Grzegorz Zengota nie jest pierwszą tegoroczną ofiarą motocrossu w żużlowej branży. Otóż 16 lutego w Lesznie paskudnego złamania podudzia doznał Ronnie Jamroży, były drużynowy mistrz Polski z WTS-em. Jest teraz bogatszy o nowe doświadczenia, a także cięższy o pręt śródszpikowy i cztery śruby.
W 2015 roku Ronnie Jamroży reprezentował jeszcze barwy II-ligowego klubu z Lublina, po czym uznał, że czas w życiu na nowe rozdanie. – Wtedy nie miałem pewności, że rozstaję się ze speedwayem na dobre. Brałem pod uwagę i takie rozwiązanie, że to tylko przerwa, a po roku wrócę. Nie wróciłem – przypomina wychowanek WTS-u, który jednego był jednak wtedy pewien. Że to nie koniec obcowania z motorsportem. Bo ta miłość nie przeminęła.
Jamroży przesiadł się po prostu z żużlówki na crossówkę. Na najbliższy sezon też już miał plany i głowę pełną marzeń. 16 lutego uległy one jednak nagłej rewizji. Na torze motocrossowym w Lesznie.
– To nie był mój pierwszy tegoroczny trening. Wcześniej jeździłem już w hali w Lipnie (często korzystają z niego m.in. Artom Łaguta i Patryk Dudek – WoK) oraz we Wschowie. Kontuzja nie była efektem skakania. Po prostu – mój mały błąd. Za późno wstałem po wyjeździe z zakrętu, noga spadła z podnóżka i stało się. Moje 70 kg plus 100 kg – waga motoru i prędkość zrobiły swoje. Straciłem kontrolę nad maszyną, a na koniec jeszcze przeleciałem przez kierownicę. Czułem, że coś chrupnęło – opowiada nam były żużlowiec, który po wspomniany tytuł DMP sięgnął z wrocławską ekipą w 2006 roku. Wsparł ją wówczas dorobkiem 61 oczek i ośmiu bonusów.
Niespełna 34-letni dziś Jamroży złamał kość piszczelową i strzałkową lewej nogi. Zengota – prawej nogi. Przy czym u Grzegorza największym problemem wydaje się być pogruchotana kostka z jej ścięgnami i tkankami miękkimi.
– U mnie chodziło o zespolenie kości piszczelowej, bo strzałka tak potrzebna do normalnego funkcjonowania nie jest. Nawet się ostatnio nieco przeraziłem, dostrzegając na zdjęciu kontrolnym, że strzałka nie znajduje się w linii prostej. Dr Cybulski z poznańskiej kliniki Rehasport uspokoił mnie jednak, że ta kość potrzebna jest na odcinku 10 cm przy stawie skokowym i na odcinku 10 cm przy stawie kolanowym. I ona będzie już u mnie nieco zdeformowana – tłumaczy rawiczanin. Tymczasem plany na najbliższy sezon były grube.
– Czy się bawię w motocross? Można tak powiedzieć, choć kiedy zakładamy kask, to zabawa się przecież kończy. Do jazdy szykowałem się sumiennie, od listopada trenowałem na siłowni, biegałem, robiłem sporo, by forma przyszła odpowiednia. W zeszłym roku rozgrywki strefy zachodniej zakończyłem na szóstym miejscu, a teraz chciałem powalczyć o coś więcej. Życie zweryfikowało jednak plany. Strefa zachodnia jest najmocniejsza w kraju, często pojawia się na niej około 60 zawodników, a maszyny startowe są przepełnione – wyjaśnia rawiczanin. Nota bene, bliski sąsiad Piotra Świderskiego, który za kilka dni winien już być instruktorem sportu żużlowego. Obaj mieszkają blok w blok.
Jako małolaty Świderski i Jamroży przyjeżdżali często do Wrocławia, gdzie demonstrowali między biegami zawodów niemałe umiejętności. I jeszcze przed zdobyciem licencji ten drugi po raz pierwszy złamał udo.
– Ale nie na torze. Miałem 14 lat, to był głupi wypadek na motocyklu, na ulicy. Zderzenie z samochodem. Poważnie złamałem prawą mogę i musiałem się rehabilitować praktycznie cały rok. A później, w 2012 roku, poszło drugie udo w Daugavpils. Urazu doznałem, zdaje się, w lipcu, ale sezon skończyłem na motocyklu, trenując już w końcówce września. Poskładali mnie w Ostrowie, gdzie też mają dobrych fachowców, natomiast rehabilitację przechodziłem już w Rehasporcie – wspomina Jamroży. Dziś prowadzi wraz z małżonką, Karoliną, firmę spedycyjno-transportową (busy, do 3,5 tony). I nie narzeka na swój los. Nie łamie się. Za to, niestety, łamie kości.
– Akurat teraz jesteśmy na siebie z motocyklem nieco pogniewani i różne myśli krążą po głowie. Bo takie kontuzje utrudniają codzienną, zawodową działalność. Ale… Trzeba mieć w życiu jakąś pasję – konstatuje były zawodnik klubów z Wrocławia, Ostrowa, Opola, Grudziądza, Rawicza, Rybnika, Krosna, Łodzi i Lublina, a w zeszłym roku również ekspert stacji nc+.
Lekarz powiada, że za około trzy miesiące można się spodziewać pełnego zrostu kości. Póki co, zostają kule. I posiłki przynoszone do łóżka przez małżonkę.
– Niby tak, ale już słyszę, że jak wyzdrowieję, to będę musiał tu się odpłacić i tam się odpłacić… – uśmiecha się Ronnie.
Trzymamy kciuki i za Ronniego, i za Zengiego.
WOJCIECH KOERBER
Żużel! Zdobył złota w dwóch odmianach sportu! Dziś kończy 66. lat!
Żużel. GKM będzie miał czołowego juniora? To chce poprawić!
Żużel. Pedersen jednak dołączy. Wreszcie się dogadali!
Żużel. Kildemand głodny jazdy! Tutaj też podpisał kontrakt
Żużel. Unia z zielonym światłem do startów! „Miejsce Tarnowa to nie jest druga liga”
Żużel. Hampel przedłuża umowę. Menedżer chwali jego lojalność