Talenty w Pardubicach. Ukraiński Mark Loram znów zdobywa Puchar MACEC!

Klasyfikacja końcowa Pucharu MACEC. Od lewej Tudzież, Lewiszyn, Mielnczuk.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tęsknicie czasem za Markiem Loramem? Za tą piękną, dynamiczną sylwetką i lekko, jakby od niechcenia, wypuszczonym motocyklem? Za efektownym szarpaniem manetki przy wyjściach z łuków i szaleńczymi pogoniami aż do kreski? Jeśli tak, to mamy dobrą wiadomość: na Ukrainie rośnie klon Brytyjczyka. I nawet inicjały ma takie same M.L. – Marko Lewiszyn.

Dzieciak z Równego, tak samo jak Loramski, biegi zaczyna gdzieś w okolicy połowy pierwszego wirażu, kiedy orientuje się, że jest pół motocykla za stawką i wypadałoby jakoś ich wszystkich powyprzedzać. Tak samo jak on, wybiera nieoczywiste ścieżki na torze i chociaż jeszcze często się myli, to ta niekonwencjonalna jazda musi się podobać. W dodatku zwykle jest skuteczna, bo Lewiszyn mijanki ma po prostu w genach. Na dziś wystarcza to do zdominowania Pucharu MACEC, który wygrywa trzeci raz z rzędu. Kwestią czasu jest, kiedy zacznie wygrywać duże imprezy.

Do ostatniej, pardubickiej rundy Pucharu, którą rozegrano w sobotę, Lewiszyn przystępował z czteropunktową stratą w klasyfikacji generalnej do lidera – Mateusza Tudzieża. Odrobił ją z nawiązką, choć przyznać trzeba, że Polak miał ogromnego pecha. Rozkręcał się powoli, a gdy w końcu prowadził w swoim czwartym starcie, zerwał mu się łańcuch, pozbawiając pewnych punktów. I właśnie tej trójeczki zabrakło rybniczaninowi, by stanąć do biegu barażowego z Ukraińcem…

W Pardubicach wygrał Mateusz Bartkowiak, który nie miał sobie równych. Dzieciak jeździł w innej lidze, ekstralidze. Brawo! Oklaski również dla Davida Pacalaja, który pod koniec sezonu imponuje formą. Złośliwi mówią, że przy pomocy i zaangażowaniu Martina Vaculika (prywatnie wujka Słowaka) można nauczyć jeździć każdego. Jeździć może i tak, ale ścigać się z Bartkowiakiem, odpierać szarże Lewiszyna, pewnie ograć Tudzieża – już nie. Pacalaj dobrze startuje, bardzo mądrze jeździ na dystansie i chociaż brak mu w tym wszystkim polotu, to zasługuje na to, by zacząć przyglądać mu się uważniej. I nie przez pryzmat koneksji rodzinnych. Przyglądać się warto też Denisowi Fazekasowi z Węgier. Z dwóch powodów: po pierwsze coraz trudniej nie zauważyć jego postury w parku maszyn, chłopaka zwyczajnie robi się za dużo. Po drugie: zaczyna naprawdę fajnie śmigać! Jeszcze dwa lata temu miał ogromny problem, żeby poprawnie przejechać łuk na Svitkovie, dziś szarpie, walczy, wygrywa biegi. Oby nie zmarnował talentu jak inny węgierski miłośnik gulaszu, Norbert Magosi…

Wyniki:

1. Mateusz Bartkowiak (Polska) 15 (3,3,3,3,3)
2. David Pacalaj (Słowacja) 13 (3,2,2,3,3)
3. Marko Lewiszyn (Ukraina) 12 (1,3,3,2,3)
4. Mateusz Świdnicki (Polska) 11 (2,3,1,2,3)
5. Hynek Stichauer (Czechy) 11 (3,2,1,3,2)
6. Stanislaw Melnyczuk (Ukraina) 10 (2,3,3,1,1)
7. Jaroslav Petrak (Czechy) 7 (2,2,0,2,1)
8. Dennis Fazekas (Węgry) 6 (3,2,1,0,d)
9. Jakub Valkovic (Słowacja) 6 (d,0,3,1,2)
10. Witalij Łysak (Ukraina) 6 (1,1,2,2,0)
11. Roland Kovacs (Węgry) 6 (1,1,2,1,1)
12. Patrik Mikel (Czechy) 5 (2,0,0,3,0)
13. Mateusz Tudzież (Polska) 5 (0,1,2,d,2)
14. Jan Macek (Czechy) 2 (0,d,0,d,2)
15. Jan Mihalik (Słowacja) 2 (1,0,1,0,0)
16. Andrei Popa (Rumunia) 2 (0,1,0,1,0)

Ostatnia runda Pucharu MACEC. Od lewej Pacalaj, Bartkowak i Lewiszyn.

Czołowa trójka Pucharu MACEC:

  1. Marko Lewiszyn 36
  2. Mateusz Tudzież 33
  3. Stanislaw Melnyczuk 29

W przerwach między biegami Pucharu MACEC rozegrano Memoriał Jiri Marxa. Składał się on z czterech biegów, na starcie których stawało za każdym razem sześciu tych samych zawodników. Czesi: Petr Chlupac i Jan Kvech, Niemcy: Ben Ernst i Lukas Baumann, Duńczyk Bastian Borke i Łotysz Francis Gusts. I tu sypnęło niespodziankami, gdyż faworyzowani Czesi wypadli blado na tle naszych zachodnich sąsiadów. Imponował zwłaszcza starszy z Niemców, Lukas Baumann, który jeździł pewnie i ambitnie. W ogóle biegi z udziałem tej czwórki (Duńczyk i Łotysz wyraźnie odstawali) były najładniejszymi w sobotę. Za każdym razem kolejność na mecie ważyła się do ostatnich metrów i nikt nie mógł być pewny swego. Zdecydowanie rozczarował Jan Kvech.

No dobrze, a zastanawialiście się, komu poświęcony był ów turniej memoriałowy, który w różnych formach, nieprzerwanie odbywa się od 2004 roku? Kim był Jiri Marx? Czy tylko czwartym Czechem, po Lubošu Tomíčku, Zdenku Kudrnie, Jiří Hurychu, a przed Michalem Matulą, który zabił się na żużlu? Dzieciak miał ledwie szesnaście lat, gdy zginął na torze w Brezolupach. Był pierwszy maja 1990 roku, mecz ligowy. Drugi i ostatni dla pardubickiego wychowanka. Na wirażu stracił panowanie nad motocyklem, wjechał na trawę, wrócił na tor i na początku prostej uderzył w bandę. Zginął na miejscu.

W 2019 roku memoriał Jiri Marxa wygrał Lukas Baumann.

Szczegółowe wyniki:

1. Lukas Baumann (Niemcy) 15 (5,3,2,5)
2. Ben Ernst (Niemcy) 15 (2,4,5,4)
3. Petr Chlupac (Czechy) 13 (3,5,3,2)
4. Jan Kvech (Czechy) 13 (4,2,4,3)
5. Bastian Borke (Dania) 2 (1,1,0,0)
6. Francis Gusts (Łotwa) 2 (d,0,1,1)

Memoriał Marxa. Od lewej: Ernst, Baumann, Chlupac.

W ramach sobotniego ścigania, organizatorzy postanowili rozegrać bieg o Zlatą Stuhę, której nie udało się w tym roku odjechać z powodu deszczu. Zakwalifikowało się do niego trzech najlepszych zawodników z czwartej rundy Pucharu MACEC i trzech z memoriału Jiri Marxa. Wygrał oczywiście Mateusz Bartkowiak, ale gdyby wzorem finału Zlatej Prilby ścigano się na sześć kółek, puchar raczej odebrałby Marko Lewiszyn. Zabrakło mu centymetrów.

Wynik biegu o 45. Zlatą Suhę:

1. Mateusz Bartkowiak
2. Marko Lewiszyn
3. Petr Chlupac
4. David Pacalaj
5. Lukas Baumann
6. Ben Ernst

Pomiędzy biegami motocykli o standardowej pojemności, można było w sobotnie pardubickie popołudnie zobaczyć jeszcze turniej JAWA CUP 250 ccm. Przyznaję się – straciłem dziewictwo w tej odmianie żużla, pierwszy raz na żywo oglądałem takie zawody. I zakochałem się! Masa emocji, ambicji, walki fair i mijanek. Tego wszystkiego było tyle, że wystarczyłoby na cały sezon na torze w Poznaniu! Oczopląsu można było dostać, całe szczęście, że biegli w tej zabawie ojcowie miniżużlowców z Czech służyli programem, bo ja nie ogarniałem. Polecam z całego serca!

Turniej wygrali Polacy w składzie: Oskar Paluch (syn Piotra) i Dawid Pecyna (zbieżność nazwisk z Krzysztofem przypadkowa). Są powody do dumy, bo jak plotka parkingowa głosi, obaj mieli motocykle o klasę gorsze od Duńczyków i Niemców. Warto odnotować występ Markusa Lilla, Estończyka z krwi i kości. Chłopak wie, o co w ściganiu chodzi, jeździ ambitnie, nie odpuszcza. W minionym sezonie dużo czasu spędził w Danii, rywalizując z rówieśnikami. Wkrótce przesiądzie się na pięćsetki i mówi, że marzy mu się profesjonalna kariera. To wspaniale, bo od czasów Markusa Mandre (motocrossowiec, który piętnaście lat temu dał sobie spokój ze speedwayem) nikt w Estonii nie miał tak ambitnych planów. Powodzenia Markus, trzymaj gaz!

Podium rywalizacji w klasie 250 ccm. Na najwyższym stopniu Pecyna i Paluch.

Wyniki:

1. Polska 29+6 w finale
3. Oskar Paluch 23 (4,5,5,5,4)
4. Dawid Pecyna 6 (3,d,0,1,2)

2. Niemcy 32+5 w finale
7. Erik Bachhuber 23 (5,4,5,4,5)
8. Johny Wynant 14 (3,5,3,3,d)

3. Czechy II 29+4 w finale
9. Pavel Kuchar 17 (4,2,3,5,3)
10. Jaroslav Vanícek 12 (2,1,4,4,1)

4. Dania 22
5. Rasmus Pedersen 15 (5,4,4,2)
6. Mathias Karsten 7 (2,3,2,0)

5. Estonia 9
11. Didzis Dobums 1 (u,u,0,1)
12. Markus Lill 8 (1,3,1,3)

6. Czechy 9
1. Jan Jenícek 3 (1,1,1,d)
2. Jan Hlacina 6 (0,2,2,2)

WIKTOR BALZAREK

CZYTAJ TAKŻE: