Nicki Pedersen. Fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tradycyjnie w grudniu Saxo Bank podał swoje szokujące prognozy na kolejny rok. To szereg mało prawdopodobnych, ale przede wszystkim pokazujących pewne ukryte i pozornie niewidoczne trendy i zagrożenia, których urzeczywistnienie mogłoby wstrząsnąć rynkami finansowymi. Prognoz rynkowych duńskich analityków nie należy traktować jako oficjalnych, ale raczej jako zdarzenia i ruchy na rynku, w których drzemie potencjał do zachwiania ogólnie przyjętych założeń i poglądów. 

Jeśli mogą prognozować Duńczycy, to dlaczego nie Polacy i nawet w najbliższym sezonie. Jeśli ekonomia i finanse są zajęte, to dlaczego nie żużel. A ten zaczyna się tam, gdzie kończy się logika. To w takim razie teraz szokujące prognozy zespołu PoBandzie na 2020 rok:

1. Powrót gwiazd do ligi angielskiej po zakończeniu tegorocznych rozgrywek

Działacze angielscy intensyfikują działania, aby wielki speedway znów zagościł w Anglii. Nowa umowa ze stacją Eurosport ma zaowocować powrotem kibiców i sponsorów. Jeśli znalazły się środki na sprowadzenie Nickiego Pedersena, jest prawdopodobne, że wkrótce kolejne wielkie nazwiska zaczną powracać do Anglii i w sezonie 2021 na Wyspach Brytyjskich zobaczymy najlepszych zawodników globu. Anglia może zyskać kosztem Szwecji, którą dotyka coraz większy kryzys. W sezonie 2020 wystąpi w Elitserien tylko 7 z 15 uczestników Grand Prix. W Szwecji nie wystąpią również między innymi Grigorij Łaguta, Piotr Pawlicki czy Piotr Protasiewicz, który po 20 latach rozstał się z Indianerną.

2. Nicki Pedersen najniżej sklasyfikowanym Duńczykiem w PGE Ekstralidze

Z roku na rok mówi się, że Nicki Pedersen traci na swoim blasku. Dzięki paru kilogramom w nadmiarze jazda jego nie jest już tak ostra i skuteczna jak przed laty. Przy idealnym rozwoju młodego pokolenia Duńczyków może się okazać, że były mistrz świata będzie na koniec sezonu 2020 najsłabiej punktującym zawodnikiem w PGE Ekstralidze. 

3. Wrocław spada, Rybnik utrzymuje się w lidze

Jeśli tylko Maksym Drabik zostanie zdyskwalifikowany, może się okazać, że przed Wrocławiem ciężki sezon. Nie jest też powiedziane, że Tai Woffinden znajdzie „szczytową formę”. Tym samym może się okazać, że zespół wrocławski przy zakładanym powrocie Grega Hancocka oraz wzmocnieniach w trakcie sezonu ROW-u Rybnik opuści PGE Ekstraligę, a Rybnik powalczy w barażach. 

4. Zmarzlik poza pierwszą szóstką Grand Prix 

Zawodnik gorzowskiej Stali otwarcie mówi o tym, że zamierza obronić tytuł. Czy to się uda? Nie wiadomo. Jest wielu, którzy twierdzą, że pogoń za sponsorami, obecnością w mediach może sprawić, iż dyspozycja ucieknie i zawodnik nie utrzyma się w cyklu Grand Prix. W zeszłym roku Woffinden zapowiadał obronę tytułu, a wygrał zaledwie cztery z czterdziestu czterech wyścigów.

5. „Najazd” niemieckich klubów na polską drugą ligę w sezonie 2021

Jeśli tylko uda się adaptacja Wittstock w polskiej lidze, może się okazać, że w sezonie 2021 wszystkie zespoły niemieckie zgłoszą się do polskiej ligi. Już teraz nie brak głosów po zachodniej części granicy, że być może inne zespoły powinny pójść śladem Wilków z Wittstock i wejść do pierwszej ligi. W sezonie 2020 liga niemiecka liczy wyłącznie cztery zespoły. 

6. Transmisja zawodów w technologii 3D

Całkiem niedawno pojawiły się drony, może inni nadawcy pokuszą się o uzyskanie iluzji głębi ruchomych obrazów.

7. Powrót KSM

Rewolucja (socjalistyczna) musi trwać. Ci, którzy krytykowali „złotówy” i niestabilność kadrową klubów, teraz narzekają na transferowy zastój i przewidywalność rozgrywek ligowych. W mniemaniu wielu działaczy (towarzyszy) jedynym „ratunkiem” jest, a jakże, Kalkulowana Średnia Meczowa. Niemniej ten brytyjski twór, jako że skompromitowany i w większości nieakceptowany na naszym krajowym podwórku, trzeba będzie próbować zaszczepić ponownie w wersji po liftingu, np. jako średnia obliczona na podstawie wyników z pięciu lat. Tak! – ta z pewnością będzie prawdziwie oddawać siłę rażenia każdego, który ściga się w lewo. Zatem czas na kolejną pięciolatkę.

8. Jeden z zawodników na pozycji juniora do 23 lat

Kluby szkolą na ilość, bo takie są wymogi regulaminowe. Jakość spada, coraz bardziej zauważalna jest dysproporcja pomiędzy poziomem juniorów a pozostałych zawodników w Ekstralidze. A w tej z założenia mają ścigać się najlepsi, więc nastąpią próby przeforsowania zmian w regulaminie. „Podpowiadamy”, że do 1980 roku juniorami byli zawodnicy do 23 lat, a wcześniej (1970) nawet do 25.