Czarnecki: Bartek wygrywa w latach parzystych, Patryk w nieparzystych

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Europoseł Ryszard Czarnecki tradycyjnie już obecny był na sobotnim turnieju Grand Prix, który został rozegrany na Stadionie Narodowym w Warszawie. Byłego prezesa i wiceprezesa Sparty Wrocław (przez 8 lat) zapytaliśmy o ocenę sobotnich zawodów.

Panie Ryszardzie, jakie były plusy sobotnich zawodów?

Stałym już plusem był oczywiście stadion pełen kibiców, którzy doskonale reagowali na wydarzenia na torze. Była też dzięki nim biało-czerwona kartoniada. Drugim plusem był, jak na Warszawę, bardzo dobry, choć jednorazowy tor, który umożliwiał walkę oraz liczne mijanki. Kolejnym plusem był dla mnie fakt, że trzech Polaków znalazło się w pierwszej ósemce zawodów, mimo absencji Macieja Janowskiego. Największy plus to oczywiście Patryk Dudek, pierwszy lider klasyfikacji Grand Prix. Tym samym być może chce on potwierdzić, mówiąc żartobliwie, że lata nieparzyste w żużlu należą do niego. Bartek Zmarzlik odnosi sukcesy w latach parzystych (2016 i 2018), a Patryk w nieparzystych (2017 i oby 2019). Piąty i ostatni plus to dla mnie doskonały występ młodego Bartosza Smektały, który tym samym potwierdził, że rozwija się doskonale i przyszłość stoi przed nim otworem.

A minusy sobotnich zawodów?

Nie chcę, aby ktoś pomyślał, że mi czy polskim kibicom się w głowach poprzewracało, jednak ponownie Polak nie wygrał w Warszawie. Na to wydarzenie czekamy chyba wszyscy. Oglądałem zawody ze Zbigniewem Bońkiem i przed półfinałami Zbyszek był niemal pewien, że podium obsadzimy Polakami. Ostatecznie stało się to tylko w jednej trzeciej i na najniższym stopniu podium. Lekki niedosyt może pozostał, ale to też świadczy o tym, że jesteśmy ambitni. Kolejny minus dla mnie to słabszy występ Taia Woffindena. Tutaj jednak może wpłynął na jego słabszą dyspozycję fakt, że zabrakło go na piątkowym treningu, ze względu na mecz Sparty w Gorzowie.

No właśnie. Przed Grand Prix Słowenii w Krsku będzie kolejna taka sytuacja, kiedy to część zawodników, ze względu na polską ligę, opuści kwalifikacje…

Sama idea nowej formuły treningu przed Grand Prix jest słuszna i na pewno daje jakieś dodatkowe emocje. Przy obecnym kalendarzu ligi nie jest łatwo to pogodzić. Szkoda, że kolizja terminów miała miejsce na początku sezonu Grand Prix. „Tajski” może być zły, bo odpadły mu treningi przed dwoma pierwszymi turniejami. Mam nadzieję, że takie sytuacje będą zdarzały się jak najrzadziej.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA