Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

15 maja 2017 roku. Finał Brązowego Kasku. To od tego wydarzenia, pierwszej imprezy mistrzowskiej od niemal dwóch dekad, miała rozpocząć się odbudowa świętochłowickiego żużla. Była już zakupiona dmuchana banda, był trener pasjonat i zgraja młodych adeptów. Był nawet zachowany w jako takim stanie tor. Niestety, wszystko wokół niego było obrazem nędzy i rozpaczy.

Miasto nigdy nie było specjalnie zamożne, lecz mimo to podjęto decyzję o przebudowie obiektu. Ciężki sprzęt wjechał na teren ‘Skałki’ dokładnie 19 października ubiegłego roku, aby rozebrać rozlatujące się trybuny wraz z budynkami klubowymi. Co więc powinno się dziać dalej? Jako że środki na inwestycje zostały zabezpieczone, scenariusz winien wyglądać tak: stary stadion zostaje zburzony, nowy wybudowany etapami, klub wraca na żużlową mapę Polski, a wszyscy żyją długo i szczęśliwie…

Niestety, ta bajka nie ma happy endu. W rolę złego wilka wciela się tutaj nowy prezydent Świętochłowic, który niemal natychmiast po objęciu urzędu zdecydował o wstrzymaniu inwestycji. Okazało się bowiem, że miasta na tego typu wydatek najzwyczajniej w świecie nie stać. Samo musi walczyć z zadłużeniem sięgającym grubych milionów złotych, więc reanimacja ‘Skałki’ spadła z listy priorytetów. Okazało się również, że rzekome dofinansowanie z Ministerstwa Sportu i Turystyki też można włożyć między bajki. Pismo przesłane do magistratu z Ministerstwa Sportu mówi jasno i wyraźnie, że dodatkowych środków nie będzie. Co istotne, data przesłania pisma to 8 marca 2018 roku. Sporo czasu przed wyborami… Z kolei prace na stadionie rozpoczęto na 48 godzin przed nimi. W bajkach nie ma miejsca na politykę. Czyżby jednak „Skałka” stała się kiełbasą wyborczą?

Radny przyjazny nowemu prezydentowi twierdzi, że wystarczających pieniędzy na nowy stadion nie ma i nigdy nie było. Nikt nie wie natomiast, co będzie dalej. Nie ma harmonogramu dalszych prac ani koncepcji, wedle której inwestycja miałaby być realizowana. Z przesłanego nam oświadczenia ze świętochłowickiego magistratu dowiadujemy się że:

„Przebudowa stadionu została wstrzymana w grudniu ubiegłego roku, ze względu m.in. na brak gwarancji finansowych w budżecie miasta zabezpieczających realizację umowy podpisanej 3 października 2018 r. jeszcze przez poprzedniego prezydenta miasta.

7 stycznia br. podpisane zostało porozumienie z wykonawcą przebudowy stadionu OSiR Skałka, w którym określono kierunki dalszych działań mających na celu ustalenie warunków wstrzymania prac remontowych. Obie strony nadal prowadzą negocjacje dotyczące ewentualnego zakończenia realizacji inwestycji w obecnej formie.

Nowym władzom miasta zależy na tym, by remont stadionu został dokończony, jednak najważniejsze jest zapewnienie finansowania inwestycji. Miałoby ono składać się nie tylko ze środków budżetu miasta, ale przede wszystkim ze środków zewnętrznych, które miasto planuje pozyskać. Wcześniej odbędą się także konsultacje ze środowiskami piłkarskim i żużlowym, dzięki którym wypracowane zostaną założenia nowego projektu przebudowy, odpowiadającego realnym potrzebom piłkarzy i żużlowców. Po zakończeniu prac projektowych i zapewnieniu finansowania inwestycji ogłoszony zostanie przetarg na nowego wykonawcę przebudowy.”

Wynika z niego, że dopóki nie wyjaśni się kwestia polubownego rozwiązania kontraktu z dotychczasowym wykonawcą, nie ma możliwości planowania dalszych prac. Środki na budowę stadionu miałyby z kolei zostać pozyskane od zewnętrznego inwestora, najprawdopodobniej w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Kiedy jednak miałoby do tego dojść i czy ustawi się kolejka chętnych do wspierania takiej inwestycji w mieście, w którym żużel do ligowej rywalizacji włączyłby się najwcześniej za 4-5 lat?

Kibice tak piłkarskiego jak i żużlowego Śląska, gdy przebywają na innych sportowych obiektach w regionie, mają na swych koszulkach wymowny napis:

Śląsk Świętochłowice. Nie ma klubu – są kibice

Stadionu też nie ma, ale… Na szczęście niektóre bajki miewają sequele…

MATEUSZ ŚLĘCZKA