Tai Woffinden. Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jak wiele osób w dzisiejszym świecie, Tai Woffinden również zdecydował się przesiąść na własne, niezmotoryzowane, dwa kółka. Trzykrotnemu indywidualnemu mistrzowi świata wydatnie pomogła przy tym pandemia koronawirusa i związane z nią restrykcje oraz… kontuzja kostki.

Jak donosi brytyjski Speedway Star, Woffinden w związku z sytuacją panującą w Europie, zdecydował się wraz z rodziną zamieszkać we Wrocławiu. Nie narzeka jednak na trudy mieszkania w obcym kraju – przeciwnie – jako profesjonalista wielkiej klasy stara się wykorzystać nowe miejsce dla podniesienia swojej formy. Wobec tego dojeżdża na Stadion Olimpijski… rowerem. Mieszka bowiem zaledwie 10 minut drogi od tego miejsca.

Zarówno w piątek, jak i w sobotę przed wrocławskimi turniejami Grand Prix, Tai przyjechał i odjechał ze stadionu na swoim sprzęcie. Zresztą cały wrocławski weekend Brytyjczyk może zaliczyć do udanych. Wydatnie pomogła mu w tym nowa punktacja, która obowiązuje w cyklu od tego roku: dwa finały i 14 punktów za piątkowe czwarte miejsce oraz 18 za drugie dzień później dają 32 „oczka” i pozycję wicelidera klasyfikacji przejściowej wespół z Artiomem Łagutą. Gdyby brać pod uwagę tylko zdobycze Woffindena na torze (tak jak było w SGP w ostatnich latach), miałby on 5 punktów mniej.

Warto przypomnieć też o sytuacji z piątku. W 18. biegu zawodów dzięki refleksowi Taia Woffindena, który szybko położył motor, nie doszło do groźniejszego wypadku i – co ważniejsze – być może poważnego urazu Fredrika Lindrgena.

– Dało mi to na pewno więcej pewności siebie… Nie, to złe słowa. Po prostu dobrze jest być w finale w obu turniejach – powiedział na łamach brytyjskiej gazety Woffinden. – Myślę, że to jest to, co dzieje się zawsze, prawie od początku, od kiedy zacząłem jeździć. Kiedy przychodziły ważne biegi, byłem w stanie je wygrać. To dopiero pierwsze dwie rundy. Mamy dobry start, ale musimy też ciężko pracować – zaznacza.

Woffindena w ostatnim czasie trapią kontuzje. Od początku sezonu zmaga się z urazem nogi, a upadek we wrocławskim Grand Prix na pewno mu nie pomógł. Szczęśliwie, z powodu dwukrotnego przełożenia spotkania z MrGarden GKM-em Grudziądz mógł trochę odpocząć. Kluczowe znaczenia w rehabilitacji Taia ma jednak codzienne dojeżdżanie rowerem na Stadion Olimpijski.

– Kostka jest nieco spuchnięta i obolała, ale to nic nowego. Po wypadku doktor położył mi na nią lód, bo nie chcieliśmy, żeby puchła mocniej. Ciągle kładę lód na kostkę, co godzinę przez 15 minut, aby opuchlizna zeszła. To bardzo dziwne. Jestem w stanie jeździć na rowerze, bo kiedy pedałuję, kostka jest stabilna i nie rusza się. Boli tylko kiedy chodzę – kończy Tai.

Najbliższe spotkanie Taia Woffindena w niedzielę, kiedy Betard Sparta Wrocław podejmie Moje Bermudy Stal Gorzów.

JAKUB SZABUNIA