Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kwestia odwołanego finału Złotego Kasku wciąż budzi emocje. Jeszcze większe powstały po nominacjach GKSŻ, która pominęła Piotra Pawlickiego oraz Macieja Janowskiego. Bez ogródek w tym temacie wypowiada się były zawodnik Motoru Lublin, Tomasz Piszcz.

Pana zdaniem, byłego żużlowca, dobrze zrobili zawodnicy, nie przystępując do startu w sobotnim finale Złotego Kasku?

Jako osoba, która ścigała się na żużlu uważam, że koledzy podjęli jak najbardziej słuszną decyzję.

Główna Komisja Sportu Żużlowego przy nominacjach pominęła ostatecznie Pawlickiego i Janowskiego, których uznaje się za prowodyrów sobotniego zajścia…

Dla mnie jest to kompletnie niepoważne zachowanie. W eliminacjach powinni występować najlepsi zawodnicy, a z pewnością zarówno Maciej jak i Piotr do nich się zaliczają. Działaniem GKSŻ przy PZM, o ile się nie mylę, powinno być delegowanie do reprezentowania Polski na arenie międzynarodowej najlepszych zawodników. Zastanawiam się czy nie ma nawet gdzieś w statucie takiego zapisu. Dla mnie osoba, która podpisała licencję toru w Pile powinna natychmiastowo pożegnać się z uprawnieniami do tego typu czynności. W poniedziałek media społecznościowe obiegły zdjęcia, że nad nawierzchnią toru i poprawą stanu band już się w Pile pracuje. Tym samym okazuje się, że jak się chce i jak już jest „cyrk”, to pewne rzeczy można naprawiać bardzo szybko. Szkoda tylko, że nie robiono tego przed sobotą i przed zawodami nie myślano o bezpieczeństwie czołowych zawodników naszego kraju.

Co Pana zdaniem powinni zrobić teraz pozostali zawodnicy, którzy mieli startować w finale?

Na pewno nie powinno się tego tematu tak zostawiać. Uważam, że pozostali zawodnicy powinni okazać się teraz w pełni solidarni z pozostałą dwójką. Przecież ostatecznie to ponoć wszyscy odmówili startu. Sposobów na to jest kilka, tylko trzeba chcieć i być solidarnym. Można solidarnie odmówić udziału w eliminacjach lub rozważyć inne możliwości działania…

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA