Strzały Czekańskiego: Już wiem, dlaczego żużlowcy odbierają sobie życie

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Żużel to sport śmierci, kalectwa, niebezpieczeństwa, stresu i parcia na wynik. Nie wszyscy trzymają ciśnienie. Stąd te samobójstwa żużlowców, próby odebrania sobie życia. Przekonałem się, że to nieprawda, iż samobójcy są tchórzami. Trzeba mieć zwierzęcą odwagę, desperację, by zakończyć swoje życie i być gotowym na okropny ból, bo nawet, gdy się wieszasz, to bardzo cierpisz. Kiedy wcześniej pisałem w mediach o samobójstwach Dadosa, Kurmańskiego, Romanka i Jędrzejaka to zawsze pytałem: – Dlaczego?

Teraz już wiem: konkretne zdarzenia, które przynoszą cierpienie, dół i depresję. I kilka innych pobocznych przyczyn, jak m.in. brak zrozumienia i opieki ze strony otoczenia – topione w alkoholu, czy dragach, zagłuszane mroczną muzą. Ale nie tylko to. 

Dados po ciężkim drogowym motocyklowym wypadku zdawał sobie sprawę, że jego kariera żużlowa już jest w zasadzie over. Nie umiał się z tym pogodzić. Trzy razy się wieszał, ale ponoć tak, by go zdążyli odratować. To był taki Jego krzyk rozpaczy, próba zwrócenia uwagi na siebie, że sobie z tą sytuacją mentalnie nie radzi. Za trzecim razem nie zdążyli. Inna sprawa, że nie był to krystaliczny facet. Pokręcony z pewnymi bardzo złymi inklinacjami, ale dziś dajmy już temu spokój.

Kurmański też po kontuzji powoli był już na równi pochyłej w speedwayu. Pogubił się: alkohol, podobno jakieś bójki i nieciekawe towarzystwo, psychodeliczna, dołująca muza, potem zabrali mu prawo jazdy, gdy prowadził auto na podwójnym gazie. Nic mu nie szło, bo gdzieś zgubił swoją prostą drogę w życiu. Jeszcze nie wytrzeźwiał i w hotelu się powiesił pod wpływem impulsu, albo nagromadzonych od tygodni złych emocji. I pewnie alkoholu też. 

Romanek z kolei – gdy również i jemu przestało iść na torze – to został zaszczuty przez kibiców, media i niektórych działaczy. Nie wytrzymał presji, a może już wiedział, że nie da rady wrócić do dawnej formy. Że to już koniec. Dla żużlowców speedway (i cała jego otoczka) to na ogół opium, to cały ich świat. Są tacy, którzy absolutnie nie potrafią bez niego żyć. 

Jędrzejak? Klub zalegał mu z wypłatami, w rodzinnym mieście uważali go za zdrajcę, słyszałem, że porysowano mu tam samochód, że pluto na niego. Być może to nie przypadek, że powiesił się akurat przed meczem Ostrów – Rzeszów? Do tego zła muza, która działała jak używka? Poza tym, Tomek – choć był znakomitym, niesamowicie życzliwym człowiekiem – to jednocześnie miał bardzo skomplikowaną osobowość i skłonność do depresji.

Jak widzicie, powodów do samobójstwa może być bardzo wiele. I wcale nie trzeba być wariatem! Aczkolwiek, rzeczywiście można mieć do tego jakieś genetyczne skłonności. I nadwrażliwość.

Z mojego wiersza: 

„Warto zanurzyć się w życie

Nawet, gdy same dramaty

Nam pisze

I gdy beznadzieja oplata je skrycie.

Warto żyć

Warto być

Bardzo warto.

Lepsze nawet picie

I wycie

Że dusza boli

Że los partoli.

Stachura nie wierzył

Rzucił się na sznur

Ale cóż to za wzór?”.

Bartłomiej Czekański

PS  Na zdjęciu grób Tomka Jędrzejaka z tych dni. Fotka udostępniona przez pana Wiesława Pawła Kasprzaka na naszym portalu po-bandzie.com.pl. Szacowny pan Kasprzak był na grobie Tomka i zapalił znicz. Pamiętał. Chwalebne to. Dziękujemy! (B.Cz.)