Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Stal Gorzów drużynowo nie miała najlepszego sezonu. Zajęła siódme miejsce w PGE Ekstralidze. Jednym z pozytywnych ogniw zespołu, na przestrzeni sezonu, okazał się Szymon Wóźniak. O minionym oraz przyszłym sezonie, weekendach poślubnych i weselnych prezentach w poniższej rozmowie. 

Szymon, jak oceniasz miniony sezon w swoim wykonaniu? 

W mojej karierze, oprócz postawy indywidualnej, bardzo ważny jest wynik całego zespołu. Wiadomo, że ten nie spełnił oczekiwań ani nas, zawodników, ani działaczy i, co najważniejsze, gorzowskich kibiców. Taki niestety jest sport. Podchodząc do swojego wyniku indywidualnie, myślę, że mogę być zadowolony. Nie ustrzegłem się wprawdzie słabszych spotkań w moim wykonaniu, ale cieszę się, że ich liczba z sezonu na sezon spada. Realizuję systematycznie plan, który sobie założyłem przed laty. Chcę iść krok po kroku i z roku na rok stawać się coraz lepszym zawodnikiem. W tym sezonie udało się to zrealizować. Podsumowując, ten rok indywidualnie zaliczam do udanych. 

No właśnie, przeglądałem sobie statystyki i wychodzi na to, że średnia biegowa w meczach ligowych w porównaniu do sezonu 2018 poszła aż o  około 0,3 pkt do góry…

Tak, to prawda. Przyznam, że byłem zaskoczony, kiedy zobaczyłem takie podliczenie. Bardzo mnie to cieszy. Nie należę do zawodników, którzy przywiązują jakąś wielką wagę do cyferek, ale taki bonusik, że moja średnia poszła do góry na pewno mnie cieszy i dodaje jednocześnie motywacji do dalszego rozwoju. 

Zostajesz w Stali na kolejny sezon. Miałeś propozycje z innych klubów, a jeśli tak, to były one przez Ciebie mocno rozważane?

Powiem tak – na pewno kilka ofert u mnie się pojawiło. Ciężko w tej chwili powiedzieć czy brałem je pod uwagę, czy nie. Postawiłem w swojej karierze po raz kolejny na Gorzów. Wciąż uważam, że jest to obecnie najlepsze miejsce dla mojego sportowego rozwoju. Tak więc tak naprawdę nie było zbyt dużo myślenia, tym bardziej, że klub z Gorzowa w rozmowach był bardzo konkretny i to na pewno pomogło w szybkim porozumieniu między stronami. 

Czyli, można powiedzieć, nowy prezes, Marek Grzyb to konkretny facet w rozmowach…

Współpraca z panem Markiem Grzybem układa się bardzo dobrze. Już teraz nie mogę się doczekać nowego sezonu, ponieważ czuć mocny powiew świeżości w funkcjonowaniu klubu. W Gorzowie jeżdżę dwa lata i chciałbym zaznaczyć, że moja współpraca z byłym prezesem, Ireneuszem Zmorą również układała się dobrze i, korzystając z okazji, dziękuję mu za dwa lata współpracy. 

Szymon Woźniak lubi startować w Szwecji/ fot. Szymon Woźniak Racing

W Szwecji po raz kolejny pojedziesz w Vetlandzie. Szymon, powiedz, co Tobie osobiście daje w sensie sportowym Szwecja? To nie jest tak, że w świetle, iż rozgrywki w Szwecji tracą powoli na prestiżu, zawodnicy traktują starty tam trochę jako mocny trening? Do Szwecji jedzie się na większym „luzie”?

Na pewno trochę tak jest w porównaniu do Polski. Mecze ligi szwedzkiej są barwne, ale myślę, że liga polska jest sportowo zdecydowanie najlepsza. Na pewno jednak każdy z nas jak tam jedzie, to może faktycznie startuje na jakimś większym luzie aniżeli w naszej lidze, ale na torze chcemy powalczyć o jak najlepszy wynik. Dla mnie wtorek w Szwecji pomaga w utrzymaniu rytmu startowego i jest świetnym dopełnieniem do podtrzymania formy w sezonie. Nie wiem jak u innych zawodników, ale dla mnie jeden mecz w tygodniu to byłoby zdecydowanie za mało. Tak mam dwa mecze, do tego jeden lub dwa treningi i tym samym mam cztery dni na motocyklu, a to dla mnie najlepszy układ. 

Odskoczmy na chwilę od żużla. Kilka tygodni temu miałeś wesele, a ostatnio wróciliście z żoną z podróży poślubnej…

Można tak powiedzieć, że była to nasza podróż poślubna, choć plan był taki, aby bezpośrednio po weselu pojechać do Pragi. Pojechaliśmy tam z żoną, ale następnego dnia po przyjeździe dostaliśmy telefon, że jedna z naszych córeczek się rozchorowała i musieliśmy wracać do domu. Nasz, jak to razem nazwaliśmy, weekend miodowy przedwcześnie się tym samym zakończył. Plan zakładał też, że po wyjeździe sami z małżonką pojedziemy gdzieś razem z córeczkami i ten wyjazd do Hiszpanii, z którego niedawno powróciliśmy, bardzo fajnie nam się udał. 

Wasze wesele odbiło się echem w mediach żużlowych. W szczególności sympatię zyskał taniec w kasku na głowie. Było coś widać? Sala była przyciemniona…

Oczywiście, że było widać. Jak ktoś jest dobrym tancerzem, to i zatańczy z zamkniętymi oczami (śmiech – dop. red.). Współpraca z żoną jest tak zacieśniona, że na sali nie musiało być jasno, aby nam się doskonale tańczyło. 

– Na sali nie musiało być jasno, aby nam się doskonale tańczyło – mówi Szymon Woźniak.

 Kto tańczy lepiej – Ty czy mistrz świata, Bartosz Zmarzlik?

Odpowiem inaczej. Myślę, że jeżeli chodzi o styl tańca mój i Bartka, to możemy zdecydowanie nomenklaturą żużlową powiedzieć, że wspólnie każdy bieg wygrywamy stosunkiem pięć do jednego, oczywiście na naszą korzyść. Nieźle nam to wychodzi (śmiech – dop. red.).

Prezenty jakieś charakterystyczne otrzymaliście?

Za wszystkie prezenty dziękujemy. Najbardziej charakterystyczny był właśnie ten kask, który otrzymałem w prezencie od swojej żony.  Kompletnie się tego nie spodziewałem. Kask pomalowany aerografem, na którym zawarło się wiele ważnych dla mnie elementów z życia i jest to fantastyczny prezent oraz pamiątka. 

Było jeszcze ponoć jakieś ognisko w ramach poprawin…

Nie, nie, to nie było tak. Fałszywe informacje (śmiech – dop. red.). Ognisko było w piątek, przed weselem. Wesele w sobotę, a w niedzielę tradycyjne poprawiny. 

Czyli ognisko było wieczorem kawalerskim, jak mniemam…

Nie. Ognisko to był taki polterabend dla znajomych. Było ognisko, kiełbaski, grzaniec i mile spędzony czas w towarzystwie rodziny oraz znajomych. Zrobiliśmy delikatne wprowadzenie do wesela.

Wracamy zatem do żużla. Jakie plany na sezon 2020?

Dalej chcę kontynuować swój plan. Chciałbym z roku na rok jeździć coraz lepiej i w kolejnym sezonie zamierzam jechać skuteczniej aniżeli w tym. Bynajmniej taki jest mój cel.

Plany indywidualne….

Tak, tu przyznam, powoli się robię głodny jakiegoś indywidualnego osiągnięcia i byłoby fajnie coś w sezonie 2020 dorzucić do swojego portfolio. Ostatnim osiągnięciem był tytuł Indywidualnego Mistrza Polski, a czas leci.  Na pewno będę chciał powalczyć w eliminacjach do cyklu Grand Prix. W zeszłym roku byłem blisko kwalifikacji do wymarzonego Grand Prix Challenge. W zawodach we Francji do awansu zabrakło bodajże jednego punktu. W przyszłym roku będę chciał challenge zaatakować skuteczniej. 

Polonia Bydgoszcz awansowała do pierwszej ligi. Jak oceniasz pracę Jerzego Kanclerza i czy za kilka lat nie będziesz myślał o powrocie do Bydgoszczy?

Na tę chwilę kibicuję Polonii jak tylko mogę. To klub, w którym się wychowałem i ma oraz będzie miał w moim sercu szczególne miejsce. Nie jestem osobą, która daleko wybiega w przyszłość. W Gorzowie czuję się bardzo dobrze jako żużlowiec, jako zawodnik wśród kibiców. Bardzo dobrze układa się moja współpraca z zarządem oraz trenerem Chomskim.  W tej chwili całą swoją energię poświęcam na Gorzów, a Polonii życzę jak najlepiej. Pracę działaczy bydgoskiego klubu mogę tylko ocenić pozytywnie. 

Szczęśliwa rodzina Woźniaków

Z tego co mi wiadomo, firma HN Nowak GMBH, oprócz wspierania Stali Gorzów, będzie wspierała również Ciebie indywidualnie. Tym samym zyskujesz kolejnego sponsora…

Mogę powiedzieć tyle, że jestem bardzo zadowolony. Fakt współpracy z tą firmą osobiście traktuję jako wyróżnienie. Jest od lat znaną, prestiżową marką w świecie sponsoringu żużlowego. Cieszę się, że z ramienia tej firmy będę miał wsparcie i jest to dla mnie dodatkowa motywacja. Ostatnio wiele dobrych impulsów do mnie napływa i powiem tyle, że czuję się mocno rozpędzony i nie mogę doczekać się nowego sezonu. 

Pytanie na koniec – co Cię w żużlu zaskoczyło w minionym sezonie na plus, a co na minus?

Nie odpowiem wprost na to pytanie. To, co mnie ucieszyło, to nie zaskoczenie. Bardzo fajnie, że Bartek Zmarzlik wywalczył tytuł mistrza świata. Wszyscy powinniśmy być mu wdzięczni i gratulować. Bartek tym sukcesem robi Polsce fajną reklamę i jednocześnie promuje żużel. Dzięki temu może profitować cała nasza dyscyplina i warto to mieć na uwadze. Bartek w tej chwili jest naszą wizytówką i jego mistrzostwo to dla mnie najfajniejszy akcent minionego sezonu. Co do zaskoczeń in minus, to nic na szybko nie powiem. To wymaga zastanowienia głębszego, ale zostawmy to – ja nie myślę o tym, co złe. Staram się cieszyć i myśleć o pozytywnych rzeczach – nie o tych złych.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA