Liczba tygodnia

Kliknij→

Tyle sezonów Bydgoszcz czeka na Ekstraligę

LICZBA TYGODNIA LOTTO

Tyle sezonów Bydgoszcz czeka na Ekstraligę
fot. birmingham-speedway.com
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tomasz Piszcz – wychowanek Motoru i reprezentant drużyn z Alei Zygmuntowskich, jakkolwiek się nazywały. Z brązowym medalistą Klubowego Pucharu Europy rozmawiamy o powrocie lubelskiego żużla do elity, znaczeniu dobrej atmosfery w drużynie, otoczce transferu Grigorija Łaguty oraz postępowaniu Głównej Komisji Sportu Żużlowego i potrzebie systemowego podejścia do szkolenia młodych zawodników.

Pytanie z gatunku oczywistych. Cieszy Cię powrót Speed Car Motoru Lublin do Ekstraligi?

Bardzo mnie to cieszy, że Motor wrócił na szczyt, bo Ekstraligę można tak definiować, a przede wszystkim to, że zajęli się tym w końcu poważni ludzie. Którzy poważnie traktują zawodników, potrafią stworzyć atmosferę w klubie i wokół całej dyscypliny w mieście. I to przede wszystkim cieszy, bo to, że drużyna uzyskała taki wynik, to jest konsekwencja ich działań. Zawodnicy w końcu czują się szanowani, doceniani. Chce im się jeździć. I jestem przekonany, że jazda dla tego klubu sprawia im przyjemność.

Wierzyłeś w ten szybki awans o dwie klasy? To chyba konsekwencja tego, o czym mówisz, czyli owego klimatu lubelskiego?

W momencie kiedy dowiedziałem się, że za żużel biorą się ludzie, którzy potrafili na Lubelszczyźnie stworzyć kolebkę motocrossu, który trzeba było w całości zorganizować, przyciągnąć młodych chłopców do jazdy, stworzyć im warunki, spopularyzować sport aby przyciągnąć kibiców, postarać się o sponsorów. A to nie łatwe zadanie, to wiedziałem że to idzie w dobrym kierunku. Na ulicach pojawiły się bilbordy na skrzyżowaniach, zapraszające na mecze drugiej ligi, wykonano także ogrom pracy w mediach, które zaowocowały tym, że nagle zaczęło przychodzić komplet publiczności. Wiedziałem, że prędzej czy później Motor będzie silną drużyną. Przyznam, że nie spodziewałem się tak szybkiego awansu, bo awans jest wypadkową dobrej sytuacji w klubie oraz odrobiny szczęścia. Drużyna musi być dobrze zorganizowana. I tak było i jest. Jedni potrafią zorganizować atmosferę wokół klubu. Inni, jak Darek Śledź na przykład, potrafią zapewnić dobrą atmosferę wokół zawodników. I to wszystko zaczęło stanowić całość. Darek ma wciąż młodzieńczy duch, wieloletnie doświadczenie i najważniejsze, to były zawodnik który czuje to co siedzi w głowie zawodnika. To wszystko spowodowało, że klub rozwijał się w zasadzie z dnia na dzień. Przypomnę, że pierwszy mecz w pierwszej lidze z Łodzią był zremisowany. Wtedy nikt się nie spodziewał, że sezon będzie tak wyglądać. Ale drużyna budowała się dzień po dniu. To wszystko co się działo wokół klubu, szacunek dla zawodników, wypłaty na czas, spowodowały, że zawodnikom się chciało wałczyć na torze.

Fakt, bo nawet niespodziewana przecież, porażka u siebie, z Wybrzeżem Gdańsk, nie podłamała zawodników? Dwumecz finałowy z ROW-em Rybnik to także wielki triumf ducha drużyny. Teraz wyzwanie ekstraligowe, a przecież nie wierzę, że w Lublinie nastawiają się jedynie na roczny pobyt w Ekstralidze?

Takie mecze są potrzebne, jak ten z Wybrzeżem. Gdy wygrywasz mecz za meczem a w drużynie pojawia rozluźnienie i zbyt duża pewność siebie a w takich momentach właśnie dochodzi do niespodzianek… Faworyt przygrywa. Wtedy trzeba pamiętać że jest wciąż wiele do zrobienia. Nie byłem wewnątrz klubu i nie wiem, czy ta właśnie przegrana, nie była nawozem sukcesu końcowego

Jak oceniasz skład Lublina na nadchodzący sezon?

Wiem, że sprowadzenie jakiejkolwiek gwiazdy do drużyny, która dwa lata temu jeździła w najniższej klasie rozgrywkowej musiało być naprawdę bardzo trudne. Każdy z zawodników prezentujący wysoki poziom w pierwszej kolejności wybiera klub z Ekstraligi. Ale daleki jestem od tego, by skład, który jest w Lublinie nazywać „chłopcem do bicia”. To jest jeszcze sport. Zakładam, że będzie wiele niespodzianek. Czytałem już wiele opinii ekspertów skazujących Speed Car Motor na spadek. Ale nie uznaję jednak słów ekspertów, którzy przed sezonem rozdzielają już laury i medale oraz decydują, która drużyna opuści elitę. Bywało już tak, że niejeden dream-team miał wygrać w cuglach ligę, a tymczasem okazywało się, że musiał przełknąć gorycz spadku. Bywało także i tak, że zwyciężali ci, na których nikt nie stawiał. Możemy rozmawiać o szansach drużyny ale na pewno nie możemy skazywać.

Myślisz, że nie było tematu Grega Hancocka w Motorze?

Hancock na pewno by się przydał w takiej drużynie, pełniłby rolę lidera któremu każdy zawodnik by chciał dorównywać wynikiem, a to napędza motywację u reszty zawodników. Ale coś musiało pójść nie tak na linii klub zawodnik, a z wypowiedzi można było wywnioskować, że klub został niepoważnie potraktowany w poprzednim roku. Widocznie Kuba Kępa podjął taką decyzję o nie kontraktowaniu Grega i z tym musi się zmierzyć a my powinniśmy to poszanować. Ale uważam, że kieruje się pewnymi zasadami jakie wyniósł z domu a to w tym przypadku przynosi efekt w postaci dwóch awansów, więc uważam że nie powinien czytać opinii innych osób związanych z tym sportem, tylko konsekwentnie robić to co uważa że powinien zrobić. Zakontraktowanie Grega nie gwarantuje sukcesu całej drużyny. Sukces jaki osiągnie ta drużyna należy do całego zespołu i ludzi którzy nim kierują. Dajmy im wolną rękę do podejmowania decyzji.

Teraz gorące nazwisko. Grigorij Łaguta. Na początku całej sprawy jedynym grzesznikiem był zawodnik. Z czasem, w prasie pojawiać zaczęły się informację o podobnych sytuacjach, mających miejsce w przeszłości, by w końcu dało się słyszeć wprost, że prezes Krzysztof Mrozek dbał o swój interes, a nie o zawodnika. Jak patrzysz na tę całą sytuację?

Wracając do momentu kiedy Grigorija złapano, już wtedy zwróciłem uwagę, czytając felietony i artykuły, że Grigorijem steruje pan Mrozek. Ciągłe unikanie rozpraw na pewno nie działało na korzyść zawodnika. Czy to były jego decyzje? Nie wiem. Ale utrudnianie prowadzenia ustaleń w takich sprawach, podejrzewam, że nie działało korzystnie dla Łaguty, a raczej było działaniem na korzyść klubu aby zyskać na czasie żeby wyrok został uprawomocniony po zakończeniu rozgrywek ligowych ekstraklasy. I wtedy również o tym pisano. To była szansa aby zespół z Rybnika się utrzymał. Następnie można było wyczytać w mediach, że to że Łaguta dostał tak krótki okres zawieszenia jest zasługa pana prezesa. Z czym ja się zgodzić nie mogę. Nie wiem jakie były ustalenia dwóch panów ale podejrzewać można że pan prezes wykorzystując sytuację chciał na występach Łaguty w nadchodzącym sezonie ugrać jak najwięcej na korzyść klubu. Trochę w tym sporcie siedziałem i można podejrzewać, że działania pana Mrozka nie były do końca uczciwe, dlatego Grisza zdecydował się na rozbrat z drużyną Rekinów. Otrzymał korzystniejszą ofertę z lubelskiego klubu więc nad czym miała się zastanawiać. Każdy z nas jakby pracował u najlepszego przyjaciela, a dostał propozycję pracy za lepsze pieniądze zrobiłby to samo… Więc nie mogę zrozumieć tych którzy potępiają Rosjanina a tak naprawę nie wiedzą jak wyglądała sytuacja i jak wyglądały rozmowy tych dwóch panów. Ale ta sytuacja pokazuje, że zawodnik nie jest darzony żadnym szacunkiem kibica zasiadającego na trybunach. A Prezesi jak najbardziej… Zawsze oni maja rację i zawsze oni postępują etycznie w stosunku do zawodnika.

Pytam Cię jako zawodnika, który dobrych kilka lat spędził na torze, czy po tej przerwie Grigorij Łaguta wejdzie tak w sezon z marszu, czy będzie się powoli zanurzać w tym meczowym rytmie?

Znam trochę Grigorija, bo gdzieś tam razem startowaliśmy. Każdy z zawodników jest inny, potrzebuje krótszego lub dłuższego czasu do tego, aby znowu czuć się pewnym podczas zawodów. Ale ja wierzę, że ten chłopak dosyć szybko dojdzie do swojej formy i będzie na tym poziomie sportowym robił sporą ilość punktów… I pewny jestem ze z imprezy na imprezy jego forma będzie rosnąca.

Sytuacja z Grigorijem Łagutą pokazuje chyba pewną słabość żużla. Lublin awansował i podobnie jak Unia Tarnów rok wcześniej, miał olbrzymie kłopoty ze skomponowaniem odpowiednio silnej drużyny. Mało jest nowych nazwisk w tej klasie rozgrywkowej, przynajmniej takich, które są gwarancją jakiejś stałej zdobyczy punktowej w meczu, prawda?

Tak, ale jest to pytania do prezesów i działaczy. Dlaczego tak mało młodych ludzi przystępuje do egzaminu na licencję? O zawodników nikt nie dba. Proszę zapytać kogokolwiek, czy uzyskał pomoc ze strony GKSŻ? Na facebooku, wypowiedziałem się też na temat zwolnień lekarskich w czasie zgrupowania kadry. Ale proszę sobie wyobrazić ze GKSŻ organizuje zgrupowanie zawodników i spotkanie ze sponsorami, by promować speedway w Polsce ale nikt nie liczy się z zawodnikami którzy mają się stawić na takim zgrupowaniu. A przecież zawodnicy, którzy sami muszą o siebie zadbać. Mają swoje zobowiązania cykl przygotowań do sezonu i również czas dla siebie i swoich rodzin w tym okresie. Po prostu się wystawia powołania na zgrupowanie i tyle a zawodnik kieruje się swoim interesem a nie interesem centrali. Ciekawi mnie jeszcze czy nasza federacja pomyślała o tym aby wynagrodzić zawodników którzy pojawiają się na zgrupowaniach? Czy jest to na zasadzie „bądź dumny że zostałeś wyróżniony”. Do tej pory w tym sporcie można wyczytać i się dowiedzieć tylko i wyłącznie o systemie kar. A w tym przypadku jest podobnie. A potwierdzeniem tego jest komunikat GKSŻ, można było przeczytać, że zawodnicy którzy się nie stawią na zgrupowaniu zostaną ukarani poprzez braku nominacji do eliminacji GP, SEC itp. To pokazuje nam, że zawodnika nie rozlicza się za wyniki sportowe tylko za posłuszeństwo. Jak będziesz pokornie wykonywać polecenia centrali, to będziesz głaskany będzie fajnie, a wyniki to ogólnie nie mają już większego znaczenia. Tak to wygląda. Tak byliśmy traktowani jak ja byłem zawodnikiem. Ale czasy się zmieniają i trzeba swoje działanie też zmieniać. Zawodników jest coraz mniej i należy o nich trochę zadbać, zacząć z nimi po prostu współpracować, wysłuchać.

Pojawił się pomysł zaistnienia kodeksu etycznego w żużlu. Wiem, że jest to sprawa, nad którą nie przechodzisz obojętnie. Ale rozumiem, że mówimy tutaj o regulacji, która w równym stopniu dotyczyć będzie zawodników, działaczy, prezesów, sędziów… Dobrze rozumiem?

Kodeks postępowania etycznego już jest, tylko trzeba to przenieść na papier. Na swoim facebooku również odniosłem się do słów Przemysława Termińskiego, który zaproponował kodeks etyczny dla zawodników. A dlaczego nie dla prezesów, osób związanych z kierowaniem klubów? Ale dla mnie jest ważne aby dowiedzieć się, czy każdy z działaczy, którzy kierowali, kierują bądź będą kierować klubem żużlowym, postępował, postępuje etycznie w stosunku do zawodników. Każdy problem istniejący w żużlu jest przedstawiany tak, jakby był winą tylko i wyłącznie zawodników. Wracając do pana Mrozka, który uważa, że skoro Łagutę przyłapano na dopingu, to ten może jeździć za niższą stawkę, no przecież musi odpokutować swoje winny. Non stop czytam ze przez Łagutę Rybnik spadł z ligi… A gdzie była reszta drużyny? Dla mnie, to jest nielogiczne. Jeżeli prezes Mrozek uważa, że Łaguta jest mu coś winien, jest od tych spraw sąd, postępowanie cywilne.

Czyli musimy ustalić jedno. Zawodnik w momencie gdy zakłada kask, zamyka się za nim brama parku maszyn, staje pod taśmą nie może odpokutowywać wcześniejszych przewin? Nie może ryzykować swojego zdrowia i życia za mniejsze pieniądze…

Pomyślmy co by było, gdyby Grigorij Łaguta w tym meczu, kiedy wykryto u niego niedozwoloną substancję w organizmie doznał kontuzji, która wykluczyłaby go do końca sezonu, to w następnym sezonie miałby jeździć za darmo? To jest taki sport. W każdej dziedzinie życia podejmujemy ryzyko. Mniejsze lub większe. I pan prezes nie wziął tego pod uwagę? Ja uważam, że nie można obwiniać Grigorija Łaguty za to, że ROW spadł. Na uniknięcie spadku był odpowiedzialny cały zespół, a Grigorij to jest tylko jedno ogniwo tego zespołu, liczącego siedmiu zawodników. Jeszcze rozumiałbym całą tę złość, jeśli Grigorij po tej całej sytuacji spakowałby sprzęt, poleciałby do Rosji i tyle byśmy go widzieli. Ale, z tego co wiem, był na miejscu, jego mechanicy z motocyklami pracowali podczas zawodów i treningów.

Jest w Tobie jakaś obawa, że żużel to sport, z którego może powoli schodzić powietrze? Czy pozostanie sportem numer jeden, jeśli chodzi o zdobycze medalowe no i umiejętność organizowania wydarzeń na najwyższym, światowym poziomie?

Żużel to będzie zawsze sport najważniejszy, zwłaszcza w miastach, gdzie istnieją ośrodki. Jest bardzo emocjonujący, a ludzie to lubią. Pod względem wyników jest bardzo dobrze. Ale centrala, GKSŻ powinna zacząć już myśleć, co będzie za pięć czy dziesięć lat. Już teraz trzeba przewidzieć jakie będą problemy i przeciwdziałać, by można je było swobodnie rozwiązać. Bo naprawdę nikt nie zastanawia się, dlaczego młodzi chłopcy nie chcą jeździć. Dlaczego kluby nie organizują bazy, systemu szkolenia. Rozwiązaniem stosowanym przez GKSŻ jest nakładanie kar na ośrodki, które nie szkolą. Ale te kluby albo nie mają warunków, pieniędzy albo chętnych. A w dodatku koszty organizacji zawodów są systematycznie rosnące co obciążają dodatkowo kluby. Wymogi naszej Centrali. Tego problemu się nie dostrzega. Dzisiaj zawodnik, który ma około 38-40 lat jest normą. Wiek uprawiania tego sportu całe czas jest przesuwany w górę. Ale jedynie dlatego, że nie ma młodych chłopców, następców, którzy naturalną drogą, poprzez wyniki sportowe, tych starszych zawodników by eliminowali. By ci starsi dochodzili do wniosku, że ich czas się skończył, że jazda na żużlu nie sprawia im przyjemności w wyniki są odległe od zadowalających. Dzisiaj te kariery są przedłużane. Gdy ja zdobywałem licencję, na egzaminie było nas ponad dwudziestu, dzisiaj odwoływane są egzaminy, bo nie ma chętnych. W szkółce żużlowej było ponad stu chłopców. Jeździł tylko jeden. I tak było w każdym klubie. Przede wszystkim brak systemu. Nikt nie jest w stanie się tym zająć. Popatrzmy na piłkę nożną. PZPN wprowadził system nagradzający kluby środkami finansowymi za grę wychowanków w meczach ekstraklasy. Teraz obowiązkiem jest gra młodzieżowca, wdrażają systemy szkolenia młodych zawodników, tych wyróżniających się, aby następnie zasilali zespoły reprezentacyjne. W sporcie żużlowym nikt nie myśli o wdrożeniu systemu, o nagradzaniu klubów za wyszkolenie zawodników. Można usłyszeć jedynie o karach. W czasach, kiedy ja jeździłem była mowa o tym, że jeżeli się nie wyszkoli dwóch zawodników w roku, to nie będzie mógł startować zawodnik zagraniczny. Ciągle się mówi o karach. A kiedy GKSŻ zacznie mówić o nagrodach? Na przykład dla klubów za to, że wyszkolił zawodnika? Nie ma. W żużlu, tylko kary. Kara za brak szkolenia, kara za to, kara za tamto… To już nie te czasy, kary jedynie zniechęcają.

Zatem coś musi się stać, nastąpić jakiś wstrząs, by centrala się przebudziła?

Mam duże obawy co do myślenia o przyszłości. GKSŻ jest skupiona na takich produktach jak Speedway Ekstraliga, wyniki zawodników Grand Prix i SEC, kadra narodowa. Tutaj jest koncentracja wszystkich działań. Nikt się nie interesuje szkoleniem młodych chłopców. Nikogo nie interesuje chłopak, dajmy na to w Krośnie, któremu brakuje na sprzęt czy wyposażenie, ale widać, że ma talent. Bo w Toruniu czy Lesznie jest kilkunastu podobnych. Brakuje systemu takiego systemu i współpracy pomiędzy klubami, ale i również imprez żużlowych gdzie Ci młodzi chłopcy mogliby startować po uzyskaniu licencji. Czemu GKSŻ nie stworzy cyklu zawodów, trochę na zasadzie „dla każdego chętnego”. I nie, że klub płaci, ale właśnie centrala finansuje opony, olej, koszty dojazdów. Szkolenie i rozwój dyscypliny to również ich obowiązek. Nie uważam, by nie było na to pieniędzy. Trzeba myśleć o tym, że jeśli nie będzie następców, to żużel zacznie umierać. Wpadnie w wir, z którego wyjścia już nie będzie.

Rozwiązanie rawickie, bycia filią klubu z najwyższej klasy rozgrywkowej, nie jest chyba rozwiązaniem, które odpowiadałoby wszystkim?

Ale z drugiej strony, jest wielu chłopców z Leszna, którzy po zdaniu licencji nie mają możliwości startować regularnie. Rawicz jako filia klub z Leszna, to jak najbardziej bardzo dobre rozwiązanie. Chłopcy wyróżniający się wynikami następnie mogą rywalizować o starty w drużynie ekstraligowej. Naturalna selekcja, rozwój i motywacja zawodnika.

Porozmawiajmy na koniec o Tobie. Dwie dekady na torze. Jak oceniasz tę przygodę z żużlem?

Dobrze wspominam. Nie miałem przy sobie człowieka, który mógłby mi pomóc, doradzić, jak się w tym sporcie poruszać czym się kierować. Byłem zdany sam na siebie, kiedy wielkiego doświadczenia jeszcze nie posiadałem. Podejmowałem błędne decyzje, przez co w pewnym momencie stanąłem w miejscu i nie rozwinąłem się tak jakbym tego chciał. Sytuacje w klubach nie mobilizowały jakoś szczególnie do wytężonej pracy. A sukces w sporcie tego wymaga. I tyle w tym temacie. Jako młodzieżowiec dobrze się zapowiadałem, ale na zapowiedziach się skończyło. Wiadomo, trochę inne czasy były kiedyś. Dzisiaj prawdopodobnie, byłoby mi łatwiej się rozwinąć.

Czym się teraz zajmujesz?

Pracuję z silnikami. Zawsze to mnie fascynowało. Głowice, cylindry, przede wszystkim silniki wyczynowe.

Myślałeś by zaistnieć w żużlu, po tej drugiej stronie? Jako mechanik, menedżer?

Jako mechanik, na pewno nie. Ta strona żużla jest na pewno ciekawa. Ale staram się patrzeć na przyszłość całej dyscypliny. Wiedze mam, podobnie doświadczenie. Wiem jak w tym środowisku się poruszać, ale mam cały czas obawy, że to nie idzie ku lepszemu. Przynajmniej tam, gdzie nie ma transmisji, świateł reflektorów. Widzę, że zawodnicy w pierwszej lidze lub niżej, są zdani sami na siebie. Ciężko jest z czymkolwiek. Trudno związać koniec z koniec. Wielokrotnie zawodnicy z kontuzjami stają pod taśmą ponieważ potrzebują pieniędzy. To nie jest normalne. Tam zawodnik musi wszystko robić sam. Nie otacza go sztab ludzi. Wie, że jak się przewróci i boli go ręka i nie może pojechać, to nie zarobi. I co wtedy? Idzie do lekarza i mówi, „panie doktorze, trzeba mi to schłodzić, dać blokadę, ja muszę jechać”. A później się będzie zastanawiać co robić. Na drugi dzień najczęściej.

Więc co, rozwiązanie piłkarskie? Wiadomo, futbolista podpisuje kontrakt i pieniądze ma przelewane w ramach wypłaty. Wiadomo, są premie za bramki, zwycięstwa, awanse. Ale, gdy jest kontuzjowany, to ten podstawowy dochód ma. Żużlowiec jest pozbawiony takiego komfortu. Zatem, kontrakt to kontrakt a premie to inna rzecz.

Moim zdaniem pewne rzeczy są źle zorganizowane. Ekstraliga sobie poradzi i tam problemów nie ma ale przyznam że dla klubów z pierwszej drugiej ligi do byłoby duże obciążenie… Z perspektywy zawodnika dobrze byłoby, gdyby kluby stworzył taki system, że wyjeżdżając na tor nie trzeba martwić się o to, że kontuzja to przerwa w startach, a zatem także przerwa w przychodach.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał JANUSZ KOZIOŁ