Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Chyba żaden klub nie wywołał tak dużej huśtawki nastrojów wśród swoich fanów. Zamieszanie wokół Maksyma Drabika, uzyskanie polskiej licencji przez Gleba Czugunowa, imponująca inauguracja, później seria słabszych wyników, posiłki z niższej ligi, pierwsze od lat zwycięstwo z Fogo Unią, za chwilę wstydliwe porażki z Moje Bermudy Stalą i ostatecznie wejście do play-offów na plecach MrGarden GKM-u Grudziądz. Dużo tego, prawda? A przecież to tylko zarys sezonu 2020 w wykonaniu drugich drużynowych wicemistrzów Polski A.D. 2020, Betard Sparty Wrocław.

Zawodnik sezonu: Maciej Janowski

Chyba w żadnym z zespołów nie zarysował się tak wyraźny podział na liderów i drugą linię jak w Betard Sparcie Wrocław. Kibice z Dolnego Śląska musieli być przygotowali przed każdym meczem na ewentualną słabszą postawę Maksów Drabika i Fricke’a czy – choć rzadziej – Chrisa Holdera i Gleba Czugunowa i w całym sezonie zdarzyło się bodaj jedno spotkanie, w którym drużyna jako całość pojechała na równym poziomie – domowa wygrana z Unią Leszno. Niezależnie od postawy tych żużlowców, Dariusz Śledź przez cały sezon mógł polegać na dwóch zawodnikach – Taiu Woffindenie i Macieju Janowskim.

Ciężko wyraźnie opowiedzieć się po stronie tylko jednego z nich, lecz w kontekście wyników osiąganych przez Betard Spartę to Janowski wydawał się być żużlowcem pewniejszym. W przeciwieństwie do Woffindena, który miewał słabsze momenty w krytycznych momentach sezonu (9 punktów przeciwko Eltrox Włókniarzowi i 8 punktów przeciwko Moje Bermudy Stali – w obu meczach wygrał zaledwie po jednym razie), Janowski przez cały sezon stanowił gwarancję dwucyfrowych zdobyczy. Obu zawodnikom należy też oddać, że po raz kolejny potwierdzili swoje zaangażowanie w postawę kolegów z drużyny. Wystarczy tu wspomnieć choćby rewanżowy mecz o brązowy medal, kiedy to kontuzjowany Woffinden zapewnił wsparcie sprzętowe i merytoryczne Danowi Bewleyowi, a poobijany Janowski sprezentował Chrisowi Holderowi silnik, na którym ten wywalczył czternaście punktów.

Duet nierozłączny. W minionym sezonie Janowski z Woffindenem wiedli prym nie tylko w barwach Betard Sparty, ale także w Grand Prix.

Rozczarowanie sezonu: Max Fricke

Kandydatów w tej kategorii – podobnie jak w pierwszej – jest dwóch. O ile przypadek Maksyma Drabika, który zanotował bardzo słaby pierwszy sezon w gronie seniorów, jest wytłumaczalny ze względów pozasportowych (nie pozostaje nic innego, jak tylko dołączyć się do słów otuchy dla 22-latka), o tyle w kontekście jego o dwa lata starszego imiennika z Antypodów dobrych wymówek brak.

Kiedy w 2018 roku Max Fricke dołączał do Wrocławia, niemal całe środowisko żużlowe – poza tym zasiadającym regularnie na Stadionie Olimpijskim – kipiało ze złości. WTS-owi udało się w końcu obejść przepis o dwóch polskich seniorach w składzie, a w buty Szymona Woźniaka miał wejść niedawny indywidualny mistrz świata juniorów. Mający za sobą dwa udane sezony w Rybniku Australijczyk w pierwszym sezonie regularnie zawodził, a udane w jego wykonaniu mecze można by policzyć na palcach jednej ręki. Na początku sezonu 2019 kontynuował słabą postawę, wzbudzając również irytacje kolegów z drużyny (choćby Jakuba Jamroga po meczu w Grudziądzu), by w czerwcu wejść na długo wyczekiwany poziom. Znakomite występy w serii domowych spotkań pod nieobecność Taia Woffindena przełożyły się na serię dziewięciu zwycięstw z rzędu wrocławskiego klubu. Nawet kryzys formy w fazie play-off nie zmącił dobrej atmosfery wokół Fricke’a, który wobec fatalnej dyspozycji Macieja Janowskiego i Taia Woffindena był najlepszym seniorem Betard Sparty w sromotnie przegranym finale.

Max Fricke. Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra

Zdobycie kolejnego tytułu indywidualnego mistrza Australii zimą sprawiało, że kibice z Dolnego Śląska w sezon wchodzili z przekonaniem, że w końcu doczekali się trzeciego lidera w składzie. Nic bardziej mylnego. Po słabej, wręcz dramatycznej postawie w pierwszych kolejkach (w tym dwa mecze z rzędu bez zdobyczy punktowej – wyjazdy do Leszna i Częstochowy) z czasem Fricke został solidnym zawodnikiem drugiej linii. To za mało jak na stałego uczestnika cyklu Grand Prix i wobec zmian regulaminowych, to Australijczyk prawdopodobnie opuści Wrocław na rzecz Zielonej Góry. O ile jego talent wkrótce na dobre nie wystrzeli, raczej nikt w stolicy Dolnego Śląska po nim płakał nie będzie.

Kluczowy moment: zakontraktowanie Chrisa Holdera

Tylu przełomowych momentów, ile zanotowała w tym roku Betard Sparta, część ligowych średniaków nie zaliczyła na przestrzeni kilku lat. Na tę sinusoidę złożyły się styczniowa afera dotycząca Maksyma Drabika, która co kilka tygodni zataczała kolejne koła, nadanie obywatelstwa Glebowi Czugunowowi i następne uzyskanie przez niego polskiej licencji żużlowej, niespodziewany remis z RM Solar Falubazem, przełamanie kilkuletniej dominacji Fogo Unii we wrocławsko-leszczyńskich pojedynkach, porażka – pomimo dziesięciopunktowej zaliczki – z Moje Bermudy Stalą, wyjazdowe wiktorie w Zielonej Górze i w Grudziądzu, kontuzja Taia Woffindena w Gorzowie Wielkopolskim…

Można by tak wymieniać bez końca, a wydaje się, że najważniejszy był ruch, który jeszcze w marcu nie przyśniłby się nikomu, nawet samemu zainteresowanemu. Betard Sparta jako drugi (po PGG ROW-ie) klub wykorzystała możliwość zatrudnienia gościa i we Wrocławiu z pewnością nikt tego nie żałuje. Chris Holder, wbrew oczekiwaniom, nie zaliczył aż tak wystrzałowego sezonu jak jego młodszy brat, ale i tak w wielu spotkaniach ratował skórę swojemu staremu-nowemu pracodawcy. Były indywidualny mistrz świata ani razu nie zszedł poniżej poziomu przyzwoitości, co w poprzednich sezonach, zwłaszcza w meczach wyjazdowych, skutecznie psuło jego statystyki. Swój powrót do Wrocławia Holder okrasił brązowym medalem Drużynowych Mistrzostw Polski (co ciekawe, na trzecim miejscu zakończył z WTS-em także sezon 2007), w pięknym stylu żegnając się z wrocławską publicznością w ostatnim meczu sezonu (3,3,3,2,3,0).

Seria bez dwucyfrówki na wyjeździe trwa nadal. W ostatnich trzech wyjazdowych starciach w barwach Betard Sparty Holder zdobywał odpowiednio: 9 punktów w Rybniku, 8 punktów z bonusem w Gorzowie i 4 punkty z bonusem w Zielonej Górze.

Wybór 33-latka w tej kategorii stanowi także przyczynek do rozważań, gdzie byłaby Betard Sparta, gdyby nie przepis o gościu. Przypomnijmy, że w momencie kontraktowania Holdera wrocławianie mieli na koncie wysoką wygraną z Motorem Lublin, ale też równie bolesne porażki w Lesznie i w Częstochowie. W obu wyjazdowych spotkaniach punkty dla WTS-u zdobywali zaledwie czterej zawodnicy – Janowski, Woffinden, Drabik i Czugunow. Na tle mocnych rywali fatalnie wyglądał Fricke, o Bewleyu nie wspominając. Czy bez pomocy Chrispy’ego podopieczni Dariusza Śledzia wyprzedziliby w tabeli… chociaż MrGarden GKM Grudziądz?

Obrazek sezonu: puste krzesełko w studiu pomeczowym po porażce z Moje Bermudy Stalą

13:5. 27:21. 38:28. Mając dwadzieścia punktów straty z pierwszego spotkania, ciężko co prawda myśleć o wywalczeniu punktu bonusowego, ale przebieg meczu Betard Sparty z Moje Bermudy Stalą mógł napawać żużlowców z Wrocławia optymizmem. Mieli w końcu świadomość, że wygrana w praktyce przypieczętuje ich awans do fazy play-off, bez konieczności oglądania się na Motor i Eltrox Włókniarz…

Wystarczyły cztery wyścigi, by Maciej Janowski z kolegami przebyli błyskawiczną podróż z nieba do piekła. Porażka 44:46 zawsze boli, a zwłaszcza w takich okolicznościach jak te wskazane powyżej, jednak czy należy w nich upatrywać okoliczności łagodzących dla zlekceważenia widzów z całego kraju? Gorycz kapitana wrocławian była w pełni zrozumiała, w końcu pojechał niemal idealne zawody (3,3,3,3,2), a na końcu musiał obejść się smakiem, jednak czy na krzesełku u boku Szymona Woźniaka w momencie słabości, rezygnacji Janowskiego nie mógł usiąść ktoś inny? Trener? Kierownik drużyny? Któryś z pozostałych sześciu żużlowców?

Ostatecznie klub wydał w tej sprawie oświadczenie, przepraszając wszystkich urażonych, następnego dnia Janowski zdobył indywidualne mistrzostwo Polski, tydzień później wrocławianie osiągnęli awans do półfinału, ale, parafrazując klasyka, „niesmak pozostał”.

JAKUB WYSOCKI