Grigorij Łaguta.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od czasu, kiedy za organizację żużlowych Mistrzostw Europy odpowiada firma One Sport, po złote medale sięgało w sumie pięciu różnych zawodników. Każdy z nich napisał wyjątkową i niepowtarzalną historię, którą przywołuje się z uśmiechem na twarzy. Wiele wskazuje, że w tym roku będzie podobnie.

Tyle o historii, pora spojrzeć na teraźniejszość. Bez względu na to, co wydarzy się w tym roku podczas finałowej rundy TAURON SEC, która 28 września odbędzie się na Stadionie Śląskim w Chorzowie, znowu zostaniemy świadkami unikalnej historii napisanej przez świeżo koronowanego Mistrza Starego Kontynentu. Na razie na czele klasyfikacji generalnej znajduje się Grigorij Łaguta, ale Rosjanin ma tylko jeden punkt przewagi nad drugim Nickim Pedersenem. Wiadomo już jednak, że Duńczyk nie będzie w stanie zagrozić jego pozycji, ponieważ pod koniec sierpnia nabawił się kontuzji w polskiej lidze i został zmuszony do przedwczesnego zakończenia sezonu.

W walce o Mistrzostwo Europy nie należy jednak przekreślać również kilku innych zawodników, ponieważ trzeci Mikkel Michelsen traci do Łaguty zaledwie cztery punkty, a sklasyfikowani ex aequo na czwartym miejscu Kacper Woryna i Bartosz Smektała tylko pięć. Historia pokazuje, że w europejskim czempionacie nie ma takiego pościgu, który nie mógłby zakończyć się sukcesem.

Każdy z tych zawodników może dostarczyć materiału na świetną opowieść. Na przykład Grigorij Łaguta niedawno wrócił do ścigania po wielomiesięcznym zawieszeniu za wykrycie w jego organizmie niedozwolonej substancji, a mimo tego stoi przed szansą przebicia się na europejski szczyt. Jeżeli zdoła postawić na nim swoją nogę, to będzie mógł powiedzieć, że wrócił do rywalizacji w najlepszym możliwym stylu.

Warto wspomnieć, że Rosjanin był już Mistrzem Europy, ale w 2011 roku, kiedy obowiązywała jeszcze stara formuła, a zawody rozgrywano w znacznie bardziej kadłubowej obsadzie. Teraz złoty medal z pewnością smakowałoby mu zdecydowanie lepiej. Łaguta dobitnie pokazuje jak bardzo myliły się wszystkie osoby, które przypuszczały, że przymusowa przerwa w startach może zakończyć jego karierę lub uniemożliwić mu skuteczną rywalizację z pozostałymi żużlowcami, kiedy wróci już na tor.

Obiecująco wyglądała również opcja z Nickim Pedersenem na najwyższym stopniu podium, dlatego można żałować, że kontuzja odebrała mu szansę przebicia się na szczyt. Wystarczy wspomnieć, że przed rokiem Duńczyk wypadł z cyklu Grand Prix i można było zastanawiać się czy jeszcze będzie w stanie zdziałać coś na arenie międzynarodowej i walczyć o najwyższe laury. W tegorocznych Mistrzostwach Europy rozwiał wszelkie wątpliwości i potwierdził, że nadal jest głodny sukcesu. Biorąc pod uwagę jego poważne problemy zdrowotne z ostatnich tygodni i miesięcy, na pewno zasługuje na uznanie.

Nawet jeżeli jakimś cudem Łaguta nie sięgnie w Chorzowie po złoto, to na horyzoncie czają się przecież tacy zawodnicy jak Mikkel Michelsen, Kacper Woryna, czy Bartosz Smektała, czyli młode pokolenie głodnych sukcesu i ambitnych żużlowców, którzy stawiają pierwsze kroki na żużlowych salonach i cały czas myślą o stopniowym rozwoju. Poważny sukces w europejskim czempionacie na pewno stanowiłby dla nich potężny krok naprzód i źródło motywacji przy okazji kolejnych występów.

Jak na dłoni widać zatem, że możliwych scenariuszy jest całkiem sporo, a może przy okazji zawodów zrodzą się kolejne? Na przykład niespodziewany szczytowy atak obecnego Mistrza Europy Leona Madsena, który z powodu kontuzji nie wystartował w trzeciej rundzie w Vojens i narobił sobie strat punktowych w klasyfikacji generalnej. Nie takie rzeczy działy się w Mistrzostwach Europy, dlatego przed zawodami nie wolno lekceważyć żadnej opcji. W Chorzowie na pewno będzie się działo i to należy uznać za najlepszą zapowiedź tegorocznego finału TAURON SEC.

Wielki finał TAURON Speedway Euro Championship 2019 odbędzie się 28 września, na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Bilety na to wydarzenie dostępne są  od 19 zł na eBilet.pl