Beczka śmierci, jaką zafundował częstochowskim kibicom w poprzednią niedzielę Emil Sajfutdinow, wciąż rozpala kibiców, a jej echa nie milkną. Przypominamy, że zawodnik Fogo Unii Leszno ,aby znaleźć właściwą ścieżkę do wyprzedzenia rywali, oparł swój motocykl o bandę, niemal pod kątem 90 stopni.
– Tak naprawdę przez pierwsze dwa okrążenia poszukiwałem dobrego miejsca pod względem przyczepności i okazało się, że jest ono właśnie pod samą bandą. Na ostatnim łuku wiedziałem, że jeśli chcę nabrać jeszcze większej prędkości, aby wyprzedzić rywali, muszę nieco zaryzykować, ale się udało. To prawda, że ta akcja głównie dzięki social-mediom odbiła się szerokim echem, ale najważniejsze, że wygrałem bieg. Przyznam, że telefon po niedzielnych zawodach długo nie milkł, ale fajnie zrobić coś, co wszyscy pamiętają. A co do sobotniego Grand Prix w Warszawie, to po prostu tor był inny niż na treningu w piątek i nie trafiliśmy z przełożeniami. To się zdarza. Mam nadzieję, że w kolejnych turniejach będzie mi szło lepiej – mówi dla Speedway Star rosyjski zawodnik.
Co warte podkreślenia, w kwestii beczki śmierci Emil okazał się zdecydowanie lepszy od multimedalisty mistrzostw świata – Tony’ego Rickardssona, który podobny manewr zastosował w finale Grand Prix Wielkiej Brytanii Cardiff (2005). Spójrzcie i zobaczcie sami, że Emil – jeśli chodzi o jazdę po bandzie – pobił Szweda na głowę.
Żużel. Zaskakujący transfer Pawlickiego? Ma w czym wybierać!
Żużel. Co musi zrobić ROW, aby utrzymać PGE Ekstraligę? Oto trzy zadania Rekinów!
Żużel. Lambert zażegnał kryzys? Lider Aniołów mówi o problemach
Żużel. Stal Gorzów z dużym problemem! Tak źle nie było od lat!
Żużel. Widziane zza Odry. O Radosnym Obozie Wędrownym i kamykach od spodu (FELIETON)
Żużel. Doyle już wraca?! Szokujące wieści!