Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W zimowym okienku transferowym Tobiasz Musielak zamienił Orła Łódź na faworyta rozgrywek na zapleczu PGE Ekstraligi – eWinner Apatora Toruń. Popularny „Tofik” chciałby z nową drużyną wrócić na najwyższy szczebel rozgrywek. Jednak epidemia koronawirusa pokrzyżowała wszystkim plany, które trzeba odłożyć w czasie. 26-latek opowiedział nam o swoich przygotowaniach i planach na tegoroczny sezon, angażu w zagranicznych ligach oraz roli eksperta telewizyjnego.

W ostatnim czasie ogromne zamieszanie na całym świecie spowodował koronawirus. Jak te wydarzenia wpłynęły na Ciebie i twoje przygotowania do sezonu?

Oczywiście przygotowania są zaburzone. Pierwszy raz spotykamy się z takim zamieszaniem w związku z pandemią. Musimy być cierpliwi i myśleć pozytywnie.

Wiemy, że na ligowe ściganie będziemy musieli trochę poczekać. Wiadomo, że jak żużlowiec nie startuje, to nie zarabia. Zastanawiasz się nad ewentualnym znalezieniem jakieś pracy na ten okres?

Zgadza się, to dla nas frustrujące, myślę o pracy w tym okresie i najpewniej będę pracował.

Jak wyglądały twoje przygotowania do sezonu?

Moje przygotowania toczyły się wzorem poprzednich sezonów. Głównie trenowałem z doktorem Marianem Misiakiem. Oczywiście równorzędnie trenowałem w Transformers Studio Treningu Personalnego. Zresztą zimą pracowałem tam już po raz drugi jako trener personalny. Z tego też powodu zima przeleciała w ekspresowym tempie, ale nadeszła kolejna przerwa.

W trakcie przygotowań pochwaliłeś się zdjęciem, na którym morsujesz z Damianem Balińskim. Zanurzenie ciała w lodowatej wodzie jest równie trudne, jak ściganie się na żużlu? (śmiech)

Dokładnie, morsowałem już wcześniej, ale zupełnie sam lub ze znajomymi w kilka maksymalnie osób. Później byłem z Damianem zanurzyć się przed sylwestrem i muszę powiedzieć, że w dużej grupie jest łatwiej. To fajna regeneracja dla ciała, ale także dla umysłu. Im szybciej ustabilizujesz oddychanie, tym szybciej zrobi Ci się przyjemnie i dłużej wytrzymasz w wodzie. Dla mnie jest to mega zajawka.

Tobiasz Musielak (z prawej) miał okazję morsować z Damianem Balińskim.

Po udanym indywidualnie sezonie w barwach Orła Łódź zmieniłeś otoczenie. Wybór padł na eWinner Apator Toruń. Co zdecydowało, że wybrałeś ofertę z Torunia?

Przede wszystkim chęć powrotu do PGE Ekstraligi. Apator ma ten sam cel. Zobaczymy, kiedy wyjedziemy na tor, ale po takiej przerwie żużel będzie smakował podwójnie.

Nie myślałeś, aby już teraz ponownie spróbować swoich sił w PGE Ekstralidze?

Oferty były, mało konstruktywne, ale gdybym się uparł, to bym wrócił. Postanowiłem ustabilizować się jeszcze rok w pierwszej lidze i wierzę w powrót na stałe do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Za drużyną eWinner Apatora Toruń obóz w Krynicy-Zdroju. Jak spędziliście czas na zgrupowaniu?

Obóz miał charakter stricte integracyjny. Uważam, że udało się scalić zespół. W drużynie nie brakuje atmosfery, a to będzie klucz do sukcesu.

Zawodnicy eWinner Apatora Toruń integrowali się na przedsezonowym obozie w Krynicy-Zdroju.

Jesteś w nielicznej grupie zawodników, którzy zaliczyli pierwsze tegoroczne kółka na torze. Z pewnością ciężko o jakieś wnioski, ale powiedz jak wrażenia?

Wrażenia jak co roku – wspaniale pojeździć po takiej przerwie. Generalnie troszkę lat już jeżdżę i zebrałem trochę doświadczenia. W związku z tym pierwszy trening to już były testy nowego silnika. Spisuje się bardzo dobrze i już czeka na kolejne testy, tym razem ścigając się już spod taśmy.

Wracasz również na tory w Szwecji, gdzie po pięciu latach będziesz reprezentował barwy Lejonen Gislaved. Chyba nie będzie problemu z aklimatyzacją w drużynie, ponieważ w składzie jest aż siedmiu Polaków, a wśród nich Twój dobry znajomy Piotr Pawlicki.

Bardzo się cieszę na ten powrót. To bardzo fajny zespół, dużo Polaków, ale każdy dostanie swoje szanse. Kiedy dostałem telefon z Gislaved, od razu wiedziałem, że to ten zespół. Były również inne oferty i nawet ciekawsze finansowo, jednak sentyment do Lejonen, położenie tego miasta i ludzie, to wszystko miało znaczenie. Wbrew powszechnym opiniom żużlowcy nie zawsze „lecą na kasę”.

W poprzednim sezonie zdobyłeś z ekipą Swindon Robins mistrzostwo Premiership. Dlaczego nie zobaczymy Cię w tym sezonie na torach w Anglii?

Strasznie ubolewam nad tym, że KSM w Anglii odgrywa aż takie znaczenie. To też sygnał, że ktoś wolał innych, a nie mnie. Przez ostatnie trzy lata zdobyliśmy trzy lub cztery tytuły. W pełni oddałem się dla tego zespołu. Klub wyciągnął do mnie pomocną dłoń, szczególnie właściciel Terry Russell i jego syn Wayne. Jednak ta przygoda się skończyła. Było mnóstwo ofert z innych zespołów, ale w międzyczasie podpisałem już kontrakt w Szwecji i pomyślałem, że może warto skupić się na dwóch ligach. Nie wykluczam jednak powrotu na Wyspy w trakcie sezonu.

Tobiasz Musielak (z lewej) oraz Rasmus Jensen w barwach ekipy Swindon Robins.

Dlaczego zawodnicy ze światowej czołówki rezygnują ze startów na Wyspach, gdzie niegdyś liga była bardzo prestiżowa?

Liga angielska przechodzi swój kryzys. Ludzie nie chcą już sponsorować żużla, a pokolenie, które powinno wkraczać na stadiony, zupełnie przechodzi obok żużla. Niestety młodzi Brytyjczycy niechętnie pojawiają się na żużlu. Większość kibiców to ludzie, którzy pamiętają doskonale tamten speedway. Szkoda, bo żużel na Wyspach ma wyjątkowy urok i zawsze chętnie tam wracam.

Od czasu do czasu można Cię zobaczyć w roli eksperta w studiu podczas zawodów żużlowych. Przed kamerą czujesz się równie dobrze, jak za kierownicą motocykla?

Z pewnością nie jestem do tego stworzony. Musiałbym chyba iść na korepetycje do Grześka Zengoty (śmiech). A tak na poważnie, lubię oglądać żużel z innej perspektywy, a w roli tego eksperta telewizyjnego skupiam się bardziej, niż kiedy sam w domu oglądam mecze. Jeśli będę miał wolne terminy, to na pewno jeszcze się pojawię na antenie.

Możliwe, że zobaczymy Tobiasza Musielaka w roli eksperta telewizyjnego w studiu.

Jakie masz plany i cele na nadchodzący sezon?

Cele możemy mieć teraz wszyscy jednakowe. Siedzieć w domu, abyśmy szybko wrócili na stadiony. Później, kiedy ta karuzela wreszcie ruszy, to najważniejsze, aby cało i zdrowo przejechać ten sezon. Tego życzę sobie i wszystkim zawodnikom. Kibicom życzę dużo wytrwałości i do zobaczenia na stadionach!

Rozmawiał DOMINIK NICZKE