W 2019 roku Steven Mauer będzie kolegą klubowym Nickiego Pedersena
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Steven Mauer jest synem Franka Mauera, właściciela klubu z Wittstock. Frank z kolei to syn Fritza Mauera, wieloletniego niemieckiego działacza żużlowego. O nadchodzącym wielkimi krokami sezonie i planach z nim związanych rozmawiamy z najmłodszym członkiem żużlowej dynastii, Stevenem.

Steven, jesteś częścią bardzo żużlowej rodziny. Na speedway byłeś więc chyba skazany?

Skazany to może zbyt duże słowo. Prawda jest jednak taka, że gdy miałem pięć lat, tata zabrał mnie na żużel. Pamiętam, że to były zawody na torze w Wolfslake. Po torze jeździli mali chłopcy, więc bardzo mi się to wówczas spodobało. Bardzo chciałem też spróbować. Niedługo później tato z dziadkiem kupili mi mały motocykl i tak zacząłem startować. Najpierw oczywiście były treningi, później zaczęło się to rozwijać już w kierunku dorosłego żużla. 

Rozumiem, że tata z dziadkiem nie mieli nic przeciwko Twoim treningom. O to nie pytam. Jestem jednak ciekaw, jak mama reagowała na zamiłowanie do speedwaya?

Mamę też udało się przekonać. Na początku swoje obawy oczywiście miała. Jednak w momencie, gdy zobaczyła, że sobie radzę i panuję nad motocyklem oraz prędkością, to nie było już żadnych problemów. 

Kto jest Twoim idolem?

Kiedyś podziwiałem dwóch zawodników: Tomasza Golloba i Jasona Crumpa. Obu szanowałem za styl jazdy i waleczność, jaką prezentowali. Dzisiaj mam, tak naprawdę, wielki szacunek do wszystkich tych, którzy stają obok mnie przy taśmie. Każdego z nich podziwiam, ponieważ wiem, ile ta miłość do żużla kosztuje wyrzeczeń. Na pewno lubię bardzo oglądać jazdę Bartka Zmarzlika i Patryka Dudka. 

Czujesz strach, gdy stoisz pod taśmą?

Na pewno nie czuję żadnego strachu. To musi być jasne. Towarzyszy mi nerwowość, czy wszystko pójdzie dobrze, czy zdołam szybko wystartować. Jest też pewnego rodzaju pobudzenie, ale ze strachem nie ma to nic wspólnego. Uważam, że jeśli zawodnik zaczyna czuć strach, to w żużlu nie ma czego, tak naprawdę, szukać.

Wspomniałeś o momencie startu. Akurat, zdaniem wielu, jest to element, nad którym powinieneś popracować…

To wszystko się zgadza. Starty to moja bolączka. Jestem w tym elemencie słaby i muszę, jeśli w ogóle chcę jeszcze coś w tym sporcie osiągnąć, mocno nad tym pracować. Chcę się w końcu przełamać i coraz lepiej startować. W zeszłym roku było nieco lepiej, ale jeszcze absolutnie nie tak, jak bym chciał ja i cały team.

Jakie działania podjąłeś w tym kierunku?

Znalezienie przyczyny nie było jakieś szczególnie trudne. Wydaje mi się, że przy moim wzroście po prostu za dużo ważyłem. W październiku ubiegłego roku było to 85 kilogramów. Postanowiłem się więc odchudzić. Chcę, razem z motocyklem, ważyć po prostu mniej. Obecnie trenuję pięć razy w tygodniu na siłowni, do tego biegam. Schudłem trzynaście kilogramów, trzymając się mocno restrykcyjnej diety. 

Kto zajmuje się Twoimi motocyklami?

Nad moim sprzętem podczas zawodów czuwa od siedmiu lat Piotr Rembas. Bardzo mu za to dziękuję. Z kolei moim tunerem jest od trzech lat Finn Rune Jensen. Nie mogę narzekać na jakość sprzętu. Zawsze do pomocy mam również, znanego w Polsce, Piotra Śwista. Jeśli jest taka potrzeba, Piotr przyjeżdża, by pomóc.  

Często w Wittstock, podczas zawodów, można spotkać Egona Mullera. Korzystasz z jego rad?

Tak, rzeczywiście Egon bywa u nas często. Najczęściej pomaga młodym zawodnikom, obojętnie kto to jest. Często z nim rozmawiam i na pewno staram się z jego wskazówek korzystać.

Twoje dotychczasowe, największe sukcesy w żużlu to…

Muszę przyznać szczerze, że tych osiągnięć nie było za dużo. Wierzę, że zaistnieję mocniej w niemieckim żużlu. Chociaż mam na koncie wicemistrzostwo Niemiec, wywalczone z Wittstock oraz dwukrotny triumf w niemieckim Pucharze Par. Gdy byłem młody, sporo wygrywałem w klasie 50 cm i 125 ccm.

Co chciałbyś jeszcze osiągnąć w żużlu?

Nie chcę mówić, że nie wiadomo, co osiągnę. Moim celem jest zdecydowane poprawienie startów i na tym się skupiam. Będą lepsze starty, to wierzę, że będą lepsze wyniki. Chciałbym kiedyś regularnie startować w polskiej lidze. Polska ma najlepsze rozgrywki na świecie i to nie ulega wątpliwości. U Was starty nawet w najniższej lidze dają bardzo, ale to bardzo dużo. Dla zawodnika z Niemiec dostanie się do polskiej ligi to jest nie lada wyczyn. Gdybym tego dokonał, byłoby to spełnienie marzeń. Chciałbym też doczekać czasów, kiedy z uprawiania żużla będę mógł się utrzymać.

Jak można poprawić sytuację żużla w Niemczech?

Moim zdaniem, jeśli nic się nie zmieni, to za dziesięć lat żużla u nas może nie być. Problemem jest brak zainteresowania mediów tym sportem, a co za tym idzie, brak sponsorów. Ja mam to szczęście, że tato prowadzi firmę i finansowo bardzo mocno mi pomaga. Bardzo, bardzo mu za to dziękuję. Jeśli u nas, tak naprawdę, średnia pensja to 1600 euro netto, to jak rodzice mają z tego finansować swoje dzieci, które chcą trenować żużel? Jest to niemożliwe. Mam nadzieję, że coś się zmieni, ale też wielkim optymistą w tej sprawie nie jestem.

Twój główny sponsor to firma taty?

Tak, oczywiście. Na firmie taty spoczywa główny ciężar pomocy. Oprócz taty, od wielu lat mogę liczyć na firmę Active Well i kilku innych sponsorów. Każdemu z nich za wsparcie bardzo dziękuję.

W nadchodzącym sezonie Wittstock będzie walczyć o tytuł mistrza Niemiec. W jednym zespole wystartujesz choćby z Nickim Pedersenem. Jakie cele sobie stawiasz w meczach ligowych?

Będę chciał w każdych zawodach, czy to liga czy turnieje indywidualne, wypaść jak najlepiej. To jest zrozumiałe. Myślę, że w lidze stać mnie na minimum osiem punktów. Co do obecności Pedersena, widzę same plusy. Być może czegoś się od niego nauczę, no i może dzięki niemu przybędzie na trybuny więcej kibiców, a żużel stanie się bardziej popularny w Wittstock. Nicki Pedersen w lidze niemieckiej to olbrzymia okazja do popularyzacji tego sportu w Niemczech.

Kto, Twoim zdaniem, zostanie indywidualnym mistrzem świata? 

Bardzo tego życzę Bartkowi Zmarzlikowi. Bartka na pewno stać na to. Bardzo go lubię i bardzo dobrze znam. Tak naprawdę to mój dobry kolega z Polski. Znamy się jeszcze z czasów wspólnych startów u Bogusława Nowaka. Startował też wtedy Adrian Cyfer. Zawsze mogę liczyć na poradę Bartka. To skromny i bardzo fajny chłopak.

A czym się zajmujesz poza żużlem?

Na co dzień pracuję w firmie taty, a oprócz tego studiuję. Chcę zostać inżynierem budownictwa. Oczywiście do tego dochodzą treningi przed sezonem i czas dla przyjaciółki.

Dziękuję za rozmowę. 

Dziękuję i pozdrawiam kibiców w Polsce.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA

Fotografie pochodzą z profilu facebookowego Stevena Mauera