Jaimon Lidsey. Foto: FB Unia Leszno
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Za nami finał IMŚJ. Tym razem nie w Polsce i bez supremacji rodaka. Pardubice – mekka czeskiej plochej drahy podołała. Zawody zacne, choć ściganie, pod względem poziomu sportowego uczestników, najdelikatniej zróżnicowane. Ktoś powie: – To z winy narodowego klucza nominacji. Być może. Tylko gdyby nie ów narodowy wytrych, to ile nacji prezentowałoby się w Czechach? O medale rywalizowało najwyżej sześciu grajków, przede wszystkim znanych nad Wisłą, najwyżej z wyjątkiem gospodarza – Petra Chlupaca. Większość pozostałych bardziej jeździła niż się ścigała, zaś w wyjątkowych wypadkach walczyła… tyle, że o życie, tocząc nierówna walkę z przeciwnościami torowo-sprzętowymi. To nie ich wina jednak. Dlaczego?

Jest wśród młodzieży kilku interesujących grajków z papierami na jazdę. Problem w tym, że ci, którym nie uda się zaczepić w Polsce, a rodzimej ligi nie mają, bądź funkcjonuje półamatorsko, najwyżej jak nasz trzeci poziom rozgrywek – zginą. Czesi mają Milika. W Pardubicach pokazali się wymieniony Chlupac i zakontraktowany przez Zielona Górę Kvech. Oprócz nich maja południowi sąsiedzi jeszcze dwóch, może trzech wartościowych ścigantów, niekoniecznie tylko młodych i perspektywicznych, na czele z Krcmarem. Na światowy wynik, mimo znacznego okrojenie stawki, nie mającego wiele wspólnego z pandemią, bo to znacznie bardziej złożony problem, nie maja jednak większych widoków. O ile nie przebija się nad Wisłą – zgnuśnieją na tym półamatorskim poziomie. Bez pieniędzy, sponsorów, sprzętu i regularnych startów z mocnymi rywalami dobre wyniki, to tylko mrzonka. Tych zaś w Czechach nie ma. Oni jednak „jakąś” ligę mają i mogą w miarę często pojeździć.

Podobnie  Łotysze z Daugavpils. Cały łotewski speedway to Kola Kokin i jego znakomita praca z juniorami, takoż umiejętność promowania ludzi bez nazwisk, którzy tych dorabiają się startując w barwach Lokomotiwu. Tyle, że ekipa z Dyneburga, dysponująca przynajmniej czwórką interesujących młokosów obok brązowego z Pardubic Olega Michajłowa, u nas leci w otchłań. Bez znaczenia okoliczności towarzyszące owej degradacji, jednak fakt pozostaje faktem. To teraz rocznie po 10 meczów w sezonie przeciwko słabszym rywalom i? Degrengolada? Upadek jakościowy na pewno, a światowy speedway cierpi. Cierpi, bo nie dopływają nowi nawet z krajów dotąd potężnych i wciąż utrzymujących rozgrywki na jako takim poziomie organizacyjnym i sportowym.

Spójrzcie na dorobek i jakość jazdy reprezentantów Szwecji, czy Wielkiej Brytanii. Szwed Woentin zapisał w Pardubicach tylko jedną cyferkę na pięć wyścigów. Pozostałych nie ukończył. To ten najlepszy z reprezentantów pogrążonej w kryzysie nacji, utrzymującej jeszcze własną ligę na przyzwoitym poziomie sportowym. Brytyjczycy jak za zazwyczaj, pokazali jednego. Pytanie tylko co za nim w ojczyźnie? Tu już różowo nie jest, a Bewley może być ostatnim światowym tuzem na dłużej, zważywszy tempo upadku angielskich zasłużonych ośrodków i wykupowania terenów po stadionach przez deweloperów na działalność komercyjną. Maja więc „naturalizowanego” Tajskiego, Lamberta, teraz Bewleya z dobrymi perspektywami i kilka lat względnego spokoju, bo wynik w SoN w miarę przyzwoity tymi siłami osiągną. Pytanie tylko, co dalej?

Względny spokój u Duńczyków. W kraju Hamleta namiastki zmagań ligowych funkcjonują. Szkolenie także póki co, w porównaniu z innymi, palce lizać, zaś na medale przyjdzie pora. Oni jednak są w stanie nazbierać nie tylko zacną ekipę w dorosłym krajowym finale, ale wśród młodzieży również. Tutaj można być spokojniejszym.  Wzorem Szweda Woentina poszli Fienhage – nowo kreowany champion long tracka i Ukrainiec Marko Lewiszyn. To dwa nazwiska, które trochę się już osłuchały, tyle że z różnych powodów. Lukas Fienhage ma dobra prasę i niezłe warunki w domu. Startuje w naszej II lidze jako reprezentant Wilków z Wittstock, ściga się dosyć regularnie, a do tego długi tor, wciąż popularny za naszą zachodnią granicą. W jego przypadku wiele zależy od tego czy i jak wykorzysta potencjał, który niewątpliwie posiada. Inaczej z Lewiszynem. Ten Ukrainiec to kozacka dusza. Walczak, czasem nawet zbyt ambitny, ale bez klubu i bez odpowiedniego sprzętu. Na jak długo wystarczy Marko pasji i determinacji? Jeżeli nie znajdzie zainteresowanego swymi usługami w Polsce – przepadnie. Czy światowy speedway stać na takie straty? Na pewno nie. Chłopak dodałby przy tym kolorytu. Tu jednak pojawia się kolejna refleksja. W Pardubicach Lewiszyn miał jedną z nielicznych, jeżeli nie jedyną okazję, by wycisnąć z posiadanego sprzętu więcej niż to możliwe, pokazać się i zyskać kontrakt nad Wisłą. Przeszarżował, a o nową szansę może być niezwykle trudno. Podobnymi pasjonatami są Fin Sayrio czy Francuz Goret. Gdyby nie narodowy przydział miejsc, zapewne polegli by znacznie wcześniej i nie przebrnęli przez gęste, eliminacyjne sito. Pojawiła się szansa, więc zajęli miejsca w drugiej połówce klasyfikacji i pozostanie im chyba satysfakcja, że zapisali się w annałach choć tylko jako uczestnicy. Gdzież bowiem ci młodzi ludzie na dorobku mieliby się na co dzień ścigać?

O lidze angielskiej wspominałem. Dogorywa. W Danii troszkę trąci amatorką, ale nie silą się na gwiazdy pierwszej wielkości szkoląc swojaków. I dobrze. Jest w tym pomysł. Szwedzi odwrotnie. Pełnią rolę poligonu dla światowej czołówki, przez co dorobili się kryzysu pośród rodzimych grajków. A dalej? Dalej tylko kadłubowe „rozgrywki” w Czechach, Niemczech, Francji, czy Rosji zwykle bez udziału bydgoskiej kolonii najlepszych Rosjan. Pojedyncze zawody „gdzieś tam” w żużlowym trzecim świecie i tyle. Węgrzy, Finowie, Norwegowie, Słoweńcy, Bułgarzy większość tych krajów żużlowo umarła, bądź dogorywa. Część, nawet mimo klucza narodowego, nie mogła pochwalić się kimkolwiek, godnym wystartować i nie spaść z motocykla w juniorskim finale. Źle się dzieje.

Długie lata to Wyspy Brytyjskie stanowiły bazę sportu żużlowego. Teraz wydaje się, że ta rola zaczyna przypadać nam. Różnica jest zasadnicza. Współczesny rynek jest niebywale węższy w porównaniu z przeszłością. Bardzo mocny był speedway w USA. Do niedawna. Teraz jedyny reprezentant tego ogromnego i ludnego kraju w Pardubicach jest ledwie 13. Przy nie najmocniejszej dodajmy obsadzie. Milne, Penhall, Hancock, Hamill, Moranowie, Schwarz i wielu innych Amerykanów, to legendy tego sportu. Nawet finał światowy odbywał się za Oceanem w Los Angeles, a teraz? W Costa Mesa płacz, lament i zgrzytanie zębami. Rosjanie, mimo zacnej kolonii w Polsce, po „stracie” Czugunowa, nie wystawili nikogo. Symptomatyczne.

Wygrał Jaimon Lidsey z Australii, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, co z niego za kangur. Na drugie ma przecież Rusiecki, bo pomieszkuje u prezesa Byków. Brzmi swojsko, ale kolejnych talentów z Antypodów nie przysparza. Mauger, Briggs, Moore, Schirra to z kolei Nowozelandczycy. Nacja kompletnie już zapomniana i bez widoków póki co. Oni też nie są w stanie wystawić kogokolwiek. Zauważcie także, że nie wymieniam tu krajów, traktowanych wcześniej trochę jak ciekawostka przyrodnicza w żużlu, z jednym, czy dwoma ciekawymi nazwiskami raz na kilka lat. W Europie tak postrzegano Włochów, choć ci akurat Lenarduzziego zdołali wystawić w Pardubicach, mimo całkowitego praktycznie braku torów, klubów, startów i szkolenia. Cud jakiś. Holendrów czy Austriaków także nie było i nie ma od dłuższego czasu. A startowali parę lat temu odpowiednio Henny Kroeze, czy Andreas Boessner. Poza kontynentem europejskim ścigano się też szmat czasu w Afryce, głównie RPA, jednak cudów nie wymagajmy.

Eurosport wkraczający we współpracę z FIM ma ugór do zagospodarowania. Czy ma pomysły, środki i ludzi? Tego nie wiem, ale wiem, że żużel kocham i nie wyobrażam sobie żeby zginął, więc mocno trzymam kciuki za powodzenie tej karkołomnej misji.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

One Thought on Sierakowski: Refleksje po IMŚJ. Quo vadis światowy speedwayu?
    kibic
    3 Oct 2020
     12:34pm

    Phillip Hjelstrom-Baangs, Birkemose, Soerensen, Rew, Kemp, Gusts, Matjuszonkos, Ansviselius, Czugunov, Sajdulin, Kotlar, Karion, Kojbuszew, Lampart, Krakowiak, Cierniak, do tego kilku 17/18 letnich Niemców, Duńczyków, jest młodziutki Słoweniec, młodziutki Norweg Pollestad. Pewnie jeszcze kogoś pominąłem. Gdyby zamiast drugiej ósemki wczorajszego turnieju umieścić kilku przeze mnie wymienionych, do tego dać im lepiej przygotowany tor (na takim torze jak wczoraj, stawka GP też nie pokazała by nic ciekawego), to mielibyśmy całkiem fajny poziom zawodów? Może nie jest jednak tak źle. Takie moje przemyślenia: żużlem interesuję się od początku lat 90 i jedyną frazą powtarzaną co sezon przez żużlową brać jest: „żużel umiera, za parę lat nie pozostanie z tego zupełnie nic”

Skomentuj

One Thought on Sierakowski: Refleksje po IMŚJ. Quo vadis światowy speedwayu?
    kibic
    3 Oct 2020
     12:34pm

    Phillip Hjelstrom-Baangs, Birkemose, Soerensen, Rew, Kemp, Gusts, Matjuszonkos, Ansviselius, Czugunov, Sajdulin, Kotlar, Karion, Kojbuszew, Lampart, Krakowiak, Cierniak, do tego kilku 17/18 letnich Niemców, Duńczyków, jest młodziutki Słoweniec, młodziutki Norweg Pollestad. Pewnie jeszcze kogoś pominąłem. Gdyby zamiast drugiej ósemki wczorajszego turnieju umieścić kilku przeze mnie wymienionych, do tego dać im lepiej przygotowany tor (na takim torze jak wczoraj, stawka GP też nie pokazała by nic ciekawego), to mielibyśmy całkiem fajny poziom zawodów? Może nie jest jednak tak źle. Takie moje przemyślenia: żużlem interesuję się od początku lat 90 i jedyną frazą powtarzaną co sezon przez żużlową brać jest: „żużel umiera, za parę lat nie pozostanie z tego zupełnie nic”

Skomentuj