Liczba tygodnia

Kliknij→

Tyle sezonów Bydgoszcz czeka na Ekstraligę

LICZBA TYGODNIA LOTTO

Tyle sezonów Bydgoszcz czeka na Ekstraligę
Armando Castagna, fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Istnieje obecnie wiele legend opowiadających o powstaniu Rzymu. Jedna z nich mówi, że miasto zostało założone przez bohatera wojny trojańskiej – Eneasza.

Po zdobyciu i zburzeniu Troi Eneasz miał przybyć do krainy zwanej Lancjum. Wkrótce potem zmarł, co spowodowało długotrwałe walki o zdobycie władzy pomiędzy jego potomkami. Zwycięzca oddał córkę pokonanego – Reę na służbę bogini Weście. Wkrótce urodziła bliźnięta (Romulusa i Remusa). Władca Lacjum, dowiedziawszy się o narodzinach chłopców, nakazał zabicie ich poprzez wrzucenie do Tybru. Matka włożyła chłopców do wiklinowego kosza. Jednak koszyk nie popłynął wraz z prądem rzeki, gdyż zaczepił o gałąź. Dzieci zostały odnalezione przez wilczycę, która je wykarmiła i przekazała na wychowanie pastuchowi  królewskiemu. Istnieje przekonanie, że ową wilczycą mógł być władca piorunów – Zeus. Gdy chłopcy dorośli, wywiązała się między nimi walka, w której to Romulus zabił swojego brata Remusa. Romulus wybudował miasto nazwane od jego imienia Roma, czyli Rzym.

Najbardziej charakterystycznym zabytkiem Rzymu jest Koloseum, a właściwie amfiteatr Flawiuszów. Jest to duża, eliptyczna budowla z pojemną widownią, która mogła pomieścić od 45 do 50 tysięcy widzów, z galeriami komunikacyjnymi oraz areną z systemem podziemnych korytarzy. W czterokondygnacyjnym podziale zewnętrznym zastosowano spiętrzenie porządków (najniższa kondygnacja w porządku toskańskim, druga w jońskim, trzecia w korynckim). Trzy niższe kondygnacje związane są z konstrukcyjnym układem arkad – czwarta, najwyższa została zaopatrzona tylko w małe okna. Od strony wewnętrznej budowla jest pięciokondygnacyjna. Cztery kondygnacje zbudowano jako układ pomieszczeń wydzielonych pomiędzy filarami, ścianami, ze sklepieniami kolebkowymi i krzyżowymi. Umieszczono tam bufety, szatnie, natryski, pomieszczenia dla gladiatorów, klatki dla zwierząt, korytarze. Wokół areny wzniesione było podium. Do Koloseum prowadziło 80 ponumerowanych wejść (zachowały się oznaczenia wejść od nr. XXIII do LIV), które zapewniały szybkie (trwające ok. 6 minut) opuszczenie widowni przez widzów (jednak taką możliwość mieli tylko widzowie z dolnych i środkowych rzędów). Istniała też możliwość przykrycia całej widowni specjalną osłoną (velarium) w deszczowe lub bardzo słoneczne dni. Odbywały się w nim m. in. walki gladiatorów, naumachie czy polowania na dzikie zwierzęta. Tradycja mówi, iż w Koloseum mordowano chrześcijan, co upamiętniono krzyżem wewnątrz . Nazwa Koloseum została nadana we wczesnym średniowieczu od znajdującego się w pobliżu budowli ogromnego (gr. „kolossos”) posągu Nerona przedstawionego jako Helios. Co godne odnotowania, do czasów współczesnych amerykańscy konstruktorzy stadionów, opierają system ewakuacji widzów na wzorze, pochodzącym ze starożytnego Rzymu.

Aż tak uznanych przedstawicieli żużlowego fachu Włosi się nie dorobili, ale umiejętności budowania pozostały. Budowania silników i budowania karier w speedway’u, na forum FIM konkretyzując. Zatem architektami wciąż pozostają przednimi.

Prekursorem ścigania w lewo był na półwyspie Apenińskim Giuseppe Marzotto. Sam pasjonował się motocyklami od najmłodszych lat i próbował sił w różnych konkurencjach. Pierwotnie brał udział w zawodach jako Charlie Brown, bowiem mama, wówczas nieopierzonego szesnastolatka, absolutnie nie zgadzała się na rozwijanie ryzykownej pasji przez syna. Marzotto na dobre zajął się speedway’em w roku 1968, a debiutował na torze w Lonigo. Miał 24 lata. W 1976 roku dołączył do Wolverhampton Wolves i odjechał 11 spotkań w British League. W 1977 r. jeździł w Niemczech do klubu MSC Olching. W swojej karierze pięciokrotnie wygrał Mistrzostwa Włoch. Pod koniec lat 70. zaczął rozwijać własny silnik żużlowy. Pierwsza wersja została wyprodukowana w 1979 roku (choć niektórzy twierdzą, że w 1977). Silnik stał się znany jako GM (jego inicjały). Pierwszy wielki sukces osiągnął w sezonie 1983, kiedy Egon Muller, nasz felietonista, zdobył Mistrzostwo Świata jako jedyny dotąd Niemiec. Od tego czasu GM wygrał ponad 40 mistrzostw świata w klasycznym żużlu i na długich torach. Współcześnie produkt warsztatu z Sarego jest hegemonem i niemal monopolistą w tej dziedzinie. Pokonał Goddena, Jawę, Weslake’a, a skutecznie nie wpuszcza wciąż na rynek GTR Marcela Gerhardta. Marzotto w żużlowe arkana wprowadzał najbardziej znanego włoskiego żużlowca, dziś przewodniczącego Komisji Wyścigów Torowych FIM (mimo niechęci Polaków wygrał wybory na kolejną kadencję) Armando Castagna’e.

Castagna jeździł m.in. w Wielkiej Brytanii dla Ipswich Witches i Oxford Cheetahs, ale większość swojej kariery na Wyspach spędził w Reading Racers, gdzie dwukrotnie zdobył tytuł mistrza British League. Startował też w serii Speedway Grand Prix i osiągnął pięć finałów Mistrzostw Świata. Zdobył mistrzostwo Włoch (rekord) aż dwunastokrotnie. W naszej lidze także pokazał się przez trzy sezony w trzech różnych ośrodkach. Indywidualnie Armando najwyższe, ósme miejsce, zajął w finale IMŚ 1990 na torze Odsal w Bradford. To ten słynny finał z dyskwalifikacją Shawna Morana, zakończony bez przyznania srebrnego medalu. W parach najbliżej krążka był w sezonie 1992 na własnym obiekcie w Lonigo. Indywidualnie Włoch zdobył 16 oczek na 18 możliwych i był najlepszy. Niestety brak wsparcia ze strony partnerów, pozbawił go medalu. Valentino Furlanetto dołożył ledwie 2 punkty, zaś Armando Dal Chiele żadnego – wystarczyło to do czwartego miejsca. Dwukrotnie stawał na podium Pucharu Mistrzów, ale i tu zajął drugie oraz trzecie miejsce, bez wygranej.

Po przejściu na sportową emeryturę, w 2001 r. Castagna objął kierownictwo żużla we Włoszech i był menedżerem reprezentacji Włoch.  22 lutego 2013 r. Zarząd FIM powołał nowych dyrektorów i nowych członków w różnych komisjach. Armando został mianowany nowym dyrektorem Komisji Wyścigów Torowych FIM (CCP), zastępując Roy’a Otto. Tę funkcję pełni do dziś, choć zdania na temat skuteczności jego poczynań są mocno podzielone. U nas w sezonach 1997-99 reprezentował kolejno Lublin, Rawicz i Ostrów. Być może na niewiele spektakularnych osiągnięć w roli działacza wpływ mają braki w wykształceniu, o czy Włoch mówił w jednym z wywiadów. – „Nie ukończyłem żadnej szkoły średniej, ponieważ w wieku 14 lat poszedłem do pracy. Do szkoły uczęszczałem tylko przez osiem lat, co było obowiązkowe. Takie były wówczas zasady we Włoszech. Edukacja była dla mnie naprawdę ważna, ale życie zmusiło mnie do tego, żeby bardzo wcześnie rozpocząć pracę. Jak już wspomniałem, sytuacja finansowa mojej rodziny nie była najlepsza. Musiałem udać się do pracy, żeby zarobić pieniądze na motor crossowy, a później żużlowy. Nie miałem szansy na studiowanie. Powiem ci jednak szczerze, że w czasie mojego życia przeszedłem wiele praktycznych szkół na całym świecie i niczego nie żałuję. Mówię przynajmniej w trzech językach i potrafię wiele innych rzeczy!”  Kogo podziwiał młody Armando i na kim się wzorował ? – „Podziwiałem tak naprawdę wielu zawodników. Moim pierwszym idolem był Giuseppe Marzotto. Później bardzo imponowała mi jazda Bruce’a Penhalla. Jestem przekonany, że wielu zawodników we Włoszech może mi kiedyś dorównać i powiem szczerze, że byłbym z tego bardzo dumny.” Niestety, niewiele wskazuje, by życzenia Castagny miały się ziścić.

Nicolas Covatti obecnie należy do czołówki włoskich żużlowców

Włoski speedway to obecnie policzalni na palcach jednej ręki entuzjaści, z synem Armando i naturalizowanym Argentyńczykiem na czele. Michele Castagna i Nicolas Covatti to trzon reprezentacji. Dalej Lenarduzzi, Tesari, Milanese, może Menani i chyba tyle. Co prawda w 2016 roku na torze w Rydze sięgnęli po Mistrzostwo Europy Par, a dwa lata później zdobyli brąz tego championatu na torze w Brovst, ale to rywalizacja, z naszej perspektywy, nieco drugoligowa. Pokazują to wyniki Włochów choćby w tegorocznej edycji SoN. Lider ekipy, pochodzący z Argentyny Covatti liczy już 31 wiosen, a z następcami krucho. Do tego problemy z niedawną areną turniejów o Grand Prix Włoch w Lonigo, jednym z dwóch czynnych ośrodków na Apenińskim bucie. Włoski żużel ledwie żyje. W ostatnich latach zawody regularnie odbywały się w Lonigo i Terenzano, a sporadycznie w Badia Calavena. – Są problemy z lokalnymi władzami – mówi na łamach www.speedweek.com o sytuacji z torem w Lonigo Michele Paco Castagna, mistrz Włoch na żużlu i syn szefa światowego żużla Armando Castagni. – Mam jednak nadzieję, że tor w Lonigo jednak przetrwa i wrócimy do treningów i zawodów. W ciągu kilku najbliższych miesięcy wszystko się wyjaśni. Byłoby złe dla naszego żużla, gdyby został tylko obiekt w Terenzano. Ostatni raz GP Italii odbyło się w 2013 roku. BSI – promotor IMŚ – ostatecznie wycofał się z rynku włoskiego głównie z powodu mizernej frekwencji. W ostatnich sezonach zawody oglądało niewiele ponad 3 tysiące kibiców – nie brzmi to zbyt optymistycznie. A co na to szef światowego żużla? Także chętnie się dowiem.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI