, gdyż co odcinek na mnie głosowano i skończyliśmy jako druga para w programie. Przegraliśmy w finale.
Swedish Matches, czyli jak być menedżerem sprzedaży
Przez wiele lat to był mój sponsor, wtedy kiedy ja jeszcze ścigałem się na żużlu. Od ubiegłego roku jestem zawodowo dla nich już zdecydowanie mniej aktywny. W poprzednich latach pracowałem bardzo mocno dla rozwoju firmy. Po tym jak skończyłem ściganie w Porsche Carrera Cup, Swedish Matches wyszło z propozycją pracy dla mnie. Do dziś za bardzo nie wiem dlaczego. Skończyło się tak, że zacząłem dla nich pracować jako menedżer regionu dla Europy Wschodniej. Praca była wyzwaniem podobnie jak żużel. Przemieszczałem się z kraju do kraju, a wynik nie sportowy, a raczej sprzedażowy musiał się zgadzać. Wieczorem, jak po zawodach, wiedziałem czy moja praca była dobra czy zła. Rozwijałem się zawodowo i na końcu byłem menedżerem na czterdzieści dwa kraje na świecie. Pracowałem w dziale odpowiedzialnym za zapałki i zapalniczki. Robiliśmy obrót około 150 milionów euro na rok.
Rodzina
Dla rodziny przystopowałem z aktywnością dla Swedish Matches. Moi najbliżsi potrzebują mnie w domu, a sześćdziesiąt procent czasu spędzałem w podróży. Nie chcę już tyle podróżować. Podczas programu Let’s Dance poznałem swoją żonę. Ożeniliśmy, się mamy dwójkę dzieci i ten czas z nimi jest dla mnie bardzo ważny.
Żużel
W dalszym ciągu oglądam żużel, jak tylko czas pozwala. To świetny sport. Uwielbiam oglądać żużel w telewizji. Obejrzenie ciekawych akcji w zwolnionym tempie to fantastyczna sprawa. Na stadionach bywam obecnie rzadko. Po prostu jeśli się wybieram, to chcę pooglądać żużel, a jest to niemożliwe, ponieważ w kółko ktoś chce ze mną porozmawiać. W parkingu rozmawiam z zawodnikami, patrzę jakie są obecnie nowinki w sprzęcie. Nie będę ukrywał, że jestem obecnie w kontakcie z dwoma zawodnikami, ale ich nazwiska pozostaną moją tajemnicą.
Początki kariery
To już było bardzo dawno temu. Jak miałem dziesięć lub jedenaście lat, delikatnie ścigałem się na motocyklach o pojemności 50 ccm. Przedtem ujeżdżałem motorowerki. Mało kto wie, ale mój osiem lat starszy brat też trenował żużel. Od niego chyba przeszło to na mnie.
Goteborg – pierwszy finał
To oczywiście 1991 rok i wywalczenie przeze mnie srebrnego medalu indywidualnych mistrzostw świata. Myślę, że tego dnia byłem w doskonałej formie, dysponowałem bardzo szybkim sprzętem, ale Jan Osvald Pedersen był tego dnia królem wieczoru. Był po prostu bezbłędny. Myślę, że jechał wtedy nie na 100, ale na 110 procent. Ja swoją drogę do finału zacząłem od „zawalenia” finału skandynawskiego, gdzie byłem 10. Później chyba w Abensbergu jechałem za Smitha i wywalczyłem przepustkę do finału. Miałem tam nowy silnik i on po prostu latał na tamtym torze. Ten sam silnik zabrałem na Ullevi i znowu fruwał, ale na Jana Osvalda Pedersena nie wystarczyło. To był piękny dzień, piękny wieczór. Byłem drugi na świecie. Co ciekawe, jako jedyny startowałem na Jawie, z którą później się związałem jako jeździec fabryczny.
Vojens – silniki od Lauscha
Może się wydawać, że w 1994 roku miałem wspaniały sezon. Ja tak wcale nie uważam. To był jeden z gorszych moich sezonów, aż do tego pamiętnego finału w Vojens. Chyba tydzień przed finałem tak naprawdę nie miałem sprzętu, na którym mógłbym skutecznie walczyć. Henka Gustafsson powiedział mi – zadzwoń do Klausa Lauscha, robi szybkie silniki. Byłem sceptyczny, bo wiedziałem, że na jego jednostkach startują Hans Nielsen i Mark Loram, ale numer telefonu do Klausa wykręciłem. Klaus mi powiedział, że przyjedzie do Vojens z sześcioma silnikami. Po treningu Hans i Mark wybiorą dwa i dwa, które zostaną, mogę zabrać. Tak zrobiłem. Wmontowałem je w ramę i dowiozły mnie do pierwszego tytułu indywidualnego mistrza świata. Czy lepszy jest finał jednodniowy czy Grand Prix? Powiem, choć to może wydać się dziwne, że lepszy jest finał jednodniowy. Masz formę, wszystko pasuje – możesz być mistrzem. W Grand Prix forma musi być przez cały rok. Nie wyobrażam sobie, że ze swoją formą w 1994 roku zostałbym mistrzem świata wyłanianym w turnieju Grand Prix.
1998-2002, czyli jak się robi cztery tytuły
W ciągu pięciu lat zdobyłem cztery indywidualne tytuły mistrza świata. Jak? Odpowiedz jest prosta. To praca, praca i jeszcze raz praca. To recepta na bycie najlepszym. O tym mówiłem wielokrotnie. Ja cały czas myślałem, co jeszcze można poprawić, aby być jeszcze lepszym. Duże znaczenie miał też fakt, że mogłem być miły, uprzejmy, ale na torze byłem agresywny – tak bardzo chciałem wygrywać i poza rokiem 2000 to mi się udało. Byłem dobrze przygotowany. Zarówno mentalnie, fizycznie jak i sprzętowo. Obok siebie miałem dobry zespół ludzi. Zawsze sobie też coś znajdowałem, co mnie nakręcało pozytywnie po sukces.
Rywale – Tomasz Gollob
Przez lata było ich wielu na wszystkich torach. Na pewno wśród nich miałem swojego idola – Hansa Nielsena. Tak, Hans był moim idolem, podziwiałem go. Jego jazda, medale, sposób bycia – wywierały wrażenie. Najwięksi rywale – trudno wskazać. Na pewno dwa nazwiska przychodzą do głowy – Per Jonsson oraz Tomasz Gollob. Obaj to wielkie postacie światowego żużla. Wielkie talenty i wielcy sportowcy, z dużą determinacją dążyli do sukcesu. Dla mnie to niesłychane, że Tomasz miał tylko jeden tytuł. Myślę że jak wyjeżdżałem z Tomkiem do rywalizacji, to kibicom serce biło mocniej. Były lata, że dominowaliśmy, a nasza walka nie miała miejsca tylko na torze. Ja próbowałem podkupić jego ludzi z zespołu, on z mojego. Byliśmy dominatorami. Bardzo się szanowaliśmy, ale na torze nie było przebacz. Szły iskry. Tak jak jego z powodu rywalizacji ze mną nie lubili w Szwecji, tak mnie nie lubiano w Polsce. Media podgrzewały skutecznie naszą rywalizacją. Pamiętam takie zawody w Bydgoszczy, że na stadion musiała eskortować mnie policja, a jak wyszedłem na tor, to kibice rzucali butelki. W Polsce często na mnie gwizdano, ale nie miałem z tym problemu. W końcu moja osoba budziła emocje. Żeby było weselej, to dodam, że z Tomkiem choćby w Ipswich czy Tarnowie startowaliśmy w jednym zespole. Pomagaliśmy sobie na torze, doskonale współpracowaliśmy, ale żeby ktoś komuś coś pożyczył w parkingu, nie było takiej opcji.
Anglia
Starty w Anglii bardzo wiele dają. Ja się sporo tam nauczyłem. Tory w Szwecji czy w Polsce są bardzo łatwe, na nich nie trzeba dużo myśleć w sensie przygotowania motocykla i jazdy. Pełną szkołę żużla przechodzi się w Anglii. Tam się człowiek uczy ustawiania motocykla czy jazdy na różnych geometrycznie torach. Zmarzlik został mistrzem świata bez Anglii. Zgadza się. Ja jednak twierdzę, że gdyby startował w Anglii, byłby mistrzem wcześniej.
Koniec kariery
Zawsze chciałem odejść od żużla wtedy, kiedy będę na szczycie i tak też chyba się stało. W 2005 roku, jak postanowiłem odejść, byłem właśnie na nim. Po raz pierwszy powiedziałem o moim odejściu członkom mojego zespołu po wygraniu Grand Prix w Cardiff, gdzie była pamiętna akcja przy bandzie. Jak jechałem do niej przyklejony, zastanawiałem się czy wyjdę z tego cały. Po biegu przeleciała myśl przez głowę – pora chyba powoli kończyć. Chciałem definitywnie odejść po sezonie 2005, ale ludzie nie wierzyli, że naprawdę chcę to zrobić. Kluby prosiły, żebym poczekał, że muszą znaleźć zastępstwo i dlatego jeszcze jeździłem w 2006 roku. W pewnym momencie lekarz spytał mnie, ile miałem upadków w swojej karierze. Zdałem sobie sprawę, że może jeszcze pojeżdżę kilka miesięcy i nie daj Bóg coś się stanie albo powiem sobie definitywnie dość. Wybrałem drugie rozwiązanie i była to tak naprawdę łatwa decyzja. Po odejściu od żużla chyba ponad rok oglądałem zawody tylko w TV. W końcu wybrałem się na stadion. Jak zobaczyłem upadek w pierwszym łuku, to sobie pomyślałem, jak ty mogłeś coś takiego robić przez wiele lat. To czyste wariactwo. Po paru latach wsiadłem ponownie na motocykl żużlowy na potrzeby programu telewizyjnego i nie ukrywam, że w pewnym momencie poczułem tą samą adrenalinę jaką czułem jako aktywny zawodnik. Zdjęcia obiegły wtedy social media i wielu myślało, że wracam na tor na poważnie. To był jednak jednorazowy wybryk.
Pamietam jak Tomasz podkupil Tonemu jego mechanika Carla Bloomfielda..ale i tak nici z tego wyszly bo Tomasz i tak robil po swojemu silniki
Tony przyznał, że jego zdaniem lepszy jest finał jednodniowy, po czym opisał sens cyklu Grand Prix, stawiając, może nieświadomie, tę formułę w lepszym świetle niż finał jednodniowy. 😉
Dla mnie absolutny numer jeden! Było wielu wspaniałych żużlowców, ale Tony’ego zawsze pamiętam jak jednego, który zawsze był o krok ponad innymi.
Tony w Tarnowie wiąże się z sukcesami i medalami. Pamiętam jak przyszedł za Wigga. Młody nieznany zawodnik do młodej złożonej z wychowanków i skazanej na spadek Unii. Jak się potem okazało to był piękny sezon i srebro drużynowe. Niewiele brakło do złota. Potem po latach powrót i z Gollobami znowu sukcesy. Jazda po szerokiej niejednokrotnie zostawiając ślad na bandzie to było coś pięknego.
Jedyny minus to taki,ze tak nagle kariere zakonczyl. Tarnow w 2006 r. Mial ekipe na ķolejne zloto.
Wypadek w Czewie(2005) i odniesiona kontuzja chyba były milowym krokiem ku zakończeniu bogatej kariery. Tak, Ricki to był dominator. Pzdr!
Super się czytało. Więcej takich tekstów. To są materiały dla kibiców a nie bzdety Ostafińskiego
Żużel. Postrach Apatora z nowym klubem! Wystartuje w Krakowie!
Żużel. Więcej jazdy dla młodzieżowców. Przełomowa reforma!
Żużel. Rodzinka Janowskich w Dubaju, Hansen na strzelnicy i Tungate z Mikołajem
Żużel. Wielki talent uchronił się przed katastrofą! Był o krok od Stali!
Żużel. To nie Rosjanie pojadą z chorwacką licencją?! Mamy zmianę barw!
Żużel. Jak Woffinden trafił do Stali? Negocjacje ruszyły… w Lizbonie! Kulisy transferu