Szymon Woźniak Fot. Szymon Woźniak Racing
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Podopieczni trenera Stanisława Chomskiego w pierwszej kolejce PGE Ekstraligi ulegli na własnym owalu siedemnastokrotnemu mistrzowi Polski 41:49. Dla FOGO Unii Leszno jest to pierwsze, po pięcioletniej przerwie, zwycięstwo na Stadionie im. Edwarda Jancarza.

Moje Bermudy Stal Gorzów przystąpiła do pojedynku osłabiona brakiem Nielsa K. Iversena, za którego stosowane było zastępstwo zawodnika. Jednak nie to było największym problemem gorzowian. Żużlowcy żółto-niebieskiej drużyny dysponowali słabymi wyjściami spod taśmy. Po przegranym starcie gospodarzom trudno było wyprzedzić dobrze spasowanych, nie popełniających błędów na dystansie, rywali.  

– Nie mamy nic na swoje usprawiedliwienie. Staraliśmy się przygotować do tego meczu, jak najlepiej się dało, odjechaliśmy naprawdę dużo treningów. Każdy z nas w przygotowania do meczu włożył kawał serca, ale to nie wystarczyło na starcie z mistrzem Polski na inaugurację sezonu. Wiadomo, jest to dla nas bardzo trudne do przełknięcia, ale z drugiej strony myślę, że ta porażka na początku sezonu, na własnym torze może dać nam dużo benefitów w przyszłości i obyśmy wyciągnęli teraz dobre wnioski i nie popełniali kolejnych błędów w przyszłości – powiedział Szymon Woźniak.

Mistrz Polski z 2017 roku w starciu z „Bykami” zdobył 8 punktów. Po bardzo słabym początku zawodów żużlowiec wspólnie ze swoim teamem znaleźli odpowiednie przełożenia i w swoich dwóch ostatnich wyścigach reprezentant Stalowej Armii mógł cieszyć się z indywidualnego zwycięstwa.

– Pierwsze trzy biegi to nie była moja wymarzona inauguracja ligi. Na treningach wszystko wyglądało dużo lepiej. Zawsze staram się szukać tych pozytywów i jestem zadowolony, że po tych trzech nieudanych wyścigach potrafiłem się podnieść, tym bardziej w tak trudnym momencie dla drużyny. Może to trochę trwało, ale ostatecznie wyciągnęliśmy z teamem dobre wnioski i tak naprawdę przed tym moim czwartym wyścigiem wiedzieliśmy, że teraz już musi zagrać i nie myliliśmy się. Szkoda, że tak późno, ale z drugiej strony cieszę się, że udało się przebudzić w tym meczu, bo to daje mi dużo pewności siebie w odniesieniu do mojego przygotowania psychicznego do tego sezonu – mówił.

Niedzielny mecz w Gorzowie bez wątpienia przejdzie do historii, bo po raz pierwszy na stadionie im. Edwarda Jancarza żużlowcy rywalizowali przy pustych trybunach. Dla samych zawodników również to było nowe doświadczenie.

– Na pewno brakuje tego wsparcia kibiców. Było to dla nas całkiem nowe doświadczenie, ale pomimo tego, że kibiców nie było z nami  na trybunach, to chcieliśmy pojechać dla nich, jak najlepiej, bo wiadomo, że trzymali za nas kciuki przed telewizorami. Myślę, że było widać w każdym wyścigu, że gryźliśmy tor, dawaliśmy z siebie wszystko. Pomimo tego, że głównie starty nam nie wychodziły, to każdy z nas robił, co mógł, żeby wydrzeć jak najwięcej punktów rywalowi. Miejmy nadzieję, że już od następnego meczu na „Jancarzu”, bo teraz mamy trochę przerwy, kibice będą mogli być z nami i wtedy będziemy mogli cieszyć ich swoimi wynikami – zakończył wychowanek bydgoskiej Polonii.

W drugiej rundzie zmagań o Drużynowe Mistrzostwo Polski Moje Bermudy Stal Gorzów zmierzy się na wyjeździe z lubelskimi Koziołkami. Mecz w Lublinie odbędzie się w niedzielę, 21 czerwca. Start do pierwszego biegu o godz. 16:30. Zapraszamy na relację live z tego spotkania.