Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Uwielbiają rywalizację i dobrą zabawę. Na wirtualnych torach “objeżdżają” Maxa Verstappena, ale w rzeczywistości marzą by obejrzeć jego jazdę na żywo, podczas Grand Prix Formuły 1. Na dodatkowy sprzęt do swojego ukochanego PC-ta są gotowi wydać nawet 5 tysięcy złotych, ale za wirtualnym kółkiem spędzają zazwyczaj 4 godziny w tygodniu. Bo oprócz wyścigów buszują w sieci i lubią sport. Nie tylko ten moto.

 

Poznajcie polskiego simracera, którego profili kreśli raport sporządzony przez firmę badawczą Kantar Polska, ESE Entertainment oraz Sport.pl. To właśnie na tym portalu od 3 listopada do 3 grudnia 2021 roku, osoby deklarujące grę w symulatorach wyścigów, mogły wypełnić stosowną ankietę. Badanie było realizowane metodą CAWI i wzięło w nim udział 139 osób.

 

Podstawowy wniosek jest jeden. Simracerzy to profesjonaliści, którzy do swoich wirtualnych zadań podchodzą niezwykle serio. Aż 37 procent z nich jako motywację do gry wskazuje potrzebę rywalizacji, kolejne 32 procent chęć podnoszenia swoich umiejętności. Dopiero trzecim w kolejności powodem jest poszukiwanie dobrej zabawy, którą zadeklarowało 27 procent badanych.

 

Simracing nie jest też sposobem na poznawanie nowych ludzi, na co w pytaniu o motywację wskazało ledwie 2 procent ankietowanych. Nie jest też jednak świątynią samotników.  Blisko 40 procent simracerów wybiera tryb gry wieloosobowej, a prawie 32 procent bierze udział w turniejach i wyścigach online. Na indywidualną walkę z czasem lub grę w trybie kariery, decyduje się ledwie co czwarty z badanych.

 

 

“Gry simracingowe przyciągają głównie młodych mężczyzn przed 30 rokiem życia, którzy są zainteresowani motoryzacją – szczególnie Formułą 1. Spełniają oni w ten sposób swoje marzenia o wcieleniu się w rolę kierowcy rajdowego, podnosząc swoje umiejętności i oczywiście dobrze się bawiąc. To co jednak stanowi ich główną motywację do gry to rywalizacja i dopamina jaka wytwarza się w trakcie uczestnictwa w wyścigach. Dlatego wybierają głównie tryby gry wieloosobowej oraz turnieje online” – potwierdza dr. Michał Lutostański z Kantar Polska. “Simracing to interesująca platforma komunikacyjna z młodymi konsumentami, którzy dopiero zaczynają wchodzić do kategorii, umożliwiająca budowanie zaangażowania emocjonalnego z potencjalnymi użytkownikami” – dodaje Lutostański.

 

Simracerzy to również zadaniowcy. Przynajmniej na to wskazywałby relatywnie krótki czas spędzany za kierownicą wirtualnych bolidów. W większości przypadków – ponad 70 procent ankietowanych – spędza na simracingu nie więcej niż 4 godziny tygodniowo. Osoby grające ponad 8 godzin tygodniowo należą tu do rzadkości.

 

O poważnym podejściu do simracingu świadczy również gotowość do inwestycji nie tylko w siebie ale i w sprzęt. Aż 31 procent ankietowanych jest gotowa wydać na dedykowane urządzenia, nie wliczając komputerów czy konsoli, ponad 5 tysięcy złotych. Kolejnych 37 procent deklaruje gotowość wydania na wszelkiego rodzaju urządzenia od tysiąca do 3 tysięcy złotych.

 

 „W simracingu koszty sprzętu są zdecydowanie wyższe niż w innych dyscyplinach e-sportowych. Oczywiście podstawą jest wysokiej klasy monitor, mocny komputer i przede wszystkim kierownica oraz pedaliera. W przypadku zawodników występujących w Mistrzostwa Polski w Digital Motorsporcie, czy zawodach międzynarodowych, powinniśmy myśleć o inwestycji w okolicach 10 tysięcy złotych” ” – mówi Michał Mango z ESE Entertainment. “W przypadku bardziej zaawansowanych symulatorów simracingowych mówimy już  o kosztach od 30 do 50 tysięcy złotych. Oddzielną kategorią są symulatory hydrauliczne, na których trenują profesjonalni kierowcy wyścigowi, czy rajdowi. Tutaj możemy wydać nawet ponad 100 tysięcy złotych” – dodaje Mango.

 

Co zrobić, porządny bolid musi kosztować. Zarówno ten w realnym, jak i wirtualnym świecie. Nic zatem dziwnego, że simracerzy którzy mieliby możliwość rywalizacji w turniejach cenią sobie konkretne nagrody. Pieniądze lub sprzęt do simracingu, takiej gratyfikacji za sukces oczekiwałoby 57 procent ankietowanych. Przy czym 23 procent wskazało pieniądze jako najatrakcyjniejszą nagrodę, a 12 procent za taką uznało sprzęt simracingowy.

 

Wszystkie skarby świata przebija jednak nagroda związana z prawdziwą rywalizacją. Wyjazd na wyścig Formuły 1, jako pożądaną nagrodę wskazało aż 61 procent badanych, a 29 procent uznało ją za najatrakcyjniejszą. Sporym powodzeniem cieszyły się również testy profesjonalnego zespołu esportowego oraz nagroda w formie wypożyczenia sportowego samochodu.

 

“Niewiele odpowiedzi było dla mnie zaskakujących, ale na pewno jedną z tych, która mnie ucieszyła był fakt, że simracerzy woleliby dostać bilet na wyścig F1, niż samą nagrodę pieniężną. To oznacza, że nadal dla ludzi ważne są emocje, a nie pieniądze”zauważa Patryk Stec, szef esportu w Sport.pl. “Trochę się zdziwiłem, gdy zobaczyłem, że najpopularniejszą grą wśród fanów simracingu, zaraz po produkcjach wyścigowych, jest Counter Strike. Z badania wynika, że online FPSy są dla nich kolejnym wyborem zaraz po iRacingu czy Assetto Corsa” – dodaje. “To badanie było dla mnie swego rodzaju rozprawką maturalną z tezą, którą chcieliśmy obronić lub obalić. Zastanawialiśmy się czy fani simracingu są fanami motoryzacji i czy fani motoryzacji mogą stać się fanami simracingu. Na podstawie tego badania możemy powiedzieć, że tak i simracing jest naturalnym środowiskiem dla kibiców motoryzacji” – podsumowuje Stec.

 

Korelację simracingu z realnym światem wyścigowym potwierdziło również pytanie o sporty motorowe, na co dzień obserwowane przez simracerów. Aż 91 procent badanych śledzi wydarzenia w F1, a 51 procent serie WEC oraz ELMS. Na zainteresowanie  co trzeciego simracera może liczyć seria DTM. Z kolei na rajdy WRC zerka 29 procent badanych. Ledwie co dziesiątego ankietowanego interesuje żużel, który ciągle poszukuje swojej simracingowej tożsamości.

 

“Problemem żużla w simracingu jest brak dużych partnerów i odpowiedniej platformy do rywalizacji. Jak długo świat nie zobaczy w nim potencjału i nie stworzy się “hype” na żużel w esporcie, trudno nam będzie ten świat do tego przekonać” mówi Sebastian Urbaniak, odpowiedzialny za esport w Polskim Związku Motorowym. “Jestem jednak przekonany, że gdyby pojawiła się możliwość korzystania z profesjonalnych symulatorów jazdy na żużlu, chętnych w naszym kraju by nie brakowało” – dodaje. “Oczywiście PZMot jest otwarty na wszelkie działania w obszarze simracingu, który coraz bardziej postrzegamy jako swoisty inkubator talentów, a nie tylko jako uzupełnienie. Już teraz wielu chłopaków, którzy są zbyt młodzi na prawdziwe wyścigi samochodowe, korzysta właśnie z wirtualnych symulatorów, szykując się do realnego ścigania.“ – konkluduje Urbaniak.

 

Takie opinie to nie kurtuazja wobec simracingu i simracerów. To rzeczywistość, która realizuje się na naszych oczach. W tym sezonie w mistrzostwach Formuły 2 FIA zobaczymy 23-letniego Cema Bolukbasiego, który znalazł miejsce w zespole Charouz Racing System. Turek jest pierwszym kierowcą esportowym, który przebił się do rzeczywistej rywalizacji wyścigowej na takim poziomie. Oczywiście w swojej karierze miał epizody związane z realny ściganiem, ale to sukcesy w simracingu otworzyły mu bramy do Formuły 2. Takich przykładów w kolejnych latach zapewne będzie przybywać.

 

Wracając do polskich simracerów. Gdzie oni szlifują formę? Na torach, które oferują gry Assetto Corsa oraz Assetto Corsa Competizione. To najpopularniejsze gry simracingowe w Polsce. Na kolejny pozycjach uplasowały się iRacing, gry z serii F1 oraz Dirt Rally 2.0. Co ciekawe, aż jedna trzecia badanych nie gra w żadne inne gry oprócz simracingowych. Pozostali, jeśli już mają pograć,decydują się na CS GO, FIFĘ, League of Legends albo szachy!

 

Na koniec dobra wiadomość dla wszystkich rodziców początkujących simracerów. Ich idole nie żyją tylko w wirtualnym świecie. Co prawda chętnie korzystają z internetu, oglądają filmiki na YouTube i grzebią w smartfonach, ale 2 na 3 simrecerów jednocześnie uprawia tradycyjny sport.