Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kto wygra tegoroczne rozgrywki I ligi? Wiadomo, ROW Rybnik. Kto może być „czarnym koniem” i ewentualnie napsuć krwi Ślązakom? Wiadomo, Unia Tarnów. Kto będzie stanowił o jej sile? Też wiadomo, juniorzy. Takie oto prognozy można usłyszeć z ust rożnych ekspertów i kibiców. Czy aby faktycznie tak będzie?

Patrząc na problem historycznie, faktycznie tarnowski klub odnosił największe sukcesy, kiedy znaczący wkład w wynik zespołu mieli zawodnicy młodzi, będący jeszcze juniorami. Tak było, kiedy po tragicznych wypadkach w 1988 roku Bogusława Nowaka i Eugeniusza Błaszaka, zakończeniu kariery mniej więcej w tym samym czasie przez miejscowego weterana Mariana Wardzałę i Bernarda Jądera, „jaskółczy” klub musiał chcąc nie chcąc oprzeć się na młodych wychowankach. Na szczęście boom na żużel w mieście generała Bema połowy lat 80. spowodował, że miał kto uznanych mistrzów zastąpić.

W składzie pojawili się błyskotliwi młodzieniaszkowie: Jacek Rempała, Robert Kużdżał i Piotr Leśniowski, nieco później Mirosław Cierniak, Grzegorz Rempała czy Grzegorz Mróz. Ta drużyna wsparta solidnym obcokrajowcem lub dwoma, w zależności co stanowił akurat regulamin, na dłużej zadomowiła się w ówczesnej I lidze, czyli dzisiejszej ekstralidze, odgrywając w niej niepoślednią rolę.

Kiedy w 1994 roku Unia zdobyła wicemistrzostwo Polski, pierwszy medal w swojej historii występów w lidze, datującej się od 1957 roku, najstarszym zawodnikiem był wspomniany, wówczas dwudziestoczteroletni, Leśniowski! W tym samym wieku był podstawowy obcokrajowiec tarnowian – Tony Rickardsson, który w tamtym sezonie sięgnął po swój pierwszy tytuł indywidualnego mistrza świata. Mnóstwo punktów dla wicemistrzów robili wtedy juniorzy, najlepszy wówczas w kraju duet w tej kategorii wiekowej: Grzegorz Rempała i Mirosław Cierniak, wspierani dzielnie przez Grzegorza Mroza. Dekadę później o sile tarnowian, sięgających w latach 2004-2005 po złoto w lidze, stanowili nie tylko Rickardsson oraz bracia Gollobowie, ale super para młodzieżowa Janusz Kołodziej i Marcin Rempała. Podobnie piekielnie mocny juniorski duet zbudował w 2012 roku Marek Cieślak, kiedy debiutując w roli trenera „Jaskółek” sięgnął po czołowych wówczas krajowych juniorów Macieja Janowskiego i Kacpra Gomólskiego, których bardzo dobrze uzupełniał miejscowy wychowanek Jakub Jamróg. Jak więc widać, historia wskazuje, że podstawą bardzo dobrych wyników tarnowian muszą być przede wszystkim bardzo dobrzy juniorzy.

Stąd może tęsknoty za dawnymi, obfitującymi w sukcesy czasami i zaklinanie rzeczywistości. Co więksi optymiści widzą już, w parze ledwie szesnastolatków: Mateuszu Cierniaku i Dawidzie Rempale godnych kontynuatorów wymienionych wcześniej duetów. Tymczasem tak być może, ale wcale nie musi. Mateusz Cierniak to oczywiście talent czystej wody, ale dopiero stoi na progu do kariery i nawet nie zdążył do niej jeszcze zapukać. Trudno ocenić jak potoczy się jego sportowa przygoda, a największym, co ciekawe, zwolennikiem ostrożnych prognoz dotyczących przyszłości Mateusza jest jego ojciec Mirosław. Może dlatego, że zna żużel od podszewki. Także gorycz, jaką może przynieść, nawet kiedy ma się tzw. papiery na jazdę. A najmłodszy z klanu Rempałów? Toż przecież nie odjechał jeszcze nawet jednego biegu w meczu ligowym, tak naprawdę dopiero stawia pierwsze kroki w tym sporcie, a jego głównym atutem na razie wydaje się być… dobre nazwisko. Trzymam kciuki za niego, podobnie jak za Mateusza, ale myślę, że obsadzanie ich w roli filarów zespołu, który ma zawojować zaplecze ekstraligi niczemu dobremu nie służy, a nakłada na nich niepotrzebnie dodatkową presję.

Powoli… Niech się spokojnie rozwijają i cieszą jazdą. Super talentów, którzy szybko przepadli w przeciętności mieliśmy już na przysłowiowe kopy. Jak to mawiają, czasem lepiej i zdrowiej jeść małą łyżeczką.

ROBERT NOGA