Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tej zimy ekipa Betard Sparty nie wybierze się najpewniej na zgrupowanie w polskie góry. Bardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że w pierwszej dekadzie marca wrocławianie udadzą się w ciepłe kraje, by wciąż trenować nad ciałem, ale już też na motocyklu. Żużlowym, nie crossowym.

W poprzednich latach na zimową kwaterę główną ekipa WTS-u wybierała Interferie Aquapark Sport Hotel Malachit w Świeradowie-Zdroju. Stamtąd wyruszała na wycieczki w góry i… terapie zimnem w pobliskim strumyku. Tym razem w Izery i Karkonosze spartanie najpewniej nie dotrą.

– Na dziś opcje są trzy. Włochy, Chorwacja lub ewentualnie obóz zimowy. Generalnie myślimy o zmianie i zgrupowaniu w ciepłych krajach, gdzie moglibyśmy połączyć kontynuację treningów tlenowych z zajęciami na motocyklu żużlowym – mówi nam dyrektor sportowy WTS-u, Krzysztof Gałańdziuk.

We Włoszech w grę wchodzi m.in. Lonigo, natomiast gdy mówisz – żużel w Chorwacji, myślisz – Gorican i stadion należący do rodziny Pavliciów. – Na dziś nie ma jeszcze żadnej decyzji, wiele będzie zależeć od warunków pogodowych. Na pewno zależy nam na tym, by uniknąć jazdy na zmarzlinie. Tak było przed rokiem, a chwilę później czekał nas już mecz ligowy – dodaje K. Gałańdziuk.  

Póki co, spartanie trenują we Wrocławiu, spotykając się na trzydniowych sesjach od czwartku do soboty. W zajęciach biorą udział Maciej Janowski, Maksym Drabik, Jakub Jamróg, Vaclav Milik, Przemysław Liszka i Patryk Wojdyło. W Australii natomiast przebywają Tai Woffinden i Max Fricke, a w rosyjskim Saławacie Gleb Czugunow. Uczy się, a dzięki temu, przy okazji, może myśleć o kontynuowaniu kariery sportowej, unikając obowiązkowej w tym kraju służby wojskowej, obejmującej mężczyzn od 18. do 27. roku życia.

W stolicy Dolnego Śląska liczą, że Czugunow poświęci jednak swoje życie innej służbie – Wrocławskiemu Towarzystwu Sportowemu. W zespole tkwi ogromny potencjał, sęk w tym, by poszczególne ogniwa zechciały go ujawnić go w tym samym momencie. Niech tylko Woffinden, Janowski, Jamróg i Drabik pozostaną na zeszłorocznym poziomie, natomiast Fricke i Milik wrócą do tego, co prezentowali w sezonie 2017. Robi się wtedy mocarstwowo. A przecież winien jeszcze straszyć wspomniany Czugunow, przedstawiciel rosyjskiego mocarstwa.    

W tym największy jest ambaras, żeby wszyscy chcieli naraz… Punktować.

WOJCIECH KOERBER