Jak doskonale wiecie, lubimy angażować się w akcje pomocowe. Dziś przedstawiamy Wam historię Pawła, wielkiego kibica żużlowego, który zmaga się ze złośliwym guzem mózgu. O walce z przeciwnościami, trudnych momentach, ale także żużlowych początkach i wielkiej pasji do czarnego sportu w poniższej rozmowie.
Zbiórka na rzecz pomocy Pawłowi
Licytacje gadżetów w ramach akcji razem po 3 punkty
Na początek, Panie Pawle, jak samopoczucie?
Moje samopoczucie zależy od dnia. Jestem aktualnie w trakcie sesji chemioterapii. Wygląda to tak, że pięć dni w tygodniu biorę chemię, a następnie mam trzy tygodnie przerwy. Będzie to jeszcze trwać trzy miesiące. Podczas trwania sesji i tydzień po, ten okres jest dla mnie najbardziej męczący.
Kiedy dowiedział się Pan o chorobie?
Było to w grudniu ubiegłego roku. We wrześniu zacząłem się trochę gorzej czuć podczas jednej z moich tras, ponieważ z zawodu jestem kierowcą ciężarówki. Doznawałem zawrotów głowy, zaczęła szwankować pamięć i traciłem orientacje w terenie. Zacząłem się czuć źle psychicznie, myślałem wówczas, że to kwestia wieku, bo człowiek po pięćdziesiątce trochę siada. Udałem się jednak do psychiatry, który dał mi dwutygodniowe zwolnienie lekarskie. Stwierdził, że mam depresję. Po kilku dniach zupełnie jednak „odjechałem”. Żona zawiozła mnie do szpitala policyjnego i przeszedłem badania, z których dowiedziałem się, że mam siedmiocentymetrowego guza w mózgu. To brzmiało jak wyrok. Od razu skierowano mnie na operację wycięcia guza.
Jakie były wówczas rokowania?
Guz był bardzo duży i powodował obrzęk mózgu. Po operacji zrobiono mi badania. Wynik histopatologiczny okazał się bardzo zły – nowotwór złośliwy lewego płata skroniowego typu glioblastoma. Sytuacja niestety była zła.
Minęło już jednak trochę czasu. Czy na ten moment leczenie przebiega pomyślnie?
Na tę chwilę rokowania są optymistyczne. Dwa tygodnie temu miałem przeprowadzone badania głowy i na ten moment wszystko jest okej, póki co nie ma żadnych niepokojących sygnałów.
Jak Pan oraz Pańska rodzina radzicie sobie psychicznie w tym niewątpliwie trudnym dla Was okresie?
Oczywiście wszystkich nas ta sytuacja bardzo boleśnie dotknęła. Moi bliscy bardzo mi we wszystkim pomagają, za co im bardzo dziękuję. Moja żona przez sześć tygodni od poniedziałku do piątku woziła mnie do oddalonego o 100 kilometrów szpitala. Wszyscy głęboko wierzymy, że ta trudna sytuacja szczęśliwie się zakończy.
Czy nachodzą Pana momenty zwątpienia?
Tak, oczywiście. To jest normalne. Sam fakt, że moje życie polega teraz na chodzeniu po lekarzach i nie mam możliwości prowadzić normalnego życia jest przytłaczający. Do tego ta niepewność czy nowotwór nagle nie powróci nie napawa mnie optymizmem. To wszystko jednak zależy również od dnia. Na dzień dzisiejszy nie jest tak najgorzej.
Nie ma Pan możliwości podjęcia pracy, jak w takim razie wygląda Pana sytuacja materialna? Leczenie zapewne tanie nie jest.
Zgadza się, w tym momencie mam niejako związane ręce, ponieważ obowiązuje mnie zakaz podejmowania jakiejkolwiek pracy. Do roku od operacji mogą pojawić się u mnie ataki padaczki. To jest jednak mózg, z tym narządem absolutnie nie ma żartów. Mógłbym być zagrożeniem nie tylko dla siebie, ale także i dla innych. Po zakończeniu leczenia okaże się kiedy i czy w ogóle będę miał możliwość wykonywania jakiejkolwiek pracy. Pracowałem w firmie transportowej. Być może z ciężarówki przeniosę się do biura lub zostanie mi przydzielone jakieś inne stanowisko. Czas pokaże.
Co do mojej sytuacji materialnej, to jest ona rzecz jasna trudna. Zostałem niejako pozbawiony swojego głównego źródła utrzymania, bowiem żadne świadczenia chorobowe nie zastąpią mi pieniędzy, które zarabiałem w swoim zawodzie. W dodatku leczenie jest strasznie kosztowne. Oprócz podstawowego leczenia, jeżdżę także do prywatnej kliniki we Wrocławiu, a to pochłania znaczną ilość pieniędzy.
Kto w takim razie wspomaga Pana finansowo w tych trudnych chwilach?
Pomaga mi wiele osób i bardzo im za to dziękuje. Jest zrobiona specjalna zbiórka, pojawiają się aukcje z różnymi gadżetami. Ludzie chcący mi pomóc wpłacają tam pieniądze na moje leczenie, bądź przekazują na licytację przeróżne przedmioty. Za każdą złotówkę jestem ogromnie wdzięczny i cieszę się, że ludzie oferują mi swoją pomoc, ponieważ w mojej sytuacji każde wsparcie ma znaczenie. Poza kosztami leczenia, jak każdy z nas, posiadam swoje zobowiązania w postaci kredytów, opłat i tym podobnych. Niestety nie pracując w zawodzie zwyczajnie tych pieniędzy brakuje.
To teraz trochę przyjemniejszy temat. Jak zaczęła się Pańska przygoda z żużlem?
To było bodajże w 1985 roku, miałem wówczas 10 lat. Mieszkałem niedaleko stadionu żużlowego Polonii Bydgoszcz. Jak to dzieciak, usłyszy hałas, zobaczy, że coś się dzieje, to zaraz chce tam być. Akurat rozgrywane były wtedy zawody młodzieżowe. Udało mi się wejść, obejrzeć mecz i tak naprawdę w tym momencie już byłem zauroczony. Do 2006 roku chodziłem na praktycznie każde zawody. Liga, młodzieżówka, treningi – nie miało to dla mnie znaczenia. Następnie miałem epizod w szkółce żużlowej. Moimi trenerami byli Waldemar Cisoń i Wiesław Patynek. Nie trwało to jednak zbyt długo, bowiem już po roku daliśmy sobie spokój, ze względu na panującą wówczas biedę w klubie. Z drugiej strony jazda także mi nie szła i po upadkach oraz różnych przeciwnościach postanowiłem zakończyć przygodę. Później było wojsko, więc jakoś to się wszystko rozeszło po kościach.
Czy jakiś konkretny mecz zapadł Panu w pamięci?
Oj tak, zdecydowanie. Były to derby z Apatorem w 1992 roku, wówczas Polonia na toruńskim torze zwyciężyła jednym punktem. Atmosfera wówczas była niesamowita. Bracia Gollobowie, Andy Smith, Sam Ermolenko, dzięki nim wtedy wygraliśmy. Mecz był naprawdę kapitalny. Pamiętam, że nie mogliśmy po meczu wyjść ze stadionu, ponieważ chciano nas zaatakować. Musieliśmy długo czekać, aż policja uspokoi sytuację.
Kogo w takim razie z żużlowców uważa Pan za wzór do naśladowania?
Oczywiście Tomek Gollob. Zawsze uwielbiałem jego styl jazdy. Jak zaczynałem jeździć w szkółce, wówczas moimi idolami byli Bolesław Proch i Ryszard Dołomisiewicz. Pamiętam jak dziś finał IMŚ w Chorzowie z ’86 roku, gdzie Ryszard startował. Wtedy w środowisku bydgoskim był bardzo szanowany. Z kolei Tomka pamiętam, jak w Bydgoszczy zdobył brązowy kask i jeździł później po torze simsonkiem, każdy wtedy z zachwytem pytał: kto to jest?
Gdyby miał Pan wybrać jedną cechę charakteru od swojego idola, która miałaby Panu pomóc w walce z chorobą, co by to było?
Zawziętość i nieustępliwość. To przede wszystkim. On tak jak i ja, walczy o swoje zdrowie. Bardzo podziwiam jego podejście. Tomek tak jak za czasów kariery, chce po prostu pokonać przeciwnika, tym razem w jego rolę wciela się kontuzja. Staram się go w tym naśladować. Nie można się załamywać, bo wtedy choroba zawsze zwycięży. Trzeba mieć odpowiednie podejście i z pozytywnym nastawieniem przystępować do walki. Moim celem jest dojście do pełni sprawności jeszcze w tym roku.
Panie Pawle, w imieniu całej redakcji życzymy Panu wytrwałości i dużo siły do dalszej walki.
Bardzo dziękuję i chciałbym podziękować i pozdrowić wszystkie osoby, które mnie wspomagały i wspomagają nadal. Obiecuję, że się nie poddam i do zobaczenia niedługo na żużlowych stadionach.
[…] […]
[…] za sprawą licytacji na rzecz chorego Pawła Romejko. Jej przedmiotem jest właśnie towarzyszenie zawodnikowi Polonii Piła, Maticowi Ivacicowi podczas […]
[…] Poznań zmierzy się na własnym torze z ekipą Lokomotiv Dauvgapils. Wspierając leczenie Pana Pawła Romejko można w tym spotkaniu asystować Tomaszowi Bajerskiemu w prowadzeniu zespołu gospodarzy. Pomimo […]
[…] dalszym ciągu pomagamy w powrocie do zdrowia kibicowi żużla, Pawłowi Romejko. Miło nam poinformować, że do naszej akcji włączył się klub GKM Grudziądz, który […]
[…] akcję pomocy Pawłowi Romejko. Po inicjatywach w Poznaniu i Grudziądzu przyszedł czas na Krosno. Na licytację, dzięki […]
[…] Żużel. Jego idolem na żużlu i w walce z przeciwnościami jest Tomasz Gollob. Pomóżmy Pawłowi … […]
Żużel. Wyrównane zawody w deszczowym Ostrowie. Patryk Dudek górą!
Żużel. Zmiany w Gorzowie. Kurczy się zarząd Stali!
Żużel. Kibice na medal! Młodzieżowcy otrzymali pokaźne wsparcie
Żużel. Wilki dawały mu większą kasę, on wolał Ostrovię! „Nie można się kierować tylko pieniędzmi”
Żużel. Zajmują się pomocą w dochodzeniu należności. W żużlu będą mieli wzięcie?
Żużel. Rekord Zmarzlika, nowi zwycięzcy i zmiany na listach wszech czasów (STATYSTYKI GP)