Bywały czasy w Anglii kiedy to ścigali się tam zawodnicy ze ścisłej światowej czołówki
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Lubicie smaczki z żużlowej kuchni? Chcecie zaglądać do parku maszyn czy nawet poszczególnych boksów? Do szatni zawodników i gabinetów prezesów? W nowym cyklu anonimowe postacie z branży będą Wam opowiadać o postaciach nieanonimowych. Zatem zaczynamy. Miłej zabawy!

Rzecz działa się 2 maja 2010 roku, kiedy to do Tarnowa zawitała gorzowska Stal. Jaskółki bardzo chciały ten pojedynek wygrać, a Tomasz Gollob był już wtedy zawodnikiem gości. Wracał akurat z jakichś zawodów i w Tarnowie zameldował się wcześniej. Gdzieś koło godz. 11. I tu pojawił się problem.

Początkowo Golloba nie chciano wpuścić na stadion wcześniej niż przewidywał to ówczesny regulamin. Porządkowi oraz prezes Sady (a może wtedy jeszcze dyrektor?) pozostawali nieugięci, tymczasem bus Tomasza stał pod bramą, oczekując aż ktoś go wpuści. Dopiero gdy jeden z mechaników zabrał głos i stwierdził, że Tomek zna ten tor lepiej niż wszyscy w parkingu razem wzięci, zarządzono wpuszczenie auta. Jak się później okazało, Tomasz się odwdzięczył.

W czasie meczu pojawiły się opady deszczu. Spotkanie przerwano, a po jego wznowieniu warunki torowe, co oczywiste, znacznie się zmieniły. Rywalizacja była zacięta do końca, a o podziale punktów miał decydować ostatni bieg. Przed nim zawodnicy zaczęli rozmyślać, jak rozdzielić między siebie pola startowe i jakie ścieżki obierać. Jaką przyjąć taktykę. W parkingu zrobiło się gorąco i emocjonująco, a do ostatniego wyścigu szykowali się Gollob i Nicki Pedersen ze strony gości oraz Bjaerne Pedersen i Krzysztof Kasprzak w barwach gospodarzy.

Tomasz spokojnie stał z mechanikiem na słynnej tarnowskiej górce w parkingu i w końcu mówi do niego tak: „Wwwwwidzisz tą pppppieeeerzynę na pierwszym łuku? Tttam sobie pojadę.

Gollob świadomie wybrał najgorsze, teoretycznie, zewnętrzne pole. Wystartował, z wyjścia z łuku, po tej pierzynce właśnie, dojechał do Nickiego i Stal wygrała bieg podwójnie, a dzięki temu też cały mecz 46:43.

Gollob wtedy udowodnił, że często już przed biegiem miał na siebie pomysł i wiedział, co zamierza zrobić. Jednocześnie odpłacił się gospodarzom za drażnienie mistrza pod bramą wjazdową do parku maszyn…

Unia Tarnów – Stal Gorzów 43:46

Unia: M. Rempała 5 (2,2,1,0), B. Pedersen 7+ (1*,1*,3,2*,0), Ułamek 7+1 (3,1,2,1*,0), Jędrzejak 5 (0,3,1*,1), Kasprzak 9 (2,1,2,3,1), Kiełbasa 2+1 (2*,-,-,0), Vaculik 8 (3,w,d/3,2,3).

Stal: Gollob 14 (3,2,3,3,3), Ruud 2 (0,w,1,1), Gapiński 6+1 (2,3,0,0,1*), Zagar 9+3 (1*,2*,2,2*,2), N. Pedersen 14+1 (3,3,3,3,2*), Zmarzlik 0 (0,-,-,-,0), Przemysław Pawlicki 1 (1,w,0,0).