Jeden z założycieli rewolucyjnego portalu – jeszcze zanim portal zafunkcjonował, z pewną dozą nieśmiałości, jak w reklamie pewnego produktu, namówił mnie na wylewność z przed lat. Spisał to w wersji elektronicznej i poszło na początek. Z nadzieją, że portal nie przepadnie w kosmosie jako dziecko nieporadnych entuzjastów. Obawy o nieporadność okazały się trafione. Portal na początku regularnie się zawieszał z powodu zbyt dużej w stosunku do założeń „wejść na stronę”. Nie mogłem sobie odmówić robienia z tego retorycznej „bani”. Cieszyło jak wracała informacja pękającego z dumy Wojtka Koerbera. Udało się?!! PO BANDZIE zasuwa po bandzie.
Okazje się, że Wojtek Koerber ma również dar prowokatora. Zaczął zamieszczać wspomniane wylewności, aż stały się w pewnym stopniu nieaktualne. W końcu jeden z komentujących czytelników doliczył się nieścisłości w saldzie polskich IMŚ. W jakimś sensie miał rację. Brawo za spostrzegawczość. Ta uwaga również daje świadectwo temu, że grono czytelników systematycznie powiększa się.
Wprawiło to mnie w swego rodzaju irytację. Odgrzewane schabowe. Z drugiej strony do Wisławy Szymborskiej czy Olgi Tokarczuk to mi daleko, choćby dlatego, że to płeć piękna – a ja paskudna. Do tej pory wolałbym dynamit produkować, zawsze można tym coś rozpiep… ć.
Ale wpadły mi w ręce opisy Jana Długosza. Faceta sprzed kilkuset lat. Konkretniej z czasów krótko po Bitwie pod Grunwaldem. Jego ojciec dorobił się głównie z pokazywania Krzyżakom środkowego palca.
Ot, Chłop naoglądał się jak jego kumple biegają po polach z kawałkiem spłaszczonego pręta do deformowania nakrycia głowy swoim wrogom. Zaczął kombinować jak można bronić się i atakować skuteczniej.
GĘSIE PIÓRO okazało się specjalistycznym, nadzwyczaj skutecznym narzędziem militarnym i cały czas pozostaje jedną z najskuteczniejszych metod walki.
Enigmatycznie? Co wspólnego mają pani Szymborska i pani Tokarczuk z dynamitem, a Jan Długosz z żużlem? Bezpośrednio nic, są kontynuacją i jednocześnie początkiem biegu wydarzeń z umiejętnością posługiwania się piórem.
Dalej będzie bardziej przejrzyście i prosto, bo żużel taki jest. Jednak nie zawsze. Warto spojrzeć z pozycji uwspółcześnionej „KONIEKTURY”, to słowo z okładki jednej z książek noblistki Olgi Tokarczuk (oznacza dopowiedzenie czegoś z powodu braków, błędów z przekazu źródłowego).
Finał Złotego Kasku 2019. Wielkanoc. Piła.
Na początek – dla jasności sprawy. Nie ma obowiązku startu żużlowców w Złotym Kasku. Deklarują swoją gotowość do eliminacji lub w wyjątkowych przypadkach są nominowani bezpośrednio do finału, z czego również odpowiednio wcześnie mogą zrezygnować.
Słoneczny dzień. Parking przepełniony organizującymi się do startu w finale ZK. Osoby funkcyjne dopinają formalności. Osoby serwisujące, obiekt na pełnych obrotach. Na trybunach coraz więcej kibiców. Dym z grilla zaprasza do skorzystania z oferty cateringowej i zdradza swoje położenie skuteczniej niż baner reklamowy. Sielanka. Ok. 1,5 godziny do prezentacji. Przez parking przetacza się bezszelestne tornado informacyjne, które jak w czasach starożytnych, podczas paschy dotyka tylko wybranych. Głównie granatowomarynarkowych i rykoszetem organizatorów.
Treść przekazu: Bojkot zawodów.
Wersja oficjalna: Obiekt nie spełnia wymogów regulaminowych, głównie z zakresu bezpieczeństwa zawodników.
W parkingu wyraźny podział na grupy w zależności od prezentowanego stanowiska.
Wersja nieoficjalna na podstawie losowo wybranych zwrotów: nas karzą za wszystko. Na naszych obiektach kwestionowane są stany techniczne regulaminowej infrastruktury, np. bandy, krawężniki, granulacja nawierzchni, a przecież są utrzymywane na poziomie standardu ekstraligi, a tu?
Bardzo trudne do spełnienia wymogi dyspozycyjności zawodnika częściowo wykluczające się. Ograniczenie powierzchni reklamowych. Jazda za symboliczne stawki w zawodach oficjalnych. Kary na niewłaściwe wypowiadanie się, za niewłaściwy ubiór. Rygorystyczny reżim przedstartowy. To tylko część wybranych zwrotów.
Moje stanowisko dotyczące stanu technicznego toru w Pile: nie ma najmniejszego znaczenia. Sytuacja pokazuje wysoki poziom frustracji zawodników.
Powód. Najprawdopodobniej brak komunikacji podmiotów zarządzających ze środowiskiem zawodników i wypracowywania wspólnego kompromisu. I vice versa. Brak równowagi komunikatywnej doprowadził do postrzegania podejmowanych decyzji jako jednostronnie narzucone przez podmioty zarządzające. Czy na przykład byłby pomocny związek zawodowy żużlowców?
Pofantazjujmy.
Żużlowcy wybierają wąsatego przewodniczącego (wąsaci w związkach do tej pory się sprawdzali). I od tego momentu, nawet gdyby przewodniczący był rozliczany z efektów swojej pracy – skalą wymiętych klap w granatowych garniturach, to będzie się to działo w zaciszu gabinetów. A nie za cenę wypłoszenia ze stadionów kibiców oczekujących na rywalizację. Czy byłoby to jakieś rozwiązanie?
Zawody w Pile nie były pierwszym bojkotem. Podteksty i właściwe powody też były różne.
Jeden z bardziej spektakularnych bojkotów miał miejsce w 2013 roku. Mecz ligowy pomiędzy Unią Leszno a PGE Marmą Rzeszów. Wynik 75:0! Celowo przytoczyłem to spotkanie. Wystarczy spojrzeć, gdzie w roku 2019 jest Leszno, a gdzie Rzeszów. To jest fakt. Czy osoby oficjalne wywiązały się ze swoich obowiązków? Czy wolno kogoś zmusić do jazdy? Czy metoda nakładania kar jest skuteczna i rozwiązuje zagadnienie?
Fantazjujemy dalej, aby zobrazować jak bojkot zawodów może przełożyć się na kariery początkujących zawodników i nie tylko. O których to juniorach mówi się, że nie radzą sobie po zakończeniu wieku juniora.
Fantazja – potraktujmy to jako trening wyobrażeniowy. Turniej w Pile odbywa się. Jednym z zawodników, który zajmuje gwarantowane miejsce w drodze po tytuł mistrza świata jest Sebastian Niedźwiedź. Zawodnik, którego nie oszczędzały groźne kontuzje. Mimo braku spektakularnego wyniku sportowego, zdobył spore doświadczenie i objeżdżenie w ekstralidze. Pomyślnie radzi sobie w eliminacjach. W GP Challenge procentuje zdobyte objeżdżenie i staje na podium. Sebastian Niedźwiedź zostaje stałym uczestnikiem SGP 2020.
Historia żużla pokazała, że taki scenariusz jest możliwy.
Tyle fantazji. Fakt jest taki – podpisał się pod bojkotem w Pile, a na finał ZK, który ostatecznie odbył się w Gdańsku, Sebastian rozchorował się. Trudno, choroba nie wybiera. Przepadła szansa, czy dostanie kolejną?
Największym problemem jest nadwyrężanie cierpliwości kibiców. I wszystkie konsekwencji za tym idące. Ostatecznie prowadzą do podcinania gałęzi, którą cały żużel zajmuje.
Czy byłoby możliwe zwycięstwo Bartka Zmarzlika w tak prestiżowym plebiscycie PS, gdyby nie okazywany szacunek kibicom, nie tylko żużlowym? Nie pomogłaby olbrzymia radość z tytułu mistrza świata, szybko stłumiona pokorą i eksplodującą ulgą. Nie pomógłby nawet taki ktoś, jak Silnoręki z komedii „Chłopaki nie płaczą” – a przecież miał doświadczenie w docieraniu do ludzi i ich przekonywania.
Do następnego kliknięcia?
RYSZARD DOŁOMISIEWICZ
Żużel. Niebezpieczny upadek zawodnika Sparty! Może mówić o sporym szczęściu
Żużel. Dudek liderem. Ciasno po 1. rundzie (KLASYFIKACJA IMP)
Żużel. Kubera zdobył Toruń! Dudek ucieka! (RELACJA)
Żużel. Ogromny pech Małkiewicza! Ból uniemożliwił mu ściganie
Żużel. GKM żądny rewanżu. Junior Torunia znów poza składem!
Żużel. Prezes Włókniarza grzmi! Mówi o transferach