Szlauderbach: Mieszkam u Jaimona. Nie wiedziałem, że ma takie układy z Adamsem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Szymon Szlauderbach sezonu jeszcze nie zakończył. W Polsce już motocykle na torach nie warczą, ale młodzieżowiec Fogo Unii szykuje się do swoich  startów w Australii. Jak przebiega „operacja” Antypody, opowiada dla Czytelników naszego portalu. 

Szymon, która obecnie godzina u Ciebie?

Obecnie 23.45 i pora powoli szykować się spać. Powiem szczerze, że przesunięcie czasu sprawiło, iż na początku pobytu tutaj ciężko było mi się przestawić. Teraz już jest wszystko w jak najlepszym porządku. 

Z tego, co mi wiadomo, przygoda z Australią zaczęła się już podczas samej  podróży…

Ha ha ha. Ma pan bardzo dobre informacje (śmiech – dop. red.) Tak wyszło. Bylem z Jaimonem Lidseyem umówiony w Dubaju, dalej mieliśmy już polecieć razem. Jaimon dolatywał do Dubaju z Manchesteru, ja z Warszawy. Tak się złożyło, że samoloty do Dubaju się opóźniły i ostatecznie z Dubaju do Australii poleciałem sam, bez Jaimona. On doleciał następnego dnia. Był lekki stres, ale pomimo nie najlepszej jeszcze znajomości języka angielskiego temat „ogarnąłem”.  Muszę przyznać, że po drodze poznałem osoby z Polski, które nieco mi pomogły w odnalezieniu się w temacie. 

Pytanie podstawowe. Podoba Ci się w Australii?

Powiem krótko, jest super. To dla mnie coś nowego. Zawsze Australia kojarzyła mi się z superkontynentem i tak faktycznie jest. Pogoda wyśmienita i jest tutaj naprawdę bardzo ładnie. Wcale się nie dziwię, gdy sporo osób mówi, że to fajny kraj, aby się w nim osiedlić. Bardzo się cieszę, że mogę zobaczyć Australię na własne oczy. 

Miałeś okazję już coś pozwiedzać?

Do tej pory widziałem Adelajdę, która jest oddalona od Mildury, gdzie mieszka Jaimon, o cztery godziny jazdy. Byłem tam jeden dzień, czekając po przylocie do Australii na Jaimona. Trochę sobie pochodziłem i pooglądałem. Pod koniec listopada wybieramy się do Melbourne z Jaimonem i też pewnie coś ciekawego mi pokaże. 

Rozumiem, że w Australii mieszkasz u niego…

Tak. Jaimon w zeszłym roku proponował wyjazd tutaj Bartkowi Smektale i Dominikowi Kuberze. Obaj się jednak nie zdecydowali. W tym roku Jaimon mi to zaproponował i bardzo dużo mi pomaga. Korzystając z okazji bardzo jemu dziękuję za wszytko, co robi oraz prezesowi Rusieckiemu za całą pomoc. Ja zabrałem ze sobą tak naprawdę jeden silnik, kevlar oraz kask. Resztę sprzętu użycza mi Jaimon. Mieszkam u niego i jest bardzo fajnie. Jaimon to świetny kumpel. Mieszka pięć kilometrów od Mildury, można powiedzieć, że na jej przedmieściach. 

Treningi na torze już za Tobą. Jakie wrażenia?

Regularnie co środę mamy tutaj treningi. Tory bardzo się różnią od tych w Polsce. Są bardzo krótkie i tym samym mam okazję do poznania czegoś nowego. Mam nadzieję, że takie doświadczenie pomoże w przyszłości. Dobra, nowa szkoła żużla dla mnie.

23 listopada wystartujesz w Międzynarodowych Mistrzostwach Oceanii.

Tak. To chyba najbardziej prestiżowe zawody, w jakich tu pojadę. Wystartuje kilku innych zawodników z Europy i mam nadzieję, że pokażę się z fajnej strony. W najbliższą sobotę wystartuję w Mildurze w pierwszych zawodach. Łącznie wystąpię w trzech lub czterech imprezach. Dla mnie to doskonały dodatek do sezonu w Polsce. Zawsze mam jeden miesiąc jazdy więcej i to dla mnie bardzo pożyteczne. 

W minioną sobotę byłeś z Jaimonem na zawodach w Uranda…

Tak. Byłem na tych zawodach z Jaimonem. Malutki, krótki tor, no i bez jakichkolwiek band dmuchanych. Trochę się zdziwiłem, ale obyło się bez kontuzji.

Kibiców było sporo?

Absolutnie nie. Było bardzo mało kibiców. Nie wiem nawet czy bilety były sprzedawane. Bez dwóch zdań żużel tutaj nie ma zbyt wielkiej popularności. Mogę powiedzieć, że polski stadion w drugiej lidze wygląda niesamowicie w porównaniu do tego stadionu w Undera. 

Z Leighem Adamsem, rozumiem, się widujesz….

Tak. Nie spodziewałem się, że Jaimon ma z nim takie układy. Do tej pory widziałem się z Leigh chyba ze cztery razy. Zawsze jak byłem małym chłopakiem, chodziłem na stadion i podziwiałem Adamsa. Był moim idolem. Tutaj już pierwszego dnia pobytu Jaimon zabrał mnie na urodziny do znajomych i tam już spotkałem Adamsa. To bardzo fajne spotkać się z nim, można powiedzieć, na jego ziemi.

Kuchnia australijska smakuje?

Kuchnia tak naprawdę podobna jest do tej polskiej. Normalne potrawy. Są ziemniaki, są kotlety z kurczaka, spaghetti – w sumie nic nowego. 

A dziewczyny w Australii ładne? Za Niemkami nikt, przykładowo, nie przepada i jest w tym sporo racji…

O Niemkach słyszałem to samo (śmiech – dop. red.). Powiem tak – na pewno inny typ urody, ale są sympatyczne, bardzo miłe, no i niebrzydkie.

Australijczyków jak odbierasz? Sympatyczni ludzie?

Tak, bardzo. Wszyscy ludzie są otwarci, sympatyczni. Kiedy wchodzisz tu do sklepu, każdy jest pozytywnie nastawiony do życia. Nie ma tego stresu, co u nas i ciągłego pośpiechu.

Szymon, dziękuję za rozmowę. Życzę spokojnej nocy. Powiedz tylko jeszcze, kiedy wracasz do Polski?

Powrót planuję na 6, 7 grudnia. Ja również dziękuję. Pozdrawiam wszystkich kibiców i czytelników.


Fot. Archiwum Szymona Szlauderbacha